OD REDAKCJI: W nowym numerze podejmujemy temat polskiej muzyki teatralnej i problemu jej archiwizacji. Dlaczego to ważne? Jak można uchronić archiwalne materiały przed zapomnieniem? Najpełniej odpowiada na te pytania pomysłodawca projektu „Music Granar” –Janusz Stokłosa, któremu oddajemy głos.
_____
Na początku było słowo: SPICHLERZ (ang. GRANARY) – jak mówi definicja, jest to „kilkukondygnacyjna budowla przeznaczona do przechowywania materiałów…”, w tym wypadku to mniej ważne, że „sypkich, głównie ziaren zbóż”. Zatem co Music Granar chce przechowywać? Dodane słowo MUSIC te kwestię wyjaśnia.
Tak, stworzyliśmy cyfrową przechowalnię muzyczną, czyli bazę, trochę podobną do tych, jakich w sieci są setki. Podobną tym, że każdy, kto ma dostęp do internetu, może ją odwiedzić i dowolny, zamieszczony tam utwór sobie odsłuchać. Zupełnie nie podobną tym, co w tej bazie-biliotece znajdzie.
Żeby tę inność precyzyjniej opisać, muszę cofnąć się w czasie i nieco opowiedzieć o sobie.
Dawno, dawno temu, młodemu, 19-letniemu muzykowi przez zupełny przypadek na drodze pojawił się teatr. Młody muzyk właśnie rozpoczął studia, więc teatr był studencki, ale tak na prawdę to tylko z nazwy, ponieważ był to teatr na wskroś profesjonalny, wystawiający swoje spektakle na całym świecie, budujący swój repertuar laboratoryjnie i z niezwykłym pietyzmem. A więc kwintesencja teatru. Nie sposób było się w nim nie zakochać. Niedługo później młody muzyk zadebiutował w tym teatrze jako kompozytor i fakt ten zaważył na jego całym artystycznym życiu. Przez kolejne dekady napisał muzykę do ponad 200 sztuk teatralnych. Teatr stał się integralną częścią jego twórczości.
Kilka lat temu ów kompozytor, przeglądając jakieś stare taśmy magnetofonowe, jedną z nich odtworzył i wsłuchując się w znajome dźwięki, nagle skonstatował, że te całkiem (oczywiście jego zdaniem) niezłe kawałki za chwilę przestaną istnieć. Spektaklu, do którego zostały napisane, dawno już nie ma, taśma, na której są nagrane, jest na skraju używalności. Czyli co: było i nie ma? Przecież jest, bo właśnie tego słucham. Zaraz. Jest jeszcze inny aspekt tej historii: nie ja jeden pisałem muzykę do sztuk teatralnych. Pisali wszyscy! I ta cała muzyka ma za moment zniknąć? Tylko dlatego, że nikt nie pomyślał, by spróbować ją przepisać na bardziej trwały nośnik i po prostu zachować? A może ktoś, kiedyś chciałby tego posłuchać albo dowiedzieć się, jaka muza grana była w inscenizacji Burzy Williama Szekspira z 1985 roku?
Tak zrodziła się idea stworzenia platformy Music Granar: kilkukondygnacyjnej, suchej i bezpiecznej przechowalni muzyki komponowanej do sztuk teatralnych. Kilkukondygnacyjnej dlatego, że oprócz potrzeby odzyskania z przepastnych archiwów teatralnych ścieżek dźwiękowych komponowanych do spektakli uważamy, że ta ochroniona przed niebytem muzyka może na nowo ożyć. To drugie życie chcemy tym utworom nadać, umożliwiając ich komercyjne pobranie z biblioteki Music Granar i ponowne wykorzystanie w dowolnym audialnym czy audiowizualnym dziele lub spektaklu. Rozpoczęła sie długa droga i wyścig z nieubłaganym czasem, który sporo złego może na tej drodze przysporzyć.
Na całym świecie muzykę do spektakli dramatycznych zazwyczaj (głównie z powodów merkantylnych) dobiera się z istniejących już kompozycji. Powstaje wtedy tzw. opracowanie muzyczne. Rzadziej, i to raczej na zamożnych scenach, muzykę zamawia się u kompozytora, potem ją nagrywa i wykorzystuje w tej konkretnej inscenizacji. Nazywamy ją muzyką teatralną. Dotyczy to zarówno teatrów dramatycznych, jak i lalkowych.
W naszym kraju muzyka teatralna (a złożyło się na to wiele powodów, o których może kiedy indziej) jest niezwykle bogato reprezentowana, ponieważ nie tylko ważne teatry zamawiały ją u twórców, ale był to proceder, przynajmniej w II połowie XX wieku absolutnie powszechny. W muzycznych zbiorach polskich teatrów spotykamy nazwiska naszych największych kompozytorów: Witolda Lutosławskiego, Krzysztofa Pendereckiego, Wojciecha Kilara i wielu, wielu innych. Teatr był otwarty na muzyczne eksperymenty, awangardę, ale też chętnie gościł jazz, etno, piosenkę poetycką, muzykę rozrywkową czy taneczną. Dlatego też to, co mieszczą albo mieścić powinny teatralne muzyczne archiwa, jest bogactwem nie do przecenienia i nie powinniśmy żadną miarą pozwolić temu bogactwu przestać istnieć.
Do tej pory w procesie tworzenia biblioteki Music Granar nawiązaliśmy współpracę z dziewięcioma teatrami w całym kraju. Jest to m.in.: Teatr Bagatela z Krakowa, warszawski Teatr Guliwer, Teatr im. W. Bogusławskiego w Opolu, Białostocki Teatr Lalek, Teatr Ludowy w Nowej Hucie czy Teatr Polski w Szczecinie. Dla kilku z nich kończymy etap digitalizacji ich zbiorów, co pozwoliło uratować zawartość z ponad 700 taśm magnetofonowych. Niestety, w kilku innych teatrach okazało się, że pochodzący z przeszło półwiekowej działalności dorobek uległ całkowitemu zniszczeniu (w jednym wypadku przyczyną była dziura w dachu, innym razem przeprowadzka spowodowana modernizacją i rozbudową teatru). Poza nielicznymi partyturami i zapisami nutowymi cała muzyka odeszła w niebyt. Czasami zdarza się też, że aktualna dyrekcja teatru, chyba przerażona koniecznością odgrzebywania jakichś tam taśm z zakurzonych kazamatów, niby zgodna co do tego, że byłoby szkoda, żeby ten dorobek przepadł, robi wszystko, by tego tematu nie podejmować i zbywa nas wszystkimi możliwymi trudnościami. No cóż, niby wszystko wiemy, ale czasami nie bardzo nam się chce…
Niezrażeni takimi zdarzeniami, pukamy do drzwi kolejnych teatrów i na pewno będziemy naszą bibliotekę sukcesywnie powiększali. Ciągle bowiem towarzyszy nam świadomość, że to, co przez te kilka lat zrobiliśmy, to czubek wielkiej góry, o której dużo wiemy, ale do odkrycia której trzeba jeszcze wiele pracy i czasu. A ten, jak się wspomniało, nie jest naszym sprzymierzeńcem.
Music Granar chce wypełnić lukę, która efektem wielu czynników od dawna powstawała i dzisiaj nadal nigdzie nie widać prób jej wypełnienia.
Czynników tych można łatwo się doszukać w opniach teoretyków i krytyków muzycznych, którzy w latach 60. ubiegłego wieku, formuując określenia: „muzyka ilustracyjna” czy „użytkowa” niejako automatem usytuowali muzykę teatralną jako mniej ciekawą, mniej ważną czy godną uwagi. Również teoretycy teatru, często nie bardzo czując się kompetentnymi, albo ograniczali się do wrażeniowego wspominania o muzyce w spektaklu („ciekawa warstwa muzyczna”, „nastrojowa muzyka”), albo w ogóle o niej nie pisali. Wydaje mi się, że też świadomość większości szefów teatrów muzykę traktowała po macoszemu, pamiętając jedynie o programach teatralnych, afiszach, projektach scenografii czy kostiumów. Niech znamiennym przykładem bedzie tutaj Cyfrowe Archiwum Narodowego Teatru Starego w Krakowie, teatru, dla którego muzykę pisali najwięksi polscy kompozytorzy, a o którym to fakcie w cytowanym archiwum nie ma ani słowa.
Platforma Music Granar od jakiegoś już czasu próbuje nawiązać współpracę z Instytutem Teatralnym i stworzoną przez Panią Dorotę Buchwald Encyklopedią Teatru Polskiego. To jedyne w naszej wirtualnej przestrzeni tak rozbudowane i kompetentne źródło informacji o dorobku polskiego teatru jest naszym zdaniem idealnym miejscem do linkowania naszych wszystkich pozyskanych dotąd, jak i dodanych w przyszłości, muzycznych dokonań teatralnych. Jesteśmy na dobrej drodze.
Na zakończenie chciałbym jeszcze wrócić do kilkukondygnacyjnej konstrukcji biblioteki muzycznej Music Granar. Mamy zatem parter: odzyskane i odświeżone teatralne utwory wspaniałych polskich kompozytorów, takich jak: Jerzy Maksymiuk, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Andrzej Zarycki, Krzysztof Dzierma czy Krzysztof Szwajgier, a z młodszego pokolenia Paweł Mykietyn czy Monika Kochanowicz. Ich utwory będziemy mogli pobierać i wykorzystywać w dowolnych projektach. Dalej jest pierwsze piętro: zakładka Polska Muzyka Teatralna, a więc te wszystkie archiwa, które udało nam się zdigitalizować: są tu obok ścieżek muzycznych zapisy audio fragmentów lub całych spektakli, czasami materiały z prób czy nagrań. I jest jeszcze piętro drugie: młodość. Niewyszczególniona dosłownie, dzielnie prezentująca się pomiędzy utytułowanymi mistrzami najmłodsza generacja kompozytorów zainteresowanych pisaniem do teatru, niektórzy już mogą się pochwalić sporym w tym temacie dorobkiem, inni dopiero zaczynają. Ale to spotkanie pokoleń, różnych epokowych wrażliwości, przedstawicieli technologicznych przepaści związanych jedną pasją: ciekawością i tajemnicą teatru, to spotkanie motywuje mnie najbardziej.