Burzliwe życie Jeana-Philippe’a Rameau to dla twórcy biografii wymarzone towrzywo, które może zamienić się w fascynującą opowieść. Czy znajdzie się w niej miejsce dla muzyki? Być może nie musi.
Życie Rameau obfitowało w zaskakujące zwroty akcji, niesamowite fakty oraz zabawne anegdoty. Kompozytor zmieniał posady, przemieszczał się z miasta do miasta. Parał się różnymi zajęciami i przyjaźnił z największymi przedstawicielami swojej epoki. A do tego miał trudny charakter.
Z anegdot opowiadanych o jego życiu dowiemy się sporo o stosunku jego współczesnych i jago samego do muzyki i o pozycji kompozytora w ówczesnym świecie. O sposobie myślenia o muzyce w owych czasach i o tym, jak on ewoluował. O relacjach, jakie zawiązywały się między reprezentantami różnych dziedzin sztuki i nauki i o tym, co z tego wynikało. O ówczesnych prawach autorskich i majątkowych. O tym, jak „promowano” wówczas muzykę. Jak ją studiowano. Biografia Rameau może stać się nieocenioną inspiracją i motywacją do naszej własnej twórczej aktywności. Czasami dojrzymy w niej także, niczym w lustrze, swoje własne odbicie. Czy to mało?
To właśnie Rameau wyrzucił za okno psa, który fałszywie szczekał. To właśnie on zwrócił uwagę udzielającemu mu ostatniego namaszczenia księdzu, że śpiewa nieczysto i to właśnie on – jak dowodzi autorka jednej z jego biografii – napisał kanon „Panie Janie rano wstań”. Jego librecistą był Wolter, w kwestiach związanych z teorią muzyki doradzał d’Alembertowi, a Rousseau był jego najbardziej zaciekłym wrogiem.
Świat przypomniał sobie o nim dwa wieki lat po jego śmierci, w latach 50. dwudziestego wieku. W Polsce wystawiany jest dość rzadko, choć ostatnio mieliśmy okazję zobaczyć dwie z jego oper – Les Indes galantes w reżyserii Natalii Kozłowskiej, wystawioną w kwietniu 2016 r. w Operze Bałtyckiej (wcześniej pokazano ją w Poznaniu w 2004 r. i we Wrocławiu w 2014 r.) oraz Pigmaliona, również w reżyserii Kozłowskiej, wystawionego w październiku 2015 r. w Operze Kameralnej w Warszawie. Francuski kompozytor i teoretyk muzyki z pewnością zasługuje na pamieć, chociaż… ukończył zaledwie cztery klasy! Uwaga, biografia zaczyna się od mocnego uderzenia!
1. Rameau ukończył zaledwie cztery klasy
Jean-Philippe Rameau urodził się w Dijon 25 września 1683 roku. Na polskim tronie zasiadał wówczas 54-letni Jan III Sobieski. Na tronie francuskim – liczący 45 lat Ludwik XIV. Na dwa tygodnie przed dniem urodzenia kompozytora, 12 września 1683, miała miejsce bitwa pod Wiedniem.
Ludwik XIV będzie rządził Francją jeszcze przez długie 32 lata. Jego nadworny kompozytor Jean-Baptiste Lully, który pracuje na dworze Króla Słońce już od 30 lat, wkrótce odejdzie (jego kariera zakończy się, jak wiadomo, nieszczęśliwym wypadkiem – zrani się w stopę prowadząc Te Deum przed Ludwikiem XIV i umrze wskutek infekcji). Nieco ponad 60 lat później pensja nadwornego kompozytora i następcy Lully’ego – już na dworze Ludwika XV – przypadnie naszemu bohaterowi, Jeanowi-Philippowi Rameau.
Zgodnie z wolą rodziców Jean-Philippe miał odebrać staranne wykształcenie w kolegium jezuitów i zostać urzędnikiem państwowym. Zdołał jednak ukończyć zaledwie cztery klasy, po czym został wydalony ze szkoły. Powód? Nie interesowało go nic poza muzyką. „W trakcie lekcji śpiewa albo pisze nuty” – relacjonował ojciec Gautier, nauczyciel Rameau w kolegium jezuickim. Przyszły kompozytor zakończył swoją szkolną edukację w wieku lat 13 i już nigdy do szkoły nie wrócił. Z biografii naszego bohatera dowiemy się przy okazji czegoś ciekawego o wychowaniu i edukacji dzieci w tamtych czasach.
2. Rameau poznały nuty, zanim nauczyły się czytać. Nie był wyjątkiem
Matka Jean-Philippe’a była córką notariusza. Ojciec – organistą. Twórca Les Indes galantes, najpierw poznał nuty, a dopiero potem litery. W tamtych czasach nie było to jednak niczym wyjątkowym, zwłaszcza w rodzinach muzyków. Notację muzyczną już we wczesnym dzieciństwie znali także Bach, Mozart czy Couperin. Muzyka towarzyszyła im od najmłodszych lat, do końca życia. Była uniwersalnym językiem, dzięki któremu mogli odnaleźć się wszędzie, gdziekolwiek się znaleźli. Dużo podróżowali. Wiedli wręcz awanturniczy tryb życia.
3. Życiorys Rameau jest pełen luk i nieoczekiwanych zwrotów akcji
W wieku lat 18 Rameau wyjechał na grand tour do Italii. Zabawił tam jednak tylko kilka miesięcy. Zapewne dlatego, że nie interesowało go nic poza muzyką… Wrócił z podróży, by przyłączyć się do wędrownej trupy muzyków, w której grał na skrzypcach. Co było dalej? Badacze biografii Rameau mają niemało trudności z odpowiedzią na wiele pytań dotyczących faktów z życia kompozytora. Historia rwie się z braku dokumentów i źródeł.
Młodego Rameau błąkającego się po kraju z grupą wędrownych muzykantów, odnajdujemy w 1702 roku w Avignonie, gdzie przyszły kompozytor, wówczas dwudziestoletni, pracuje jako organista. W tym samym roku podpisuje sześcioletni kontrakt na pracę organisty w Clermond-Ferrand. Jednak z nieznanych przyczyn kontrakt zostaje zerwany. Jak wynika z inskrypcji na pierwszym wydaniu utworów Rameau na klawesyn, w 1706 roku kompozytor mieszka i pracuje już w Paryżu. Jest organistą w kościele jezuitów. W roku 1709 opuszcza Paryż i wraca do Dijon, by przejąć stanowisko organisty po swoim ojcu. Kontrakt opiewa na sześć lat, jednak historia znowu się powtarza. Z bliżej nie ustalonych przyczyn, zanim skończy się umowa, Rameau przenosi się do zupełnie innego miasta. Miał trudny charakter? Był niespokojnym duchem? A może do tak częstych zmian zmusiły go okoliczności i trudny rynek pracy? Tak czy inaczej…
4. Jego droga do sławy była pełna meandrów i bardzo długa
Zrywał kontrakty, zmieniał pracodawców, przeprowadzał się z miasta do miasta, błąkał z muzyczną trupą… W roku 1713 jest już w Lyonie. Pracuje tam jako organista. W roku 1715 wraca do Clermont-Ferrand, gdzie podpisuje kontrakt na okres 29 lat. Ale już po siedmiu lub ośmiu latach z powrotem jest w Paryżu. Powody powrotu do stolicy Francji i okoliczności zerwania kontraktu w Clermont-Ferrand nie są znane. W tym okresie ma już na swoim koncie sporo kompozycji – utwory na klawesyn, kantaty i motety. Intensywnie pracuje także nad swoimi pismami z teorii muzyki, z których niedługo zasłynie.
Czy spodziewał się, jaka ciekawa czeka go przyszłość? W Paryżu otwierają się przed nim nowe możliwości. Nawiązuje relacje z najważniejszymi reprezentantami swojej epoki, encyklopedystami, filozofami. Kolejne zaskakujące zwroty akcji!
5. Wolter… był jego librecistą
Mając nieco ponad 40 lat Rameau na stałe osiada w Paryżu. Z początku jednak niezbyt dobrze mu się powodzi… Przez pewien czas pracuje jako kompozytor dla teatrów jarmarcznych, bez powodzenia ubiega się o posadę organisty w jednym z paryskich kościołów, a słynny librecista Antoine Houdar de La Motte nawet nie odpowiada na jego list z propozycją współpracy. Ale los w końcu się do niego uśmiechnie. Rameau trafia pod skrzydła znanego mecenasa, jednego z najbogatszych paryżan, Alexandre Jean Joseph Le Riche de La Popelinière. Kompozytor poznaje dzięki niemu luminarzy ówczesnego życia intelektualnego, a wśród nich Woltera, który specjalnie dla niego… pisze libretto. Opera miała nosić tytuł Samson, ale prace nad nią, choć osiągnęły dość zaawansowane stadium, nigdy nie zostały ukończone. W 1736 roku wystawienia Samsona zakazała cenzura i Rameau już nigdy nie wrócił do tej kompozycji.
6. d’Alembert… napisał pochwałę jego myśli teoretycznej
Jednym z adoratorów Rameau był Jean Le Rond d’Alembert, jeden z głównych redaktorów Wielkiej Encyklopedii Francuskiej. Słynny encyklopedysta nie tylko zachęcił Rameau do napisania traktatu o harmonii, który okazał się później jednym z jego najciekawszych dzieł teoretycznych. Napisał też pochwałę jego myśli w rozprawie Éléments de musique théorique et pratique selon les principes de M. Rameau, a także przeredagował niektóre artykuły z Encyklopedii tak, żeby zgadzały się z tezami głoszonymi przez kompozytora. Dodajmy, że proponował mu także zredagowanie haseł muzycznych do Encyklopedii. Jednak Rameau odmówił z braku czasu. Pracę przejął po nim nie kto inny, jak sam Jean-Jacques Rousseau, który…
7. Rousseau… był jego najbardziej zajadłym adwersarzem
Co jest ważniejsze w muzyce – melodia czy harmonia? Czy muzyka jest pochodną mowy? Czy muzyka wywodzi się z matematyki? Czy lepsza jest opera francuska czy włoska? Nad takimi zagadnieniami głowili się osiemnastowieczni francuscy myśliciele. Jean-Jacques Rousseau przybywa do Paryża, w którym Rameau mieszka już od dłuższego czasu, w roku 1741. Relacje między kompozytorem i teoretykiem muzyki a filozofem od początku źle się układają. Rameau ostro krytykuje stworzony przez filozofa nowy system notacji muzycznej. W niemiłych słowach wypowiada się o skomponowanej przez niego operze Les Muses galantes. Bez litości wytyka błędy w jego definicjach z zakresu muzyki, jedna po drugiej wykpiwa formułowane przez niego tezy. Rousseau nie pozostawał mu dłużny, chociaż jeszcze do niedawna był jego adoratorem.
Teorie i dzieła wykuwały się w owych czasach w nieustannej emulgacji i rywalizacji wielkich umysłów. Rousseau i Rameau reprezetntowali dwa różne ujęcia muzyki, Rameau pozostał przdstawicielem oświecenia, Rousseau tworzył podwaliny pod romantyczne ujęcie zasadniczych muzycznych tematów. Jednak w przypadku Rameau to działania na niwie muzycznej, a nie teoretycznej stanowiły fundament jego aktywności… Jak się okazuje, muzykologia nie powiedziała jeszcze na ten temat ostatniego słowa…
9. Rameau napisał kanon „Panie Janie rano wstań”
Dowiodła tego muzykolożka Sylvie Bouissou, autorka książki o Rameau, która ukazała się w 2014 roku przy okazji okrągłej rocznicy śmierci autora Les Indes galates. „Panie Janie, Panie Janie, rano wstań, rano wstań” – czy znalazłby się ktoś, kto nie zna tego utworu? Choć przyjęło się uważać, że jest to kompozycja o nieznanym pochodzeniu, Boissou dowodzi, że autorem tego popularnego utworu jest nie kto inny, tylko Jean-Philippe Rameau! Dowody? Dwa dokumenty z Bibliothèque nationale de France. Pierwszy to zapomniany manuskrypt z 86 kanonami, wśród których figurował również i „Pan Jan”. Zgodnie z napisem na stronie tytułowej, wykonanym ręką melomana i wielbiciela twórczości francuskiego kompozytora, adwokata z Lille Jacquesa Josepha Marie Decroixa, kanon skomponował Jean-Philippe Rameau. Drugi to manuskrypt Louisa Josepha Francoeura, który był skrzypkiem Opery Paryskiej w latach aktywności Rameau we francuskiej stolicy. Rękopis pochodzi z 1772 roku. Sensacja goni sensację, ale… najciekawsze jeszcze przed nami. Czeka nas jeszcze jeden nieoczekiwany zwrot akcji. Rameau pewnie sam się tego nie spodziewał.
11. Jean-Philippe Rameau zadebiutował operą w wieku… 50 lat
Rameau na stałe osiadł w Paryżu mając lat 40 lat, ożenił się w wieku lat 42 (wybranką jego serca została jego uczennica, 19-letnia Marie-Louise Mangot), a pierwszą operę, Hipolit i Arycja, napisał w wieku… lat 50. Jego talent objawił się wówczas w całej pełni. Kolejne opery przynosiły mu kolejne sukcesy. Aż do 50. roku życia Rameau komponował motety i kantaty, wydał także trzy księgi utworów na klawesyn. Jego rówieśnicy, kompozytorzy tacy jak Vivaldi (1678-1741), Telemann (1681-1767), Bach (1685-1750) i Händel (1685-1759) w wieku 50 lat mieli już na swoim koncie większość swoich największych dzieł.
Tematyka oper bywała egzotyczna. Skąd się wzięli egzotyczni bohaterowie w utworach Rameau? O czym to świadczy i co się za tym kryje? Pozostawmy odpowiedź na to pytanie wnikliwym biografom o otwartych umysłach.
12. Indianie to bohaterowie najpopularniejszej dziś opery Rameau
A poza Indianami – Turcy, Persowie… Jeden z najlepiej znanych dzisiaj utworów Rameau to opera-balet Les Indes galantes. Skąd wzięli się w nim Indianie? Jedna z czterech składających się na cykl części to Les Sauvages (Dzicy). Fragment powstał nieco wcześniej niż opera i został do niej dołączony już po premierze dzieła, pierwotnie składającego się z trzech części. Fragment, o którym mowa powstał z okazji wystawy, na której pokazywano w Paryżu „dzikich” – Indian z Ameryki Północnej.
Tyle o muzyce… Kompozytor ma przecież także i życie prywatne. Na koniec zatem garść anegdot, bo czymże byłaby bez nich prawdziwa biografia. Rameau z racji swojego trudnego charakteru stał się bohaterem niejednej zabawnej dykteryjki.
10. Rameau był uparty i trudny we współżyciu
Rameau uważany był za osobę niezbyt sympatyczną, drobiazgową, upartą. Gdy pracował jako organista w Clermont-Ferrand postanowił na pewien czas wyjechać z miasta, aby udoskonalić muzyczne umiejętności. Na drodze stanęli mu jednak przełożeni, którzy nie udzielili mu urlopu. Rameau postanowił zmusić ich, by zmienili zdanie. W trakcie uroczystości Bożego Ciała zaczął grać na organach co chwila się myląc. I grał tak, dopóki nie otrzymał pozwolenia na wyjazd.
13. Wyrzucił psa przez okno. Zwierzę fałszywie szczekało!
Masz kłopoty z intonacją? Strzeż się Rameau! Kompozytor nie miał litości dla ludzi nie trafiających w odpowiednie dźwięki. Nie miał jej nawet dla zwierząt! Pewnego dnia w trakcie wizyty u pewnej damy Rameau gwałtownie zerwał się z krzesła, zdenerwowany podszedł do siedzącej obok niego kobiety, chwycił siedzącego na jej kolanach psa i wyrzucił go… przez okno. Na pytanie, dlaczego to zrobił, odparł urażony: pies szczekał nieczysto! Anegdotę przytacza Lous-Sébastien Mercier w Tableau de Paris z 1781 roku.
14. Inteligencji i dowcipu – tak pożądanych w Wersalu – nigdy mu nie brakowało
Nie zabrakło mu ich nawet na łożu śmierci. Gdy do jego wezgłowia przybył wezwany na ostatnie namaszczenie ksiądz, Rameau wypowiedział tylko jedno zdanie. Gdy duchowy zaintonował pieśń, zwrócił mu uwagę, że okropnie fałszuje.
Po jego śmierci, na skutek splotu różnych okoliczności na 200 lat zapomniano o jego dziełach Popularnością przyćmił go w Paryżu Christoph Willibald Gluck (1714-1787). Kompozytor przybył do francuskiej stolicy w 1774 roku (dziesięć lat po śmierci Rameau) i zachwycił paryską publiczność operą Ifigenia w Aulidzie. Gluck skomponował w Paryżu sześć oper w stylu francuskim, z których prawie wszystkie spotkały się z wielkim aplauzem. Po rewolucji wciąż był grywany, podczas gdy dzieła Rameau popadły w zapomnienie. Wróciły na scenę dopiero po dwóch stuleciach, w latach 50. XX wieku.