OD REDAKCJI: Zachęcamy również do lektury II części artykułu.
_____
La vraye science et la vraye estude de l’homme c’est l’homme[2].
– Pierre Charron, De la sagesse trois livres (1601)
Die kraftlose Schoenheit hasst Verstand, weil er ihr dies zumutet, was sie nicht vermag[3].
– Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Phänomenologie des Geistes (1807)
Praca niniejsza nie pragnie stać się monograficznym opracowaniem teorii nowych mediów, filozofii kultury czy muzyki elektroakustycznej. Tego typu prace obecne są w literaturze od lat, będąc doskonałą podstawą merytoryczną i naukową, również dla badań prowadzanych przeze mnie. Niniejsza praca nie ma także na celu zburzenia tego, co już znane, nie jest jej ambicją rewolucyjne spojrzenie na podejmowany problem. Nie oznacza to jednocześnie, że prezentowany materiał nie jest nowatorski. Ten krótki wykład silnie koresponduje z kulturą postmedialną i kulturą społeczeństwa ponowoczesnego, a jego korzenie tkwią głęboko w tradycji filozoficznej. W efekcie, mam nadzieję, że praca ta stanie się nową perspektywą dla badań nad kulturą nowych mediów. Stanie się jak spojrzenie na dobrze znany pejzaż rzucone choć na chwilę po zboczeniu z głównego szlaku.
Niezbędne wydaje się uzasadnienie, czemu zagadnienia nowych mediów, estetyki muzyki oraz praktyki wykonawczej i instrumentalnej są w moim mniemaniu aż tak istotne. Niech swoistym mottem reprezentującym te motywacje stanie się zdanie typowe dla postawy oświeceniowej wypowiedziane przez Barucha Spinozę: „Non ridere, non lugere, neque detestari, sed intelligere”[4]. Aby omówić jakiś szczególny wycinek problematyki, którym w przypadku tej pracy jest relacja i zależność (o tym piszę szerzej w kolejnych akapitach), trzeba określić przestrzeń, w której dany wycinek występuje. Tą przestrzenią jest rozumienie. Stawiany problem jest pewnym ćwiczeniem myślowym, którego celem jest przybliżenie do pełniejszego rozumienia. Jednak „jakieś” rozumienie odbywa się już przed rozwiązaniem problemu. Jako muzycy instrumentaliści jesteśmy w stanie bez trudu zrozumieć dany utwór od strony technicznej, wykonawczej – mówiąc ogólnie: dzięki temu, że posiadamy umiejętność gry na instrumencie i umiemy odczytać partyturę, rozumiemy go na poziomie zapisu. Jednak czy utwór muzyczny, jakikolwiek by on był, jest aby na pewno tylko zapisem nutowym? Zdecydowanie nie. Jest pewną ideą twórczą. Powstanie utworu jest celowym działaniem kompozytora, a celowość jest zawsze powiązana z sensem. Już Arystoteles przekonywał, że żaden czyn człowieka nie może być pozbawiony sensu ani celowości (swego telosu). Zatem każdą podejmowaną przez człowieka czynność należy rozważać w szerszym kontekście hermeneutycznym[5]. Rozumienie dzieła sztuki bardziej przynależy w związku z tym do rozumienia człowieka, który je stworzył – użyjmy przewrotnie pojęcia „dzieła człowieka”. Kolejną płaszczyzną rozumienia będzie rozumienie kontekstu, w którym autor tworzy oraz w którym dzieło występuje. Niezbędne okaże się rozumienie czasu i miejsca, w którym powstaje. Płaszczyzny te można mnożyć na zasadzie budowania łańcucha uzasadnień dla każdego typu rozumienia.
Jednak pełne i kompletne rozumienie jest nieosiągalne z powodu ograniczeń naszej własnej perspektywy. Świat jest taki, jak go rozumiem, a rozumiem go na podstawie tego, co jest mi dostępne. W grę wchodzi ekonomia interpretacji polegająca na wyborze płaszczyzn rozumienia, które są dla nas osiągalne i które pozostaną kompatybilne z naszymi dotychczasowymi doświadczeniami. Podstawowym założeniem przyjmowanym w tej prace są ograniczenia psychobiologiczne oraz problem percepcji i jaźni, którymi zajmuje się psychoanaliza i filozofia postmodernistyczna. Czemu uważam to za tak istotne dla muzyka wykonawcy? Dla maluczkiego klarnecisty?
Powszechna jest opinia, że zawody artystyczne opierające się na odtwórstwie mają znamiona rzemiosła. Owszem, jest tak w zakresie opanowania własnego ciała, głosu czy instrumentu. Jednak znacznie wyższym posłannictwem wykonawcy jest przekazanie idei. Sprawą drugorzędną jest, czy chodzi o ideę będącą wymysłem wykonawcy, czy o ideę autora wydobytą przez interpretację odtwarzanego dzieła. By dopełnić tej roli jako przekaziciela idei, konieczne jest rozumienie hermeneutyczne (nawet jeśli nie jest ono przez nas w pełni uświadomione). Lecz co się kryje za pojęciem idei, którego używam? Idea jest pewną myślą, wizją, pomysłem i komentarzem do tego, czego doświadczamy ze świata. Idea jest refleksem rzeczywistości. Idea jest formą zawiązania się relacji między zewnętrzem a wewnętrzem nas samych.
Z tej, jak się wydaje, prostej przyczyny uważam, że im bardziej ten przysłowiowy „klarnecista” chce być muzykiem-wykonawcą (odtwórcą), tym bardziej jego wewnętrzny interpretator musi ćwiczyć się w rozumieniu świata. By rozeznać, skąd coś się bierze, trzeba poznać owo „skąd”, „coś” bowiem jest już nam w jakimś sensie dane. Mimo że to samo „coś” przy innym „skąd” będzie mogło okazać się czymś innym, a każde inne „skąd” czeka poza mitycznym hic sunt leones naszej świadomości i rozumienia. Istotą rozumienia nie jest posiadanie prawdy, ale jej nabywanie.
Multimedialność
Ekonomizując rozumienie, to znaczy dokonując jakiegoś wyboru perspektywy lub sposobu interpretacji (w obliczu niemożności osiągnięcia wszech rozumienia), należy szukać pytań, które w prosty sposób próbują rozwiązać zagadnienia rudymentarne, źródłowe dla danej problematyki. Wydaje się, że metoda ta odbiega już od metody hermeneutycznej, idąc, co wykazuję w kolejnych akapitach, w kierunku filozofii analitycznej i logiki filozoficznej. Metoda, którą wybieram i przedstawiam w niniejszej pracy, rezygnuje także z kategorii w ścisłym znaczeniu estetycznych do opisania dzieła sztuki.
Dwa pojęcia, lub dialektycznie – jedna para pojęć, które stają się apriorycznie teorematami dla wprowadzanej przeze mnie koncepcji, zachowują cechy uniwersalnej metody poznawczej. Stają się jakby wzorem, pod którego symbole można podłożyć odpowiednie wartości logiczne w zależności od kategorii podmiotowej. Pojęciami tymi jest para: relacja i zależność. Aspekty relacji i zależności stają się wycinkiem przestrzeni problemowej, której – co mam nadzieję wykazać – odsłonięcie dopuści najwięcej światła na przedmiot badań. Obowiązującą metodą analityczną (w znaczeniu greckiego οἰκονόμος; οἰκο – dom, νόμος – zasada, reguła, prawo; czyli coś prywatnego, niepublicznego i wewnętrznego), będzie odnoszenie podejmowanych zagadnień do problemu relacyjności i zależności.
Przedmiotem moich badań jest muzyka elektroakustyczna, to ona bowiem w mojej opinii najlepiej opisuje signum temporis kondycji kultury współczesnej. Muzyka elektroakustyczna jest przykładem sztuki multimedialnej, nosi w sobie ważki w ostatnim czasie problem przestrzeni wirtualnej i kultury cyfrowej. Jednocześnie jednak łączy te dwa światy, nie jest ani tylko czysto technologiczna, ani tylko antropologiczna, jest dziełem sztuki, w którym człowiek spotyka się z maszyną i w którym ludzka autonomiczność musi poradzić sobie z wirtualną obiektywnością algorytmów oraz z włączeniem jej do „sieci” kulturowej, w której stratosferze porządek pływów wyznaczają ideologie. Sztuka czerpiąca ze światów medialnych jest stanem spotkania podmiotu z przedmiotem[6].
Pojęcia relacji i zależności używane w kontekście muzyki multimedialnej powiązane są z pewną tezę problemową, którą przy najprostszym i dosłownym odczytaniu dopasować należy do dwóch warstw występujących w utworze elektroakustycznym, to znaczy warstwy instrumentalnej, wykonywanej przez muzyka-wykonawcę na żywo, oraz warstwy wykonywanej przy użyciu mediów elektronicznych. Teza ta opiera się na założeniu, że między tymi dwoma warstwami zachodzi jakaś relacja i jakaś zależność. W zasadzie takie rozumienie tematu na poziomie analizy muzycznej mogłoby być wystarczające, odkrywać można by wtedy elementy dialogiczne między obiema warstwami, obecność kontrapunktów, spójność brzmieniową, rytmiczną, tematyczną etc. Dokonalibyśmy wtedy podstawowej analizy formalnej dzieła muzycznego – analizy jakkolwiek cennej i pouczającej, niewnoszącej jednak zbyt wiele w pojęcie problematyki nowych mediów w kontekście analizy hermeneutycznej czy ogólnie filozoficznej.
Drugą skrajnością byłoby interpretowanie tezy postawionej w temacie w sposób uniwersalistyczny i potraktowanie relacji i zależności jako podstawy ontologicznej. Łatwo popaść w truizm, że wszystko jest oparte na relacji, wszak każdy sąd wydawany jest na podstawie różnicy między przedmiotem a podmiotem, dostrzeganie tej różnicy jest formą relacyjną. W filozofii dialogu relacja jest odnajdywaniem siebie w innym, „ja” w „ty”. Podstawą do takiej refleksji jest uświadomienie różnicy do tego stopnia, że „ty” to jest „ja różne o…”[7]. Chodzi o podobieństwo z pominięciem, inność tego samego, wreszcie o lacanowskiego „Innego” (le grand Autre, w odróżnieniu od „małego” innego – l’autre, które określa fazę rozwoju dziecka zwaną tranzytywizmem). Nie zaistnieje relacja dopóki nie zaistnieje pominięcie[8]. Niemniej jednak to, że pewną relacyjność można dostrzec w każdej dialektyce, nie oznacza, że każda dialektyka może zostać wyjaśniona przy użyciu pojęcia relacji.
Praca ta opiera się na rozumieniu tytułowej tezy jako relacji dwóch zbiorów, które są symbolizowane przez warstwę elektroniczną i akustyczną, a także przez podmiot (rozumiany uniwersalnie jako autor/wykonawca/odbiorca) i przedmiot (obiekt sztuki, byt wirtualny jak maszyna, algorytm etc.). Rozważania swoje prowadzę w oparciu o znaczenie warstwy elektronicznej nie tylko jako warstwy muzycznej odtwarzanej czy produkowanej przy pomocy komputera i dźwięków emitowanych przez głośniki, lecz jako symbolu postczłowieczeństwa[9] czy dehumanizacji, vide postępu i jego konsekwencji. Warstwa akustyczna stanowić będzie dla mnie symbol odniesienia do tradycji, refleksji nad doświadczeniem i humanizmu. Zastrzegam, że taki prosty podział będzie balansował na krawędzi dualizmu, jednak będę się starał unikać czysto dialektycznych wniosków, zaprzęgając w namysł nad nim tytułowe pojęcia relacji i zależności.
Relacja
Rozważania należałoby rozpocząć od zrozumienie znaczenia samych słów, objaśnienia ich horyzontu semantycznego i topografii problemowej, którą zakreślają. Na początku XIV wieku w język anglo-normandzkim relacioun oznaczało „związek, połączenie, korespondencję”, z końcem wieku znaczenie przesunęło się na czynność opowiadania, „relacjonowania” za pomocą słów. W języku starofrancuskim relacion znaczyło „związek, połączenie” i pochodziło bezpośrednio od łacińskiego relationem (accusative od relatio w nominative) oznaczające „przyniesienie, przywrócenie; odniesienie”. Łacińskim poprzednikiem tego słowa było relatus „przynieść, zwrócić”; re– „z powrotem, ponownie” + latus „noszony, niesiony”. W relacji zatem pojawiają się dwa lub więcej obiekty, które pozostają do siebie w jakimś wzajemnym stosunku, a stosunek ten określany jest właśnie relacją. Relacja też jest przeniesieniem czegoś z jednego obiektu na drugi. W relacji zachowany jest kierunek dążenia, obecne jest arystotelesowskie προς τί jako akt intelektualny poznania w odniesieniu „do czegoś”[10] będącego jedną z podstawowych kategorii bytowania substancji – stosunkiem. Gottfried Wilhelm Leibniz ujednolica pojęcia stosunku i relacji, uznając je za synonimiczne, opisujące związek dwóch przedmiotów[11]. Jednak, co istotne, odrzuca on kartezjański dualizm i spinozjański monizm, zastępując je uniwersum pluralistycznym. Podstawowe pojęcie filozofii Leibniza, czyli „monada”, nie jest jednością arytmetyczną i tylko numeryczną, staje się jednością dynamiczną. Monadyczność w relacji będzie dążyła do nieskończoności (artykulacji różnicy) zamiast do pojedynczości (ujednolicenia). Natomiast u Immanuela Kanta relacja (przyczynowo-skutkowa) jest jedną z kategorii intelektu poznania apriorycznego, tzn. sposobem, w jaki umysł porządkuje własne doświadczenia. Wreszcie w ujęciu dialektycznym, u Georga Wilhelma Friedricha Hegla, relacja jest określeniem opozycji zachodzącej między tezą i antytezą, a zaistnienie tej relacji skutkuje pojawieniem się syntezy.
Z punktu widzenia logiki relację interpretuje się jako pary lub n-tki uporządkowane. Ich językowym korelatem są predykaty, określające wzajemny stosunek dwóch lub więcej elementów. Z kolei w tradycji oświeceniowych nauk przyrodniczych określenie powszechnej relacji było ideałem poznania, a sama relacja była pojmowana arytmetycznie jako najbardziej przejrzysta teoria powszechnej logiki relacyjnej[12].
Materializm oświeceniowy odszedł od perspektywy substancjalnej do perspektywy przyczynowości. Jest to o tyle istotne przejście, że przyczynowość umożliwia relacji wyewoluowanie i wprowadzenie zależności. Mówiąc słowami Martina Heideggera z Bycia i czasu, perspektywa substancjalna opisuje byt bycia, jest kategorią ontyczną, natomiast przyczynowość dotyczy bycia bytu będąc już kategorią ontologiczną.
Różnica
W relacji rozumianej jako proces, można wyróżnić kilka stadiów, które ją przekształcają. Pierwszym etapem jest zapoczątkowanie relacji, czyli inicjacja, która ogranicza się do osiągnięcia samoświadomości na temat odrębności od innego podmiotu. Ważnym momentem kształtującym relację jest pojawienie się różnicy, dostrzeżenie odmienności „ja” i „nie-ja”. Różnica przyjmuje cechy weryfikacji podstawowych cech bytu. Wnioski z analizy różnicy będą dwojakie, z jednej strony analizowanie będzie objaśniało w sposób antytetyczny ruch dialektyczny, szukając jedności w syntezie, z drugiej zaś strony rozpoznanie artykulacji różnicy będzie dostarczało wiedzy na temat samego bytu, będzie derridiańskim différance podmiotu. Relacja odbywa się na poziomie hypokeimenonu (gr. ὑποκείμενον), czyli rdzenia podmiotowości będącego nośnikiem dla signifiant i signifié. Błędne będzie mówienie o relacji bez rozważenia zawartej w niej różnicy. Odróżnienie i rozdzielność są podstawą określenia relacji i stopnia zależności[13]. Jednak to nie różnica będzie własnością bytu, lecz wyłącznie własności nadane mu przez różnicę będą stanowiły o bycie[14]. Różnica pozwala odkryć jedność i tożsamość, staje się drogą do wytyczenia wspólnego wycinka dwóch zbiorów. Dopiero ta wspólnotowość jest podstawą do pojawienia się jakichkolwiek zależności. Zależność bowiem jest negocjacją przynależności tego, co wspólne, jest walką o nadanie znaczenia[15], która określi stosunek deterministyczny jednego z substratów. Walka ta ukonstytuuje to, czy stosunek obu bytów do siebie będzie relacją zależną (kategoria domknięta), czy zależnością relacyjną (kategoria otwarta). Jedna z tych dwóch kategorii stanie się formalną matrycą relacyjności. Podstawą do tych twierdzeń jest filozofia marksistowska oraz wyrażona przez Karola Marksa w Rękopisach ekonomiczno-filozoficznych myśl, że natura ludzka daje się zdefiniować wyłącznie jako system relacji[16].
Zależność natomiast jest związkiem nicości bytów elementów różnicujących podmioty, pozostających ze sobą we wzajemnej relacji. Choć ta nicość nie jest domeną „innego”, lecz własną tożsamością bytu: „moją” nicością jest to co znajduje się w „ty”. Nicość jest czystszą wersją bytu[17]. „Nie” (w sensie negacji) jest „tak” dla nicestwienia bycia (por. Heidegger: „Ja” zur Nichtung), czyli jest afirmacją przekształcalności i zmienności bytu[18]. Poddawanie się zależności będzie powrotem bytu do samego siebie. Negacja (zaprzeczenie) bytu zależnego ugruntowuje powstanie relacji, bowiem – po heglowsku – negacja jest zniesieniem samego siebie wymagającym powrotu.

Powyższa definicja „zależności” wypracowana drogą indukcji powiązana jest bezpośrednio z pojęciem „relacji” i faktycznie uznaje to rozumienie za podstawowe. Niemniej jednak ktoś może zwrócić uwagę, że biorąc pojęcie „zależności” en séparant, przypisać mu można całkiem inne znaczenia, bardziej lub mniej potoczne i obecne w codziennym języku. Tak jak każda zmiana perspektywy bowiem poszerza pole widzenia, tak każda kolejna definicja wzbogaca znaczenie, i choćby z tego powodu poświęcę uwagę także temu pojęciu.
Zależność
Przyglądając się polskiej etymologii, rdzeniem słowa „zależność” jest „leżeć”. Coś leży gdzieś, na/pod/z/obok etc. czymś/czegoś. Leżenie jest statyczne, niedynamiczne. Jednak już w języku francuskim dependace oczyszczone z prefiksu de- pozostawia pendance, podobne do pendant kojarzone z czasem, z trwaniem, zatrzymaniem obok głównego toku. W języku angielskim z jednej strony dependant i pendant ma w sobie skojarzenie wiszenia (pendant – wisiorek, pendulous – zwisający), z drugiej strony pending, podobnie jak we francuskim, trwa i czeka. Starofrancuskie (XIII wiek) pendant znaczy „zawisnąć”.
Podobna semantyka występuje w łacinie: pendere to „wisieć”, natomiast pondus znaczy „ciężar” (mierzenie jakiegoś ciężaru przez zawieszenie go i obserwowanie jak bardzo rozciąga się sznur). Można przypuszczać, że rdzeniem jest proto-indo-europejskie pen- oznaczające w różnych językach późniejszych „zakreślać, rozciągać, kręcić”. W języku greckim mamy πόνος oraz πονείν, czyli „trud, znój”.
Taką samą logikę słowotwórczą jak w językach romańskich zauważyć można w języku niemieckim, w którym semantyka rdzenia słowa została dosłownie przetłumaczona: Abhängigkeit → Ab-hängig-keit → Ab-häng-(ig)-keit. Häng oznacza wisieć. W języku polskim wydaje się, że lepszym, dosłowniejszym w tym sensie tłumaczeniem słowa „zależność” mogłoby być „zawisłość”[19] (jednak już niezawisłość ma inne konotacje semantyczne niż niezależność).
Zależność zatem wisi na czymś lub nad czymś, cechuje się biernością, oczekuje na następstwo relacji. Wiszenie czy leżenie w połączeniu z oczekiwaniem wykazuje pewną pasywność, wyraża także formę oczekiwania na ruch ze strony podmiotu, który tę zależność wprowadza. Stąd można zadać pytanie o zależność negatywną i zależność pozytywną, negatywna będzie wstrzymaniem inicjatywy w postępie relacji, pozytywna zaś stanie się oczekiwaniem na możliwość ponownego kształtowania tejże zależności. Jest ona pewnym specyficznym momentum relacji, jej zawieszeniem. Jednak wydaje się, że zawieszenie to nie jest wieczne, lecz jest tylko kadrem w filmie negocjacji znaczenia. Zależność, stając się operatorem egzystencjalnym, introdukuje ekonomię zależności, która sprowadza się do relacji negocjacyjnej dążącej do ustalenia znaczenia. Proces ten, będący dynamiką relacji, można sprowadzić do trzech typów: podporządkowanego, jednościowego lub kazualnego. W pierwszym typie podporządkowanym kryje się forma zniewolenia, które dotyka aspektu wolności, a także braku tej wolności. Można to interpretować jako sumę zbiorów A i B. Drugi typ jednościowy to typ syntetyczny, dialektyczny – pasożytniczy: jeden zbiór zawiera się w drugim. Natomiast trzeci typ kazualny określa część wspólną obu zbiorów A i B. Zagadnienie to można do pewnego stopnia opisać za pomocą języka teorii zbiorów i teorii relacji.
W każdym z trzech powyższych przypadków zależność wprowadza związek między strony, które łączy w relacji. Jeśli A jest zależne od B, to należy zadać pytanie, czy B może być jednocześnie zależne od A. Jeżeli zależność byłaby obustronna i wartość tej zależności byłaby jednakowa, to nie ma podstaw, by mówić o zależności, lecz o związku. Zależność wymaga hierarchii. To stopniowanie wprowadza aspekt etyczny w rozważania nad relacyjnością w ogóle[20], które już jednak wykraczają poza zakres niniejszej pracy.
Rozważyć chciałbym jeszcze zagadnienie, czy zależność odbiera wolność? Jak łatwo można dostrzec w otaczającej nas naturze i życiu biologicznym zależność często jest wręcz warunkiem przetrwania. Dla przykładu, płód jest w pełni zależny od organizmu matki, ta zależność jest niezbędna do przeżycia. Oczywiście płód nie ma wolnej woli, niemniej jednak hierarchizacja jest czytelna, a jak wykazałem wcześniej, hierarchia jest podstawą do powstania zależności. Innym przykładem niech będzie to, że jednostka jest w pewnym sensie zależna od społeczności, w której żyje. Rezygnacja w imię własnej wolności z pewnych kodów kulturowych tworzonych przez społeczność grozi wykluczeniem. Wyobraźmy sobie, że społeczność komunikuje się językiem X, jednostka z własnej woli odrzuca język X i komunikuje się językiem Y. Podobne przykłady można mnożyć w nieskończoność, także na polu muzyki elektroakustycznej, którą się wbrew pozorom zajmuję, między warstwą elektroniczną a akustyczną oczekuje się pewnej koherencji – mówiąc w kontekście estetycznym. Zatem wolna wola do wejścia w jakąś zależność daje wolność pełną, w tym do pozbawienia samego siebie pewnego wymiaru tejże wolności.
W filozofii chrześcijańskiej i u św. Augustyna zależność od Boga oznacza zawierzenie się Jemu, tzn. pełną ufność. Źródłem zła staje się refleksyjność i nasze samouobecnianie, odzwierciedlanie Boga oraz zamknięcie refleksyjności na samego siebie. Remedium na to jest rozbicie wsobności, jednak nie w celu porzucenia, lecz uznania własnej zależności od Boga[21]. Zależność zachodzi wtedy, gdy jeden z podmiotów posiada wolną wolę, ma zdolność wydawania własnych sądów i odczuwania pragnień. Zależność może je ograniczyć, ale nie wymazać. Z perspektywy teologicznej równowaga, która jest utrzymywana dzięki zależności, jest źródłem prawdy. Różnica dwóch podmiotów daje podwaliny do powstania proporcji między nimi. Harmonia między prawdą a doskonałą proporcją, czyli pięknem, według Anthony’ego Shaftesbury’ego nie oznacza jednostronnej zależności jednego od drugiego ani relacji kazualnej, lecz staje się relacją substancjalną dążącą do określenia istoty natury i sztuki[22].
Przeciwieństwem zależności opartej na różnicy będzie struktura zdehierarchizowana, w której każdy podmiot jest sobie równy, ciężko w tym wypadku mówić o zależności jednego od drugiego. Wartość semantyczna w takim wypadku nie będzie opierała się na kategoriach jednostkowych, jak w dotychczas opisanych przypadkach, lecz ilościowych, w których mnogość roju lub kłącza przeciwstawiana zostaje jedności.
_____
[1] Niniejszy tekst pochodzi z przygotowywanej książki Muzyka multimedialna w dobie cyfrowego panoptykonu, która ukaże się nakładem wydawnictwa Nieoczywistego jesienią 2026 roku.
[2] „Prawdziwą nauką i prawdziwym studium człowieka jest człowiek.”, P. Charron, De la sagesse trois livres, Chez David Douceur, Paris 1613, przedmowa do księgi I, s. 1.; [jeśli nie jest podane inaczej, tłumaczenie autora.]
[3] „Bezsilne piękno nienawidzi rozsądku, ponieważ rozsądek żąda od niego tego, do czego jest niezdolne.” G.W.F. Hegel, Fenomenologia ducha, przeł. Ś. F. Nowicki, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2010, s. 31.
[4] Nie śmiać się, nie płakać, nie nienawidzić lecz rozumieć : B. Spinoza, Traktaty, tłum. I. Halpern-Myślicki, Wydawnictwo Antyk, Kęty 2000, s. 335.
[5] Problem ten w odniesieniu do muzyki improwizowanej opisuję szerzej w książce: J. Paprocki, Trzy eseje o hermeneutyce muzyki, Wydawnictwo Nieoczywiste, Warszawa 2024.
[6] Por. N. Bourriaud, Estetyka relacyjna, przeł. Ł. Białkowski, Wydawnictwo MOCAK, Kraków 2012, s. 46.
[7] Nieskończoność możliwości jakie daje przyszłość zawsze jest ta sama, definiuje, określa i wyróżnia nas różnica, czyli ten splot możliwości, który wyrwaliśmy już nieskończoności. Jesteśmy różni na tyle, na ile różni się to, co przed nami zostało.
[8] Poruszane w tym akapicie zagadnienie „pominięcia” jest podstawą rozwijanej przeze mnie koncepcji „estetyki pominięcia” (the aesthetics of omission), którą omawiam w planowanej pracy [Estetyka pominięcia. Doświadczenie miejsca i pustki].
[9] Chodzi o pojęcie posthuman w znaczeniu jakie proponuje R. Braidotti.
[10] Por. Arystoteles, Kategorie 1 B 23-25 oraz Topiki 103 B 20.
[11] „związek nie jest niczym innym jak «odniesieniem wzajemnym» lub stosunkiem wziętym ogólnie”, w oryginale francuskim zdanie to brzmi klarowniej: „La liaison n’est autre chose que le rapport ou la relation, prise generalement.”. Por. G.W. Leibniz, Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, t. 2, przeł. I. Dąmbska, PWM, Warszawa 1955, IV, 1 ; § 7, s. 145.
[12] Por. É. de Condillac, La logique, ou les premiers developpements de l’art de penser (cz. II, rozdz. 7 i passim), w: Œuvres Complètes, T. XV Étude de l’histoire et logique, Lecointe et Durey, Paris 1822, s. 317-463, s. 433 nn. i passim.
[13] Por. D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej, przeł. Czesław Znamierowksi, Fundacja Aletheia, Warszawa 2005, Księga I.
[14] J.-C. Milner, Dzieło jasne, przeł. M. Gusin, Wydawnictwo Kronos, Warszawa 2017, s. 123.
[15] Podobnie u Karola Marksa, walka klas dotyczy tego co wspólne, czyli kapitału.
[16] K. Marks, Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 roku, przeł. Konstanty Jażdżewski, Książka i Wiedza, Warszawa 1958. Por. także: „To, co ludzkie, nie jest niczym innym niż «międzyludzkim» – skończonym zbiorem interakcji wytworzonych przez jednostki i utrwalonych przez instytucje oraz sposoby produkcji. To, co społeczne, nie opiera się zatem na żadnej «naturze», lecz jest tylko efektem nieustającego i szeroko zakrojonego dialogu, ciągłą próbą realizowania zbiorowo wytworzonej fikcji.” N. Bourriaud, Estetyka…, op. cit., s. 17.
[17] Por. E. Cioran, Ćwiczenia z podziwu, przeł. J.M. Kłoczowski, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2022, s. 178.
[18] M. Heidegger, Gesamtausgabe, t. 68, Vittorio Klostermann Verlag, Frankfurt am Main 1993, s. 47. ; Por. także: C. Malabou, Plastyczność u zmierzchu pisma, przeł. P. Skalski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2018, s. 70.
[19] W języku rosyjskim słowo to brzmi: зависимость [zavisimost’].
[20] Zbliża to w pewnym sensie do wniosków Søren Kierkegaarda, że ludzka egzystencja odbywa się na trzech etapach: estetycznym, etycznym i religijnym.
[21] Ch. Taylor, Źródła podmiotowości, przeł. M. Rychter, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2022, s. 263.
[22] „Albowiem harmonia, która zdaniem Shaftesbury’ego istnieje między prawdą a pięknem, nie oznacza zależności tej pierwszej od tego drugiego, ale ma właśnie zapobiegać próbom zakładania takiej zależności, jakiejś jednostronnej dependencji. Relacja ta jest relacją substancjalną, nie kauzalną, zmierza do określenia istoty natury i sztuki, nie zaś uprzedniości czy następstwa w ich wytworach [beauty is truth]”: Por. E. Cassirer, Filozofia oświecenia, przeł. T. Zatorski, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2010, s. 297.