recenzje

Polak, który potrafi

Co Polska daje światu? Rezerwowych bramkarzy, meble, serwatkę w proszku, milanowskie krówki i wiele innych produktów bez, których świat wyglądałby i smakował pewnie inaczej. Spośród wszystkich dobrodziejstw jakie Polska dostarcza światu na uwagę zasługuje jedno, z tak zwanej „wyższej półki” mianowicie muzycy starający się szturmem podbić muzyczny świat. Kolebką marzeń o wielkiej międzynarodowej karierze staje się wówczas Ameryka, gdzie dreams come true. O tym, że nie każdy amerykański sen musi stać się polskim koszmarem (jak w przypadku Patrici Kazadi) udowadnia Stefan Wesołowski wraz ze swoim najnowszym albumem Liebestod.

Wagnerowskie Liebestod z Tristana i Izoldy w ujęciu Wesołowskiego zawiera się w zbiorze sześciu repetatywnych kompozycji rozpisanych głównie na instrumentarium „klasyczne”, czyli fortepian, instrumenty dęte, smyczkowe wraz z przeplatającą się w toku muzycznym elektroniką. Młody kompozytor stworzył płytę, dzięki której osiągnął za pomocą użycia klasycznego instrumentarium z wykorzystaniem elektroniki kompromis między tym co klasyczne a nowoczesne. Owe unowocześnianie klasyczności dotyczy również budowy utworów, opartych na prostych, powtarzalnych strukturach melodyczno-rytmicznych, które są jednym z wyznaczników charakteryzujących muzykę popularną według Theodora W. Adorno.

Tytuł płyty stanowi niejako program wydawnictwa oraz wskazuje na inspiracje Wesołowskiego w tworzeniu poszczególnych kompozycji. Nie można jednak mówić tutaj o nawiązaniach do konkretnych utworów czy kompozytorów „muzyki poważnej”, mimo to Liebestod jest przesiąknięte dziewiętnastowieczną sentymentalnością, nostalgią, tęsknotą daleką jednak od chopinowskiej rzewności. Trudno zasypać ślady muzyczne (niewielkie) choćby Ólafura Arnaldsa w twórczości Wesołowskiego, nie ulegającej w całości innym wpływom muzycznym, gdyż kompozytor czerpie tylko pojedyncze pierwiastki tworzące składową języka muzycznego kompozytora, wyzbytą z jakichkolwiek kompleksów przeciętności czy niższości.

Elementem spajającym płytę jest powtarzalność motywu stanowiącego jednostkę formotwórczą każdego utworu. Wesołowski wyodrębnia w swoich kompozycjach grupy instrumentalne przypisując im odpowiednią rolę. Fortepian pełni przede wszystkim funkcję rytmiczną, repetatywność prostego schematu rytmicznego działa jak mantra wprowadzająca słuchacza w szamański trans pozwalający wniknąć w zaświaty muzyczne Liebestod. Tuż nad warstwą fortepianu rozpościera się szeroka kantylena skrzypiec, której kompozytor przypisuje funkcje melodyczne. Najbardziej słyszalne jest to w Hand im Haar, gdzie owa „ręka” fortepianu krąży nieustannie w jednostajnym rytmie wśród „zamglonej” partii skrzypiec. Najmniej eksploatowana jest grupa instrumentów dętych, które epizodycznie pojawiają głównie się w kulminacjach brzmień by pogłębić i udramatycznić siłę muzycznego wyrazu. Różniącym się, lecz pozostającym w stylistyce postklasycznej utworem jest Route wykorzystujący elektroniczne brzmienie skondensowane w subtelnym techno-bicie. Monotonia, która zagraża nieustannie tego typu kompozycjom jest skutecznie przez Wesołowskiego zakłócana operowaniem zmienną dynamiką.

Na dodatkową uwagę zasługują tytuły nadane kompozycjom, które nie pozostają obojętne wobec treści muzycznych. Banalna analogia między muzyką, a nazwą Ostinato pierwszego utworu sugeruje powtarzalność struktur. Nieco bardziej poetyckie i wzniosłe interpretacje tyczą się kolejnego utworu What the Thunder Said (co powiedział grzmot/huk) składającego się z dwóch części. Pierwsza stanowi przygotowanie niczym przysłowiowa cisza przed burzą, natomiast druga następująca po pełnej zwątpienia i skrajnej dynamicznie części pierwszej jest niejako ową burzą naznaczoną dętym brzmieniem z powtarzalnym motywem fortepianu utrzymanym w szybkim tempie. Obok What the Thunder Said znajdują się jeszcze dwa równie metaforyczne tytuły Hand im Haar oraz Liebestod, których powiązania z sensem muzycznym opierają się głównie na przekazaniu pewnej idei programowej. Podobnie jak tytuł pierwszej kompozycji tak i znaczenie słowa Route (droga, trasa, szlak) ma odzwierciedlać jednostajność utworu.

Pozostaje pytanie “Miłość (liebe) czy śmierć (tod) temu wydawnictwu?” Zdecydowanie śmierć z miłości.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć