Jaka jest polska fonografia? Na to pytanie starali się odpowiedzieć autorzy raportu Rynek fonograficzny w Polsce 2011/2012, którego wyniki zostały przedstawione podczas Konferencji 21 stycznia 2014 roku. Raport powstał jako projekt Polskiego Centrum Informacji Muzycznej POLMIC oraz Instytutu Muzyki i Tańca, a jego celem było zdiagnozowanie stanu polskiej fonografii w tym okresie. Podstawowym narzędziem zbierania informacji do projektu były wywiady z przedstawicielami pięćdziesięciu firm zajmujących się produkcją nagrań, płyt i plików dźwiękowych.
W raporcie poruszono kwestie takie jak: prezentacja polskiego rynku fonograficznego na tle rynków zagranicznych, wpływowi nowych nośników (cyfryzacji) na jego stan, zbadano struktury organizacyjne wielkich koncernów, średnich i małych firm wydawniczych, oraz przyjrzano się bliżej funkcjonowaniu i problemom, z jakimi spotykają się wydawcy różnej muzyki (muzyki poważnej, muzyki elektronicznej, hip-hop’u) oraz globalne koncerny. Raport wieńczy obejmujący 230 podmiotów (wciąż otwarty) katalog polskich firm fonograficznych.
Nie chciałbym szczegółowo opisywać w tym miejscu wyników badań, gdyż raport jest tak obfity w dane, że zajęłoby to osobny artykuł. Dla chętnych do zapoznania się z jego szczegółami, tekst raportu dostępny jest do bezpłatnego pobrania ze strony:
https://imit.org.pl/uploads/materials/files/Raport%20-%20Rynek%20fonograficzny.pdf
Niemniej, z podsumowania raportu wynika, że ciężko mówić w tej chwili o jednym rynku fonograficznym. Różnice pomiędzy wydawcami różnych gatunków muzycznych są tak duże, że wypadałoby raczej mówić o współistnieniu kilku rynków muzycznych. Nie zmienia to jednak faktu, że pomimo tych wyraźnych różnic, obecnie polska fonografia jest w okresie przejściowym, spowodowanym wejściem w życie nowych technologii, z którymi każdy z wyszczególnionych przypadków radzi sobie (bądź nie) na swój sposób.
Jedynym mankamentem raportu jest to, iż przedstawia on formę rynku fonograficznego sprzed 2 lat, gdy jego sytuacja zaczęła ulegać pierwszym zmianom – odnotowano wtedy pierwszy od 1998 roku wzrost przychodów ze sprzedaży muzyki. Od tego czasu rynek muzyczny – głównie za sprawą darmowych i legalnych serwisów streamingowych i sprzedaży muzycznych formatów cyfrowych – przekształcił się w niesamowitym tempie i dziś, na początku roku 2014, sprawy, które w raporcie dopiero raczkowały mocno określają stan rynku muzycznego nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Nie można jednak mieć do autorów pretensji z powodu tak późnego opublikowania swoich badań, gdyż praca jaką włożyli w jego powstanie – bardzo duża ilość rozmów z pracownikami wytwórni muzycznych, zestawienie danych i wyciągnięcie z nich stosownych wniosków – wnosi bardzo dużo wiadomości o stanie polskiego rynku fonograficznego w przełomowym dla niego okresie.
Raport ten jest świetnym początkiem do dyskusji nad kondycją polskiej fonografii. Jak podkreślił podczas spotkania Dyrektor Polskiego Centrum Informacji Muzycznej, Mieczysław Kominek – Raport był projektem pilotażowym, ale na pewno będzie jego kontynuacja. Jak dodaje Dyrektor Instytutu Muzyki i Tańca, Andrzej Kosowski: Nie wiadomo, czy stanie się to w formie tak analitycznego raportu, czy po prostu zestawienia danych. Na pewno IMiT co roku będzie prowadził i publikował takie zestawienia, ale ich analiza byłaby lepsza po dłuższym okresie czasu.
Po przedstawieniu wyników raportu w dalszej części konferencji odbyły się dwa panele dyskusyjne: Z perspektywy producentów oraz Wokół polskiej fonografii. Podczas pierwszego z nich przedstawiciele wybranych wytwórni muzycznych opowiadali o specyfice rynku, w jakim funkcjonują oraz o problemach, z jakimi zmaga się ich branża.
Nestor polskiej fonografii – Wydawnictwo Polskie Nagrania – niegdyś monopolista na polskim rynku muzycznym, obecnie egzystuje w stanie upadłości likwidacyjnej. Choć w ostatnim okresie Polskie Nagrania poszły z duchem czasu, proponując słuchaczom bardzo dobrze wydane – bogato ilustrowane, pełne wcześniej nie publikowanych bonusów – reedycje znaczącej części ich gigantycznego archiwum oraz dostosowało się do nowoczesnego rynku, proponując nagrania w formie cyfrowej, dalej pozostają w sytuacji bez wyjścia. Jak żalił się Dyrektor polskich Nagrań – Jan Popis: Jak to się mogło stać, żeby dziedzictwem narodowym zarządzali syndycy? (…) Żaden bank nie podpisze z nami umowy, bo jesteśmy dla nich trędowaci.
Wytwórnia DUX – w osobie Małgorzaty Polańskiej – specjalizująca się w wydawaniu płyt z muzyką poważną, wskazała na paradoks, w jakim znajduje się jej nisza wydawnicza: Mamy duże doświadczenie na rynku, szeroki katalog płyt, jesteśmy utytułowani (Fryderyki kurzą nam się na półkach),(…) ale niemożliwe jest , by płyta nagrana w bardzo dużym składzie na chór i orkiestrę się zwróciła. Jest to po prostu nierealne.
Wyżej wymienieni apelowali o pomoc ze strony Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego: Nie ma szans by kultura wysoka obroniła się sama. Potrzebna jest pomoc Ministerstwa. Jeśli zdamy się na prawa rynku będziemy spadać lotem koszącym w dół – mówiła Polańska. Apel ten poparł Dyrektor Generalny Kayax’u – Tomasz Grewiński – twierdząc, że wytwórnie specjalizujące się w wydawaniu muzyki wysokiej powinny tak jak teatry być wspierane przez Państwo, gdyż zainteresowanie nim jest nieporównywalnie mniejsze niż liczba odbiorców kultury masowej.
Wtórował mu głos z sali, że ważna jest edukacja nie tylko ta w sferze prawa autorskiego, ale przede wszystkim ta z kanonu polskiej kultury muzycznej. Postulował, by ludzie zaczęli odczuwać potrzebę zapoznania się np. ze Strasznym Dworem Moniuszki, bo niedługo firmy takie jak DUX nie będą miały w ogóle dla kogo wydawać płyt.
W zupełnie innej sytuacji natomiast zaprezentowały się trzy inne wydawnictwa, specjalizujące się w awangardowym jazzie i nowoczesnej muzyce poważnej For Tune, hip hopowe Wielkie Joł i łączący wydawanie płyt z managementem Kayax.
Reprezentujący Wielkie Joł Kamil Jaczyński jako klucz do sukcesu przedstawił dobry kontakt z odbiorcą, określenie swojej grupy docelowej i spełnianie jej oczekiwań. Musimy odwoływać się do świadomości naszych słuchaczy, uświadamiać ich, że kupując płyty nie topią pieniędzy w kulturze, ale właśnie ją wspierają. Podobnego zdania był wicedyrektor For Tune – Ryszard Wojcul – którego wytwórnia starannie dobiera swój katalog artystów, by trafić ich wartościową muzyką w gusta wąskiej grupy odbiorców, co ma swoje widoczne skutki: w zestawieniu 10 najlepszych płyt jazzowych wg miesięcznika „Jazz”, 5 pochodzi właśnie z ich oferty. Receptą na sukces dyrektora wytwórni Kayax jest kompleksowe zajmowanie się swoimi podopiecznymi w ramach tzw. kontraktów 360o, w których (obok wydawania płyt) firma jest również managementem artystów. Podkreślano również znaczącą rolę agregatorów – pośredników w sprzedaży internetowej – dla rozwoju rynku fonograficznego.
Pomimo wielu rozbieżności w potrzebach i strategii działa wyżej wymienionych firm fonograficznych, wszystkie z nich jako główną przeszkodę w zdrowym funkcjonowaniu rynku muzycznego w Polsce wymieniają dwie kwestie.
Pierwszą z nich jest monopolizacja rynku dystrybucji przez EMPiK. Polańska:
Empik wyciął konkurencję z rynku, (…) ale dział muzyki poważnej jest tam praktycznie zerowy. EMPiK zamawia u mnie mniej egzemplarzy płyty Jerzego Semkowa i Sinfonii Varsovia niż ma salonów w kraju (…)Robiąc „zakupy hurtowe” bierze 100 płyt na całą Polskę. Wojcul: Nasze płyty jeśli już są w empiku to znajdują się na półkach na poziomie stóp. Jaczyński: Jest tak, że sami sobie skręciliśmy ten bat chcąc mieć wszystko w jednym miejscu, ale nie może być tak, że jesteśmy skazani na jeden system dystrybucji. Niestety, mimo wcześniejszych zapowiedzi, wśród gości konferencji nie znaleźli się przedstawiciele EMPiKu.
Za drugi problem uznano natomiast platformy do płatnego udostępniania nielegalnej muzyki. O ile wydawcy wykazują się „tolerancją” względem odbiorców muzyki pobierających ją z nielegalnych źródeł, stawiając raczej na ich edukację w tej dziedzinie, o tyle bezwzględnie piętnują właścicieli płatnych serwisów hostingowych, które pobierają opłaty za rozpowszechnianie nielegalnych plików, w momencie, gdy można je legalnie pobrać z oficjalnego źródła, wspierając tym samym jej twórców.
W kolejnej odsłonie w bloku tematycznym Wokół polskiej fonografii dyskusja została zdominowana przez problematykę prawa mającego poprawić kondycję polskiej fonografii oraz zmian jakie przyniosła ze sobą cyfryzacja muzyki. Wszyscy z uczestników zaznaczali, jak w dobie sukcesu cyfrowych formatów muzycznych ważna jest edukacja odbiorców, wskazywanie im miejsca gdzie legalnie i bezpłatnie mogą słuchać muzyki w Intrenecie, bez potrzeby łamania praw autorskich.
Jak powiedział Pełnomocnik Prawny Związku Producentów Audio Video – Marek Staszewski: Przychody z odtworzeń zajmują coraz większą część w przychodach ZPAV. Nie mamy jeszcze wyników z roku poprzedniego, ale na pewno wyglądają one obiecująco. Streaming doprowadził do spadku nielegalnego ściągania muzyki. Dlatego potrzebna jest edukacja z możliwości korzystania z legalnych form odsłuchu muzyki. Dlatego też ZPAV propagując dobre wzorce udostępnił sporą listę tego typu miejsc za pośrednictwem swojego serwisu MUZZ-ON (www.zpav.pl/muzzon).
Zastępca Przewodniczącego Stowarzyszenia Autorów ZAiKS – Marek Hojda dodatkowo podkreślał: Kontrolujemy prawa z nośników fizycznych i cyfrowych. Z wszystkimi legalnymi streamingami mamy podpisane umowy.
W dyskusji uczestniczył także Dyrektor Departamentu Własności Intelektualnej i Mediów Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, – Karol Kościński – który jako narzędzia prawne mające na celu wspieranie polskiej fonografii wskazał istnienie tzw. „kwot muzycznych”, czyli wymogu przeznaczenia co najmniej 33% miesięcznego czasu antenowego radia na nadawanie piosenek, które są wykonywane w języku polskim, z tego co najmniej 60% puszczanych w tak zwanym „prime time’ie”, oraz obowiązujących przepisów prawa autorskiego (zarówno praw do fonogramów i wideogramów, praw majątkowych do testów i muzyki, oraz do wykonań). Jednocześnie żywił nadzieję, że w przyszłości w Polsce będzie funkcjonował system wspierania branży muzycznej przez Państwo, podobny do tego, jaki istnieje we Szwecji.
Przedstawienie raportu oraz odbyte po nim dyskusje pokazały, że kwestia polskiego rynku fonograficznego jest tematem budzącym wiele emocji. Sytuacja poszczególnych firm wydawniczych jest skrajnie zróżnicowana, a nowe sposoby dystrybucji muzyki, choć niosą ze sobą wiele nowych możliwości pozostają dla wielu wydawców „złem koniecznym”. Niezależnie od tego, jak rozwinie się polski rynek fonograficzny w najbliższych latach, jedno jest pewne – następuje pewien przełom w jego funkcjonowaniu. Podczas konferencyjnych debat padły dwa niezwykle ważne pytania: pierwsze, zadane przez Jana Popisa: Czy fonografia jest dziedzictwem narodowym? oraz drugie, autorstwa Marka Staszewskiego: Czy firmy wydawnicze są jeszcze potrzebne? Na oba te pytania padła jednakowa odpowiedź – TAK.
materiały prasowe