autor zdjęcia: Paweł Stelmach

wywiady

"Od lat jestem buntownikiem i męczy mnie konserwatyzm". Rozmowa z Władysławem Komendarkiem

W dniach 23-27 kwietnia 2014 roku w Warszawie odbył się objęty naszym patronatem Space Art Festival. Zapraszamy do lektury wywiadu z Władysławem Komendarkiem – gościem specjalnym festiwalu, na którym zaprezentował elektroniczną improwizację live do filmu Metropolis Fritza Langa.

Magdalena Nowicka: Jest Pan muzykiem działającym już od wielu lat. Jak ocenia Pan polski rynek muzyczny, czy Pana zdaniem coś zmienia się na lepsze czy wręcz przeciwnie?

Władysław Komendarek: Z pewnością rynek muzyczny się rozwija i podnosi się również poziom zespołów, ale uważam, że jest to tempo za wolne. Takie grupy jak na przykład Budka suflera czy Kombi powinny dawno opuścić scenę i ustąpić miejsca innym, bardziej ciekawym formacjom, ponieważ takie istnieją, nie da się ukryć. Mamy sporo zespołów, które grają muzykę niezależną od różnych sił i to właśnie one tworzą prawdziwy, a  zarazem szczery obraz polskiej muzyki. Znaczy to, że mają one pełną autonomię w tym, co robią, są autentyczne, bez żadnych nacisków z zewnątrz. Niestety dużą przeszkodę dla rozwoju nowych ciekawych formacji stanowią niektóre firmy fonograficzne, które nie promują artystów, wybierających własną drogę muzyczną. Niestety dużo zespołów poddaje się ich naciskowi, na czym tracą, ponieważ ich przekaz nie jest już szczery. Wpływa to na poziom ogólny polskiej muzyki rockowej.

MN: Jak sam Pan powiedział nigdy nie gra Pan swoich płyt na koncertach, woli Pan improwizacje. Jakie zjawiska inspirują Pana najbardziej do tworzenia muzyki „na żywo”?

WK: To prawda, nigdy nie gram swoich płyt na koncertach. Dlaczego? Ponieważ na drugi dzień mam już inne pomysły na repertuar i nie chcę wracać do płyt, które nagrałem kiedyś. Wychodząc na scenę mam zupełnie inne idee, po prostu rodzi się we mnie coś nowego, pojawiają się emocje związane z odbiorem mojej tworzonej muzyki całkiem na żywo, wcześniej w ogóle nie przygotowywanej w studiu, czy w domu. Może nie nazwał bym tego improwizacją, chociaż takie elementy też się w niej pojawiają. Raczej są to nowe utwory tworzone na scenie, w danej chwili. Inspiruje mnie na przykład kolor ścian, zapach, światło laserowe, wizualizacja i najważniejsze – energia od publiczności.

MN: Muzykę do „Metropolis” zaprezentował Pan już podczas EURO Chamber Music Festival w Gdańsku w czerwcu ubiegłego roku, a niedawno na Space Art Festival. Tym razem była to zupełnie nowa odsłona improwizacji do filmu Fritza Langa?

WK: Muzykę do filmu Metropolis grałem już na pewno w Polsce kilka razy. Za każdym razem była to oczywiście inna wersja, ponieważ tworzyłem ją w danej chwili. Na festiwalu Space Art zaprezentowałem również coś odmiennego. Wprowadziłem nowe elementy, a więc brzmienie orkiestry symfonicznej z domieszką bardzo ciężkich dźwięków gitarowych oraz wokal w nieznanym języku. Moim zdaniem właśnie dlatego, że Metropolis był wyprodukowany dość dawno, należy go unowocześnić dźwiękiem. Stąd w muzyce do tego filmu mieszam różne gatunki, nowe podejście ze starszym. Mam nowoczesne spojrzenie na styl muzyczny.

MN: „Metropolis” to film wyjątkowy, pozostaje do dziś wielkim arcydziełem, czy po występie na Space Art Festival myśli  Pan o nagraniu muzyki do tego filmu?

WK: Każdy swój występ jako taper nagrywam. Małe fragmenciki w jakości Mp4 są umieszczone w serwisie You Tube i na Facebooku. Wiadomo, że wydaniem płytowym musi się zająć tym jakaś firma fonograficzna. Przez wiele lat mojej działalności współpracowałem z różnymi wytwórniami i moja muzyka była wydawana. Jednak teraz odciąłem się od tego, ponieważ stwierdziłem, że nie rozwijam się muzycznie i nie posuwam się naprzód zadając się z firmami, które mają ograniczone pola muzyczne i nie lubią buntowniczej muzyki i eksperymentów. Podam przykład – kiedyś ktoś skrzyżował techno z operą i nie było to dobrze przyjęte, ale po jakimś czasie przekonano się do tego eksperymentu. Reprezentuję całkowicie buntownicze podejście do muzyki i dla mnie oczywistym jest, że gdyby nie było buntowników to nigdy nie powstałyby gatunki takie jak na przykład punk rock, hip hop czy trans elektroniczny. Tak to już jest, że formacja muzyczna, która eksperymentuje na początku uważana jest za niewypał, dopiero po jakimś czasie przekonują się do niej firmy fonograficzne. Poza tym wytwórnie powinny wydawać muzykę zespołów, które sprawdzają się dobrze na koncertach, a nie oceniać ich wartości na podstawie nadesłanych demo. Wersje demo można dobrze obrobić i nie będą one adekwatne do rzeczywistych umiejętności danej formacji. Swoją drogą polecam, żeby firmy fonograficzne obserwowały polskie podziemie, ponieważ jest to naprawdę bardzo silny nurt muzyczny, a wiadomo najłatwiej jest wydawać artystów uznanych, kiedy wiadomo już, kto kim jest.

MN: Muzyka filmowa dawno już przestała być tylko tłem do obrazu. Jest wykonywana na koncertach, sprzedawana na płytach. Dlaczego, Pana zdaniem, cieszy się dziś tak dużą popularnością?

WK: Myślę, że dzieje się tak dlatego, ponieważ muzyka jest już w części znana z filmu, a jeśli materiał muzyczny jest ciekawy, to dlaczego go nie propagować i sprzedawać? Ludzie lubią słuchać filmowych ścieżek dźwiękowych, ponieważ kojarzy im się z obrazem i w ten sposób utrwalają ciekawą strukturę medialną.

MN: Tworzy Pan muzykę bardzo różnorodną. Nawet w jednym utworze łączy Pan mnóstwo stylów muzycznych. Na jakiej zasadzie opierają się te zestawienia, czy jest to efekt eksperymentowania, poszukiwania nowych brzmień?

WK: Na pewno jest to eksperyment, ponieważ lubię łamać schematy ogólnie uznane za wzorce i dobrze się czuję, jeśli zrobię coś innego. Obserwuję muzyczne podziemie i wiem, co się w nim dzieje na świecie i jestem bardzo zadowolony, ponieważ to podziemie jest zupełnie inne od tego, co na górze. Sam łamię schematy, a kiedy słyszę, że ktoś gra inaczej, mówię sobie, że to jest to! Na tej podstawie buduje się nowe gatunki, tylko aby coś nowego powstało, ktoś najpierw musi się narazić i złamać obowiązujący kanon.

MN: W jednej z rozmów wspomniał Pan o wykorzystywaniu różnych skal, co daje duże możliwości poszerzania systemu dźwiękowego. Czy wyjście poza zwyczajową tonalność może stać się konieczne, by tworzyć oryginalne brzmienia?

WK: Programując instrumenty czasami zmieniam skale na ogólne przyjęte na świecie, a więc toniczne, arabskie, a czasem tworzę własne.Mało tego, programując instrument czasami  ustawiam go tak, że im  bardziej  gram  ręką  w  prawo to dźwięki się  obniżają. Na pewno tego typu pomysły wzbogacają strukturę kompozycji.

MN: Pana muzyka cechuje się swoistą symfonicznością, w improwizacjach wykorzystuje Pan brzmienie organów Hammonda. W swoich eksperymentach dźwiękowych wychodzi więc Pan od klasyki. Czy uważa Pan, że klasyczne wykształcenie muzyczne jest ważnym elementem?

WK: Klasyczne przygotowanie jest ważnym elementem, ale nie do końca znajomość nut jest konieczna w przypadku opracowywania utworów z gatunku klasycznego, na przykład Chopina. Moim zdaniem przygotowanie klasyczne nie wpływa zbyt dobrze, jeśli chce się grać i tworzyć oryginalną muzykę. Nieszablonowość, oryginalność kształtuje się wtedy, kiedy artysta już ma coś do powiedzenia, a więc komponuje ciekawe struktury frazowo-melodyczne i rytmiczne, ja to nazywam matematyką dźwiękową. Takie umiejętności nabywa się z czasem, po latach, gdy człowiek jest wyzwolony ze  schematów obowiązujących w klasyce.

MN: Chciałabym zapytać o płytę „W. Komendarek F. Chopin”. Jaki jest Pana stosunek do  muzyki Chopina, czy płyta miała być wyrazem pamięci o kompozytorze, czy jest dla Pana czymś więcej?

WK: Na pewno mój stosunek do muzyki Fryderyka Chopina jest pozytywny. Mieszkam siedem kilometrów od Żelazowej Woli i wręcz nie wypadało tego projektu nie zrealizować, kiedy obchodziliśmy dwusetną rocznicę urodzin kompozytora. Podsumowując tą płytę, 70% tej muzyki to moje wątki  wplecione w partytury Chopina. Znanemu brytyjskiemu producentowi Haydn Bendall, który między innymi  nagrywał Kate Bush i innych znanych artystów, ten materiał się bardzo  podobał. Poznałem go osobiście na targach Producentów muzycznych w Łodzi SOUNDEDIT w 2013 roku.

MN: Tytuły Pańskich utworów mogą wywoływać rozmaite skojarzenia np. „Korekta inteligencji”, „Myślowy bałagan”. Jak rozumie Pan programowość w muzyce? Czy mają być one wskazówką dla słuchacza?

WK: Tytuły moich utworów są tworzone zawsze przed muzyką. Moim zdaniem człowiek pomimo, że jest istotą rozumną, łatwo podlega  różnym manipulacjom i żeby to trochę przyhamować nadaję właśnie takie tytuły. Ja się buntuję przeciwko światu i tego typu nazwy też ten mój sprzeciw wyrażają.

MN: Czy kompozytor powinien być odkrywcą i eksperymentatorem? Jakich rad mógłby Pan udzielić młodym kompozytorom wkraczającym na drogę muzyki elektronicznej?

WK: Na pewno trzeba mieć jakieś korzenie, to znaczy w młodszym wieku fascynować się  jakimiś zespołami itd., bo ten kto mówi, że nie ma korzeni, jest nikim. Ja sam też mam korzenie takich zespołów jak Yes, Genesis, Dream  Theater, King Crimson, E.L.P. itd. Osoba, która ma w przyszłości zostać zauważonym i ciekawym  elektronikiem  powinna dążyć do własnego oprogramowania narzędzi  pracy. Możliwości te instrumenty mają milionowe tylko człowiek musi się na nie otworzyć i nie bać się panicznie eksperymentów. Konserwatyści zawsze powiedzą: „coś ty dziwnego zrobił,” ale nie trzeba na to reagować. W elektronice zachowawczych stanowisk też nie brakuje.

MN: A których młodych polskich kompozytorów ceni Pan najbardziej? Jakiego typu twórczość się Panu podoba?

WK: To trudne pytanie, ale muszę powiedzieć, że najciekawsze, co dzieje się w polskiej muzyce to jest podziemie. Dlaczego? Ponieważ sam od lat jestem buntownikiem i męczy mnie konserwatyzm. W miksowaniu, komponowaniu i  aranżowaniu dobre narzędzia nic nie pomogą, jak głowę ktoś ma ograniczoną.

MN: Mógłby Pan powiedzieć, czy wszystkie okresy w Pana życiu były równie owocne pod względem twórczym, czy zdarzały się również mniej twórcze? Jeśli tak, to jakie czynniki miały na to wpływ?

WK: Najbardziej twórcze okresy w moim życiu to okresy, kiedy była  popularyzacja tej muzyki w trzecim Programie Polskiego Radia przez J.Kordowicza. Jego audycje wpływały niesamowicie na twórczość innych artystów, istniała naprawdę  zdrowa konkurencja i był rozwój tej muzyki, ale muszę powiedzieć, że teraz również nie brakuje mi pomysłów. Zawsze w wolnej chwili coś nagrywam w  nowatorskim odcieniu.

MN: W swojej twórczości sięga Pan zarówno do muzyki klasycznej, jak i popularnej. Co Pana zdaniem najbardziej różni te dwie sfery?

WK: Z muzyką klasyczną miałem do czynienia bardzo dawno, a później wiadomo pojawił się  Exodus i moja solowa działalność. Każdy okres był inny i stanowi to razem duże  doświadczenie. Muzyka klasyczna jest zdecydowanie trudniejsza w odbiorze, słuchają jej głównie melomani, natomiast popularna kojarzy się z popem. Ktoś wejdzie na listę przebojów i staje się popularny. Ja natomiast nie jestem artystą popowym, nie zależy mi na tego typu graniu.

MN Dziękuję za rozmowę.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć