OD REDAKCJI: Poniższy tekst stanowi przedruk artykułu Olgi Drendy Po co pisać o muzyce, muzyki się słucha!, który pierwotnie ukazał się w publikacji według koncepcji dr Marleny Wieczorek Muzyka dla myślących. Interaktywny przewodnik po stereotypach muzycznych, red. Magdalena Nowicka-Ciecierska, Marlena Wieczorek, Fundacja MEAKULTURA, Gliwice 2023. Publikacja do nabycia na stronie Fundacji.
_____
Pisanie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze
Jeżeli wciągniecie się kiedyś w to przyjemne, choć niezbyt dochodowe zajęcie, jakim okazuje się krytyka muzyczna, na pewno zetkniecie się z ulubionym cytatem wszystkich: „pisanie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze”. Przypisywano go różnym sławom rocka i jazzu, od Franka Zappy i Milesa Davisa po chyba najsłynniejszego rock’n’rollowego dziennikarza Lestera Bangsa (warto obejrzeć film Almost Famous, czyli U progu sławy i przekonać się, jakie legendy krążą wokół zawodu dziennikarza muzycznego. Uwaga: ta praca naprawdę tak nie wygląda!). W rzeczywistości prawdopodobnie pochodzi z anonimowego artykułu w przedwojennej amerykańskiej prasie i stało się obiegowym powiedzonkiem. To absurdalne zdanie pada wtedy, kiedy ktoś chce udowodnić, że przy pomocy słów nie da się opowiedzieć o tym, jaka jest muzyka i jak ją odbieramy. Nie ma nawet sensu próbować. Ale czy to właściwie prawda?
Kiedy przyjrzymy się muzyce od strony teorii, okaże się, że można ją nawet opisać liczbami, językiem matematyki i fizyki. Biolog i neurolog opowiedzą nam, dlaczego słyszymy dźwięk tak, jak słyszymy, i jakie reakcje wywołuje on w mózgu. Możemy z łatwością wyobrazić sobie obraz albo animację inspirowaną muzyką. Niektórzy ludzie mają nawet zdolność dosłownego widzenia czy odczuwania muzyki, na przykład poszczególne wysokości dźwięków czy barwy instrumentów mogą mieć dla nich kolory (tę właściwość nazywamy synestezją). W tańcu „opowiadamy” o muzyce przy pomocy naszych nóg. Równie dobrze mogą posłużyć nam do tego słowa, kiedy piszemy, rozmawiamy, mówimy w podcaście albo w eseju wideo.
Czy krytyk tylko krytykuje?
Słowo „krytyka” nie zawsze kojarzy się dobrze – z czasem zakładamy, że musi być negatywna, że musi zawierać się w niej ocena, a krytyk muzyczny czy recenzent to ktoś, kto ma wygłosić werdykt: czy artysta i to, co robi, jest dobre, czy nie. Niektórzy wręcz uważają, że recenzentami zostają zazdrośni artyści, którym zabrakło talentu i teraz oceniają innych. Muzycy bywają na to bardzo wrażliwi i czasami lubią się odgrywać. Kazik i Nosowska nagrali kiedyś piosenkę Zoil z refrenem: „Oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się”. Jej bohaterem jest właśnie zawistny krytyk. Nick Cave poświęcił całą litanię hejtu dziennikarzowi „New Musical Express”, który nazwał jego płytę „rozczarowaniem”. Piosenka Scum składa się głównie z wyzwisk. Jej adresat, Mat Snow, tylko na tym skorzystał, bo nie dość, że jego nazwisko stało się znane, to zaimponował swojej przyszłej żonie – fance Nicka Cave’a. I to wszystko w epoce prasy papierowej.
Takie konflikty zdarzały się częściej w czasach, kiedy prasa muzyczna mogła faktycznie wykreować kogoś na gwiazdę, ale też ściągnąć na dno. Dzisiaj media wyglądają zupełnie inaczej i dziennikarz nie ma takiej władzy. Ma za to inne zadania, chyba ciekawsze. Dysponujemy dostępem do większych zasobów muzyki niż kiedykolwiek przedtem – nie trzeba czekać na sprowadzenie płyty z zagranicy albo na to, aż „poleci” w całości w radio (tak robiono w latach 80.!). Krytyk muzyczny to dzisiaj ktoś, kto pomaga się zorientować w tym kosmosie. Spróbujmy popatrzeć na opowiadanie o muzyce właśnie jak na podróż z przewodnikiem. Możemy wykorzystać naszą wiedzę, żeby przybliżyć komuś nowe dźwiękowe światy, polecić coś, co może się spodobać, „nastroić” uszy naszych odbiorców na nowe częstotliwości, uzupełniając ich odbiór muzyki o nowe informacje, skojarzenia i konteksty.
Nasza własna perspektywa i wiedza, jaką dysponujemy, to zaproszenie, by poznać coś nowego, zmierzyć się z wyzwaniem albo spojrzeć na jakiegoś artystę czy płytę w inny sposób. Możemy też sprowokować dyskusję. W najlepszym przypadku nasza praca będzie połączeniem ról przewodnika wycieczki, naukowca, reportera i maga, który potrafi wpłynąć na czyjąś percepcję.
Grunt to opowieść
Nie trzeba być świetnym z teorii muzyki, by o niej pisać lub mówić na żywo, choć taka wiedza z pewnością się przydaje. Zwłaszcza wtedy, kiedy idzie w parze z talentem gawędziarza. Wiemy, że dobry storytelling to dzisiaj klucz do sukcesu, ale by się go uczyć, warto również podglądać starych mistrzów.
Opera i muzyka klasyczna mogą wydawać się „trudne”, ale w XX wieku tysiące widzów zainteresowało się nimi dzięki radiowym i telewizyjnym programom Bogusława Kaczyńskiego oraz Jerzego Waldorffa (który występował ze swoim jamnikiem Puzonem). Warto ćwiczyć umiejętność przystępnego opowiadania! Dzięki temu przestaje istnieć podział na muzykę „łatwą” i „trudną”. Ostatnio świetnie wyszło to Piotrowi Jagielskiemu, który wydał zbiór tekstów Święta tradycja, własny głos. Opowieści o amerykańskim jazzie[1]. Jazz uchodzi często za muzykę „dla wtajemniczonych”, która wymaga dużego obeznania i do której nie należy zabierać się bez odpowiedniej wiedzy. Jagielski, właśnie dzięki talentowi opowiadacza, pasjonująco przedstawia jazz i jego największe postacie jako część historii Ameryki. I odwrotnie – spojrzenie na bardzo rozrywkową muzykę analitycznym okiem (a raczej uchem) i słuchanie jej całkiem na poważnie może przynieść ciekawe rezultaty.
Przykłady? W reportażu Fangirls Hannah Ewens[2] rozmawia z nastoletnimi fankami Justina Biebera, Ariany Grande czy Harry’ego Stylesa, próbując zrozumieć fenomen wspólnego przeżywania muzyki i oczarowania idolem.
Krytyk muzyczny może przypominać reportera i potraktować muzykę jako pretekst do napisania dzieła z gatunku non fiction (albo dokumentu w odcinkach, jeśli wolimy podcasty lub nagrania wideo). Niektóre najsłynniejsze książki o muzyce mają właśnie taki charakter – i zyskują status „kultowych”. Najlepszy przykład to Mystery Train Greila Marcusa[3], który w swoich reportażach zamknął muzyczne legendy Ameryki, od Roberta Johnsona do Elvisa (uwaga: ta książka, podobnie jak niektóre inne teksty, nagrania i profile, są dostępne tylko w języku angielskim). Ale podejście badacza, naukowca również jest ciekawe. Wtedy przede wszystkim łączymy kropki, szukamy pochodzenia, inspiracji, podobieństw – nie tylko z innymi nagraniami, ale też z filmami, książkami, teoriami. Zajmujemy się rozszyfrowywaniem tajemnic. Jeśli mamy szczęście, może uda nam się odkryć nowy trend i stworzyć dla niego nazwę. Specjalizuje się w tym Simon Reynolds, którego dwie książki wyszły w polskim przekładzie (Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz. Postpunk 1978–1984 i Retromania)[4]. Słynie z tego, że słucha bardzo dużo i cały czas stara się konfrontować z nowymi brzmieniami. To świetna strategia, ale równie dobrze możemy wybrać jedną ulubioną dziedzinę i się jej trzymać.
Jak jeszcze „tańczyć o architekturze”?
Można połączyć opowieść o muzyce z własnymi przeżyciami i doświadczeniami, jak Amanda Petrusich w książce Do Not Sell At Any Price[5], poświęconej kolekcjonowaniu płyt.
Można oddać głos artystom albo fanom i stworzyć tzw. historię mówioną albo wywiad rzekę (w Polsce specjalizuje się w nich Rafał Księżyk, który rozmawiał już m.in. z Kazikiem, Muńkiem Staszczykiem i Robertem Brylewskim)[6].
Można przeprowadzić śledztwo jak John Jeremiah Sullivan, który dzięki licznym podróżom i rozmowom odkrył tożsamość zapomnianych artystek bluesowych, Geeshie i Elvie (reportaż multimedialny The Ballad of Geeshie and Elvie, opublikowany w „The New York Times”)[7].
Jon Pareles, krytyk muzyczny związany z „The New York Times”, radzi, żeby maksymalnie skupić się na analizie słuchanej muzyki, wytężyć uwagę, a potem być dla siebie surowym redaktorem.
Chyba najtrudniejszą, ale może dającą najwięcej satysfakcji stroną opowiadania o muzyce są chwile, kiedy sami konfrontujemy się z muzyką, której nie znamy, nie chcemy poznać albo wręcz nie znosimy.
Dlatego warto przeczytać małą książeczkę Carla Wilsona Celine Dion’s Let’s Talk About Love: A Journey to the End of Taste, która wyszła w serii „33 1/3” wydawnictwa Bloomsbury[8]. Carl Wilson postanowił uważnie i uczciwie posłuchać płyty, którą sam uważał za najgorszą na świecie i zastanowić się, dlaczego tak jej nie lubi – a także oddalić się na chwilę od własnego gustu. Jego najważniejszym celem było odpowiedzenie sobie na pytanie, dlaczego ta muzyka trafia do milionów ludzi? Nie pokochał Celine Dion, ale zdobył nowe perspektywy i kompetencje. Umiejętność patrzenia z różnych punktów widzenia i wchodzenia w czyjeś buty jest bardzo ważna w opowiadaniu o muzyce i pozwala uniknąć wpadnięcia w pułapkę „to mi się nie podoba, bo mi się nie podoba”.
Na koniec pytanie, które musi chyba paść: czy opowiadaniem o muzyce można zajmować się zawodowo i zarobić w ten sposób na rachunki?
Oczywiście nie jest to łatwe, jak w ogóle kariera dziennikarska czy pisarska w dzisiejszych czasach. Ale nie jest też niemożliwe. Nie powinniśmy spodziewać się kariery jak z filmu U progu sławy, ale grunt to pomysł na siebie. Dobrym przykładem jest kanał YouTube Anthony’ego Fantano – The Needle Drop[9], który cieszy się naprawdę dużą popularnością.
STUDIUM PRZYPADKU
Przepis na sukces kanału YouTube Anthony’ego Fantano The Needle Drop to własna formuła – opowiadanie o muzyce w bardzo żywy, ekspresyjny sposób. Fantano polega nie tylko na swojej wiedzy, ale też talencie komediowym i możliwościach, jakie daje wideo. W jaki sposób uwspółcześnił formułę krytyki muzycznej? Kluczem jest skrócenie dystansu. Fantano obsadza siebie w roli nie eksperta, a zaangażowanego słuchacza, który przejawia żywe emocje. Może też wchodzić w interakcje z artystami i „wywoływać ich na pojedynek”. Wszystko to sprawiło, że sam trafił do popkultury jako jej bohater, a nie tylko obserwator. Fantano wystąpił m.in. w teledysku Lil Nas X’a i… strollował Drake’a.
Obejrzyjcie wybrany odcinek (jeśli nie znacie dobrze angielskiego, spróbujcie skupić się na wybranych tematach, ale też sposobie prezentacji) i zastanówcie się, co w podobnym stylu mogłoby trafić do polskich odbiorców i dlaczego.
_____
[1] P. Jagielski, Święta tradycja, własny głos. Opowieści o amerykańskim jazzie, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.
[2] H. Ewens, Fangirls, Quadrille Publishing Ltd, 2019.
[3] G. Marcus, Mystery Train: Images of America in Rock’n’Roll Music, E. P. Dutton, 1975.
[4] S. Reynolds, Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz. Postpunk 1978–1984, przeł. J. Bożek, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015; S. Reynolds, Retromania. Jak popkultura żywi się własną przeszłością, przeł. F. Łobodziński, Kosmos Kosmos, Warszawa 2018.
[5] A. Petrusich, Do not sell at any price, Scribner, 2014.
[6] R. Księżyk, K. Staszewski, Idę tam, gdzie idę. Autobiografia, Kosmos Kosmos, Warszawa 2015; R. Księżyk, M. Staszczyk, King! Autobiografia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019; R. Księżyk, R. Brylewski, Kryzys w Babilonie. Autobiografia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.
[7] J. J. Sullivan, The Ballad of Geeshie and Elvie – The New York Times, nytimes.com, dostęp: 1.03.2023.
[8] C. Wilson, Celine Dion’s Let’s Talk About Love: A Journey to the End of Taste, Bloomsbury, 2007.
[9] Kanał: @theneedledrop, YouTube, dostęp: 9.03.2023.