Il. Michał Kościelny

edukatornia

Po co uczyć muzyki w szkole?

Czy szkoła daje szczęście?

Znaczenie poszczególnych przed­miotów szkolnych zależy w pierw­szym rzędzie od celów, jakie stawia się samej edukacji, od odpowiedzi na pytanie, jakie są właściwie zada­nia szkoły.

Szkoła – nie będzie w tym stwier­dzeniu przesady – powstała spe­cjalnie po to, by dostarczać ludzi zdolnych do obsługi władzy, przede wszystkim odpowiednio przygo­towanych pracowników religijnej, gospodarczej i politycznej biurokra­cji. Swoich związków z tym kręgiem zapotrzebowania nigdy nie zerwała, chociaż ulegały one poszerzeniu. Zadania szkoły dziś można zatem określać na kilka sposobów, cza­sem wzajemnie się dopełniających, a czasem sprzecznych. Myśleliście kiedyś, co się na nie składa?

Może nim być na przykład ukształ­towanie ucznia jako idealnego przedmiotu władzy (politycznej, gospodarczej lub religijnej), podzie­lającego wartości przez nią pożą­dane i przyjmującego taki obraz świata, jaki ta władza dla swoich celów chce podtrzymywać. Albo też włączenie uczniów w tradycję kulturową uznawaną za obowią­zującą lub uprawomocnioną (na­rodową, europejską itp.), a więc przyczynienie się do tzw. integracji symbolicznej społeczeństwa, czyli tworzenia spójności, jednorodności grupy poprzez skupienie jej wokół wspólnego i spójnego systemu wartości oraz wyobrażeń. Wreszcie – przygotowanie uczniów do możli­wie wydajnego udziału w systemie gospodarczym poprzez wymianę zadań i dóbr opartą na społecz­nym podziale pracy.

Jednak szkoła inaczej pomy­ślana może dążyć do formo­wania jednostek gotowych do współkształtowania własnej rzeczywistości społecznej, politycznej i gospodarczej, a więc do udziału w społeczeństwie obywatelskim i państwie zorganizowanym wedle zasad demokracji.

Częścią tego procesu będzie wychowanie ludzi zdolnych do indywidualnego kształtowania własnych potrzeb, rozwijania zainteresowań, zdolności itd. bez względu na domniemane potrzeby organizatorów edukacji, a więc uformowanie szkoły wedle potrzeb ucznia, nie zaś państwa takiego czy innego modelu. Ujmując rzecz niemodnym, ale bardzo w tym przypadku trafnym językiem, chodzi o szkołę, która dawałaby uczniowi narzędzia do bycia szczęśliwym człowiekiem bez względu na fakt, że władza potrzebuje ludzi posłusznych (a nie szczęśliwych), a gospodarka ludzi wydajnych (a nie szczęśliwych).

Prawdziwa szkoła niemal zawsze obraca się wokół przemieszanych elementów różnych strategii. Muzyka natomiast jako przedmiot staje się mniej lub bardziej istotna w zależności od tego, do czego dąży edukacja. Dla szkoły, która kształci dla potrzeb gospodarki, muzyka to przedmiot marginalny, którego nauczanie powinno być ograniczone do tych jedynie uczniów, którzy w przyszłości mogą wykonywać zadania powiązane z muzyką jako działem przemysłu.

Dla szkoły służącej bardziej władzy niż gospodarce nauczanie muzyki staje się nieporównanie ważniejsze, ale przybiera specyficzny charakter: muzyka jest prezentowana w aurze władzy i autorytetu, zwykle przez pryzmat jednego, „właściwego” stylu muzycznego, często świadomie przeciwstawianego wyborom muzycznym samych uczniów. Szkoła uczy tego, co „wysokie”, „narodowe” itd., zwłaszcza taka jak polska, która – z wyjątkami – nastawiona jest na cele państwa i gospodarki.

W szkole nastawionej na potrzeby i szczęście uczniów muzyka okazuje się jednak przedmiotem naprawdę niezbędnym, a jej nauczanie jest atrakcyjne. Istnieje dla tego wiele niezwykle istotnych powodów (wszystkie one zakładają jednak, że muzyki uczy się na serio i że robią to kompetentni, odpowiednio przy-gotowani nauczyciele).

Muzyka jako wspólnota

Muzyka jest jednym z nielicznych narzędzi budowania rzeczywiście przeżytej ludzkiej wspólnoty bez udziału przemocy, jedną z niewielu praktyk, w których ludzie mogą określać się twórczo jako jednostki nie wbrew innym, ale w relacji do innych, przy ich współudziale i współuczestnictwie. Doświadczenie współpracy, jakie daje śpiew w chórze lub gra w zespole muzycznym, jest pod każdym względem wyjątkowe. To współdziałanie z innymi pozbawione konkurencji, w którym sukces może przyjść jedynie z prawdziwej kooperacji i wzajemnego zrozumienia. Indywidualne wykonywanie muzyki i jej tworzenie stanowi z kolei trudny trening w byciu zrozumiałym, bo trzeba się prawdziwie nastawić na innych ludzi, aby móc do nich dotrzeć.

Słuchanie muzyki – zwłaszcza takiej, do której nie przywykliśmy – jest niezwykle głębokim ćwiczeniem w rozumieniu innych, nastawianiem się na usłyszenie ich odrębnego głosu.

Jeśli chcemy, by nasze społeczeństwa były czymś więcej niż grupami jednostek działających w myśl zasady „wszyscy przeciw wszystkim”, musimy uczyć się, jak stawać się wspólnotą. Muzyka stanowi jedno z najpotężniejszych narzędzi budowania takiej wspólnoty i nie trzeba jej nikomu narzucać, bo każdy z nas i tak „jest” już w jakiejś muzyce.

Muzyka jako tożsamość

Do jednych z najgłębszych potrzeb człowieka należy zaznaczanie własnego istnienia, zyskanie odrębnej tożsamości i rozwijanie się – psychobiolodzy mówią tutaj o nieusuwalnej potrzebie wzrostu (w tym zawiera się nasz rozwój jednostkowy). Muzyka stanowi jedno z takich pól, w których potrzebę tę można realizować w całej pełni i bez żadnych ograniczeń, każdemu z uczniów dostarczając do tego odpowiednich narzędzi. Więcej jeszcze: muzyka tworzy forum, w którym nasz rozwój nie tylko nie dokonuje się przeciw innym, ale wprost przeciwnie, dostarcza innym radości. W muzyce nie istnieje więc sprzeczność między indywidualizmem a wspólnotą. Im bardziej rozwijamy się jako jednostki, im bardziej dogłębnie wyrażamy naszą szczególną jednostkowość, tym cenniejsi jesteśmy dla wspólnoty i tym bardziej we wspólnocie tej pożądani.

il. Michał Kościelny

Muzyka jako katalizator empatii

Jeszcze w XIX wieku brytyjski socjolog Herbert Spencer[1] zwrócił uwagę na to, że muzyka silniej niż jakiekolwiek inne czynności rozwija naszą zdolność empatii. Jego zdaniem posiada ona fundament biologiczny i ogólnoludzki, a jest nim zdolność do ekspresji uczuć poprzez dźwięk. Na tej wspólnej bazie tworzymy rozmaite style muzyczne, a każdy z nich to nie tylko wspólnota artystyczna, ale też emocjonalna.

Wspólne zakorzenienie w muzyce pomaga nam zrozumieć siebie wzajemnie na poziomie emocji. Można powiedzieć, że nasza zdolność zrozumienia innych sięga tak daleko, jak nasza zdolność rozumienia ich muzyki.

Muzyka stanowi zatem fundament wrażliwości na przeżycia drugiego człowieka, dlatego niewiele jest rzeczy ważniejszych niż kształcenie muzyczne. W muzyce nigdy nie jesteśmy osamotnieni.

Muzyka jako antydepresant

Czy wy też uważacie, że jako jednostki nie radzimy sobie ze współczesną rzeczywistością? Istnieją obliczenia wskazujące, że w 2021 roku 64% Europejczyków między 18 a 34 rokiem życia znajdowało się w ryzyku depresji[2]. Według danych Eurostatu 7,2 % obywateli Unii Europejskiej cierpi na chroniczną depresję[3], której wiernie towarzyszą anoreksja, bulimia i uzależnienia. Nie miejsce tutaj na obszerne opisywanie przyczyn takiego stanu rzeczy. To, co dla nas ważne, to fakt, że rzetelne metaanalizy potwierdziły dużą skuteczność terapii muzycznej w redukowaniu jej symptomów[4]. Mamy zatem pod ręką sprawdzone i skuteczne narzędzie łagodzenia jednego z najważniejszych psychicz­nych problemów współczesności i zupełnym brakiem rozsądku byłoby z niego nie skorzystać. Edukacja pozwalająca na nawiązanie pogłębio­nego kontaktu z muzyką ma zatem bezpośrednie znaczenie dla psy­chicznego zdrowia naszej populacji, tym bardziej że przyczyny zaburzeń nie zostaną zapewne usunięte w przewidywalnej przyszłości.

il. Michał Kościelny

Brak muzyki jako okaleczenie

Wreszcie, antropolodzy zgodnie uznają, że muzyka, tak jak język, stanowi jeden z uniwersalnych wymiarów bycia człowie­kiem. Jeśli kształcenie muzyczne może dostarczyć wiele dobrego, to brak takiego kształcenia wręcz okalecza, czyniąc nas niezdolnymi do pełnego uczestnictwa w ludz­kiej wspólnocie i to w tym wy­miarze, który ma zdolność przekraczania granic kultur, wyznań i państw – jednym z tych, które są prawdziwie ogólnoludzkie.

Muzyka mniej potrzebna od matematyki?

Jeśli więc ktoś Wam powie, że mu­zyka jest „mniej ważnym przedmio­tem w edukacji”, to może warto naj­pierw zadać rozmówcy pytanie, czemu ma służyć szkoła? Bo dla szkoły pracującej dla potrzeb innych niż potrzeby uczniów – państwa czy gospodarki – rzeczy­wiście może to być przedmiot mało istotny (choć i to złudzenie, bo­wiem nie bierze pod uwagę tego, jak rozwój dzieci i młodzieży dzięki muzyce stymuluje ich kreatywność i inne pożądane w gospodarce cechy). Jednak w edukacji nasta­wionej na potrzeby uczniów i wolnej wspólnoty, do której należą, muzyka okazuje się kluczowa.

W świecie wielokulturowym (od jakiego nie ma odwrotu) i takim, który chce pozostać otwarty i de­mokratyczny, niewiele okazuje się przedmiotów tak ważnych, jak odpowiednio nauczana muzyka, która przez swoją złożoność staje się przygodą na całe życie.

Jeśli nauczymy się w szkole rachunku różniczkowego i będziemy potem wykonywać pracę, gdzie wiedza ta jest zbędna, to prawdopodob­nie szybko ją zapomnimy. Jeśli natomiast nauczymy się czerpać radość z muzyki, pozostanie to z nami przez całe życie. Muzyka bowiem – czego nie wolno baga­telizować – potrafi czynić człowieka szczęśliwym.

Artykuł oraz ilustracje pochodzą z książki Muzyka dla myślących. Przewodnik po stereotypach muzycznych wydanej przez Fundację MEAKULTURA w ramach kampanii Save The Music.
_______

[1] H. Spencer, The Origin and Function of Music, w: Illustrations of Universal Progress, D. Appleton and Co., 1875.
[2] C. Stewart, Risk of depression among adults in Europe in 2021, by age, dostęp: 10.01.2023.
[3] Badania Eurostatu, 10.09.2021, dostęp: 10.01.2023.
[4] Q. Tang, Z. Huang, H. Zhou, P. Ye, Effects of music therapy on de­pression: A meta-analysis of randomized controlled trials. PLoS One. 2020 Nov 18; 15(11), do­stęp: 23.03.2023.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć