Zdjęcie: Anna Prokop

publikacje

Soundtrack your life. Krakowska audiosfera.

Zbiór ludzkich zmysłów to zestaw narzędzi umożliwiających nam doświadczanie otaczającego nas świata. Posiadamy ich pięć, z których na szczególne wyróżnienie zasługuje wzrok. Jako gatunek, polegamy na obrazie, czyli reprezentujemy dość szczególnym typ istot, obok innych funkcjonujących w królestwie zwierząt, takich, jak przykładowo sonarowce czy elektrolokatory. Hierarchia zmysłów na przestrzeni czasu ulegała zmianom –zaobserwować to można chociażby analizując pracę „Zrozumieć media” Marshalla McLuhana, który pisząc o mediach wyróżnił trzy akty rozwoju ludzkości i sposobów jej komunikacji. Wychodząc od człowieka plemiennego (oralnego), przechodząc przez akt II – eksplozję spójnego świata plemiennego, w którym człowiek staje się istotą piśmienną (prymat wzroku), McLuhan doszedł do aktu III, aktu implozji, globalnej wioski, w której korzystamy ze wszystkich zmysłów, a nawet tworzymy ich przedłużenia [1]. Jean Baudrillard w swoich pracach pisał o nastaniu ery wizualności, to jej nadawał pierwszeństwo na tle innych zmysłów, podczas gdy wspomniany wcześniej Marshall McLuhan zaobserwował powrót znaczącej roli odbierania dźwięków[2].

Jednak pierwszą osobą, która zwróciła szerszą uwagę na zaniedbywanie systemu percepcyjnego jakim jest słuch był Murray Schafer. To on dostrzegł zmianę we współczesnym pejzażu dźwiękowym, który przeistoczył się w środowisko lo-fi, charakteryzujące się stosunkiem dźwięków do zakłóceń na poziomie 1:1, co sprawia, że wychwycenie konkretnego odgłosu i rozpoznanie jego źródła staje się niemożliwe. W celu poprawy naszej kondycji słuchowej Kanadyjczyk postulował „czyszczenie uszu” i przywrócenie dźwięków naturalnych do miejskiej przestrzeni. Jak okaże się w dalszej części pracy, owo pojęcie „naturalności” jest określeniem ambiwalentnym, gdyż można traktować je z perspektywy piewców przyrody, jako synonim przymiotnika „niesyntetyczny”, lub jako wyraz oznaczający coś ogólnie przyjętego i powszechnie zaakceptowanego, co zresztą stanowi linię frontu pomiędzy wizją Schafera a podejściem Luigiego Russolo (naturą a przemysłem i technologią).

W miejskim pejzażu dźwiękowym odgłosy się ze sobą krzyżują, nakładają się na siebie, a przyczyną takiej sytuacji jest rewolucja przemysłowa, która wtargnęła do miast z nową paletą dźwięków wydobywanych przez maszyny. Odgłosy te początkowo określane jako „huk” mieszały się w XIX wieku z naturalnymi odgłosami dalece różnymi od industrialnych, metalicznych dźwięków. W ciągu kolejnych dziesięcioleci, wraz z technologicznym rozwojem, stosunek do takiego zmechanizowanego środowiska zmierzał w stronę akceptacji. Wydaje się jednak, że był on jeszcze daleki od możliwości nazwania go mianem „przyzwyczajenia”, gdy w 1914 roku Luigi Russolo wydał manifest zatytułowany „Sztuka hałasów”. Samo powstanie takiej pracy świadczy o zaobserwowaniu zjawiska hałasu, próbie zaadaptowania go, oswojenia, a może nawet zaprzyjaźnienia się z nim.

Russolo przewidział pewne muzyczne trendy związane z fascynacją dźwiękami maszyn lub, ogólniej mówiąc – dźwiękami otoczenia, które manifestują się już nie tylko w swoim naturalnym środowisku, ale także w oderwaniu od swojego źródła,  jako posiadające muzyczny potencjał. On zmienił ich kontekst, przenosząc je z miasta do zamkniętych przestrzeni hali koncertowych, a także poddał w wątpliwość dotychczasowe sposoby tworzenia i odbierania muzyki, co było przyczyną licznych prób jej redefinicji i nowym polem do popisu dla muzyki eksperymentalnej. Dźwięki nieinstrumentalne powoli stawały się atrakcyjne, a miasto, w idyllicznej wersji, miało przeistoczyć się w ogromną, otwartą przestrzeń koncertową, mieszkańcy zaś w jej słuchaczy.

Miasto tworzy przestrzeń, w której wszystkie sposoby słuchania (naturalne, mowy czy muzyki) wykorzystywane są często, ze względu na wielość i intensywność bodźców z miejskiego otoczenia. Mark Slouka pisze o świecie słuchowym jako inwazyjnym, gdyż nie posiadamy słuchowego odpowiednika powieki, więc często aby stłumić niepożądany dźwięk, nakładamy na niego kolejny[3]. Idąc za tym sposobem rozumowania, stwierdzić możemy,  że dźwięki mają nad nami pewną władzę, stawiają nas w podrzędnej pozycji – pytanie brzmi, czy mamy tu do czynienia z dźwiękową hegemonią czy też z dźwiękową uzurpacją, a więc czy podporządkowujemy się mu dobrowolnie czy też buntujemy się i stawiamy opór?

W 1969 roku Zgromadzenie Ogólne Międzynarodowej Rady Muzycznej UNESCO potępiło gwałcenie prawa człowieka do ciszy poprzez nadmierne odtwarzanie muzyki w miejscach publicznych i prywatnych, oraz postulowało rozpoczęcie badań związanych z wpływem takiego środowiska dźwiękowego na ludzki organizm[4]. Jej członek – Schafer kładzie nacisk na powrót do harmonii i zgodności z naturą, jednocześnie zdając sobie sprawę z faktu, iż nie będzie to możliwe do momentu, w którym znów nie uznamy ciszy za stan pozytywny. W roku 1993 została stworzona międzynarodowa organizacja World Forum of Acustic Ecology promująca działalności na rzecz ekologii dźwięku[5].

Jak widać, przestrzeń dźwiękowa nowoczesnych miast jest wysoce problematyczna. Człowiek jest zmuszony radzić sobie z nią na różne sposoby. By zbadać, jak wygląda to w Krakowie, gdzie mieszkam, postanowiłam podjąć się badań empirycznych.

Ich bazę stanowi teza, iż mieszkańcy zaadaptowali się do dźwiękowych warunków miejskich, wypracowując różnego rodzaju strategie. Sądzę, że miejski pejzaż dźwiękowy ma wpływ na kształtowanie indywidualnej, prywatnej przestrzeni dźwiękowej każdego mieszkańca, a nawet sprawia, że (obecnie) cisza jest w niej często stanem niepożądanym, gdyż doszliśmy do etapu uzależnienia od szumu. Jak konkretnie wyglądają sposoby adaptacji do dźwięków miasta osób je zamieszkujących? Czy miejski pejzaż dźwiękowy wpływa na to jak postrzegamy atrakcyjność konkretnych dźwięków? Czy miasto modyfikuje i wymusza konkretne sposoby słuchania? Czy mieszkańcy Krakowa odczuwają zjawisko dźwiękowej przemocy, a jeśli tak, to jak sobie z nią radzą? Na te i inne pytania starałam się znaleźć odpowiedź w wypowiedziach swoich rozmówców.

TERMINOLOGIA

Przez „prywatną przestrzeń dźwiękową” rozumiem przestrzeń, nad którą jednostka posiada całkowitą kontrolę i może ją zaaranżować według własnych preferencji[6]. W tym kontekście publiczna przestrzeń dźwiękowa to sytuacja, w której nie panujemy nad otaczającym nas środowiskiem dźwiękowym. Tytułowa audiosfera miejska będzie z nią tożsama, ponieważ pomiędzy nią a kreowaną przez mieszkańców miasta, indywidualną przestrzenią dźwiękową – dosłownie, fizycznie rzecz ujmując – nie dochodzi do oddziaływania, gdyż są one od siebie odgrodzone (np. poprzez dźwiękoszczelne pomieszczenia). Oczywiście, jest to wizja idealistyczna, ponieważ nie da się idealnie wyciszyć mieszkania albo absolutnie zagłuszyć miejskich odgłosów za pomocą słuchawek. Pragnę jedynie zaznaczyć, że w przypadku prywatnej przestrzeni dźwiękowej to jej posiadacz ma prawo decydować o tym, czy włączyć do niej dźwięki z przestrzeni publicznej, natomiast w odwrotnym przypadku – jednostka jest tylko jednym z wielu użytkowników przestrzeni miejskiej, do której musi się dostosować (może ją dźwiękowo współtworzyć, ale nie może jej sobie podporządkować). W swoich badaniach starałam się sprawdzić w jaki sposób „prywatną przestrzeń dźwiękową” rozumieją respondenci.

Dźwięk rozumiem w sposób najbardziej ogólny jako zaburzenie falowe w ośrodku sprężystym zdolne do wywołania wrażenia słuchowego, a także wrażenie słuchowe wywołane tym zjawiskiem[7]. Hałas jest określeniem bardziej problematycznym, ponieważ posiada większą ilość znaczeń i jako kategoria odgłosów jest ruchomy (subiektywny). Mel Gordon pisze, iż pojęcie hałasu było produktem ubocznym rewolucji przemysłowej, Aldous Huxley wymienia kilka jego rodzajów: hałas fizyczny, hałas umysłowy i hałas pragnień, a Christopher Small mówi, że dźwięki-hałasy to dźwięki o nieokreślonej wysokości i strukturze harmonicznej, a także te, których wysokości leżą pomiędzy naszymi dwunastoma stopniami oktawy i są uznane za „rozstrojone”[8]. W przypadku badań strategii adaptacji przydatna będzie jednak bardziej powszechna definicja hałasu, która uznaje go za dźwięk niepożądany, którego działanie może być uciążliwe lub szkodliwe dla człowieka[9]. Jeśli chodzi o ciszę, posłużę się wstępnie opisem stworzonym przez Johna Cage’a, który mówił:

Nie istnieje pusta przestrzeń ani pusty czas. Zawsze jest coś, co można zobaczyć, coś co można usłyszeć. W rzeczywistości, choć byśmy nie wiem jak próbowali uzyskać ciszę, nie uda nam się jej osiągnąć[10].

METODA BADAWCZA

Wszystkie opisane we wcześniejszej części zjawiska i tezy postaram się odnieść do odpowiedzi udzielonych mi przez grupę piętnastu respondentów zamieszkujących miasto Kraków. Do grupy tej zalicza się: 6 osób w wieku do 25 roku życia, 5 osób w wieku między 25 a 45 rokiem życia oraz po dwie osoby w kategoriach wiekowych 45-60 i 60+. Z każdą z tych osób przeprowadziłam wywiad indywidualny złożony z 52 pytań podzielonych na cztery kategorie:

a) wprowadzenie – pytania ogólne,

b) miasto,

c) przestrzeń domowa,

d) muzyka.

Muszę tutaj zaznaczyć, iż w zależności od odpowiedzi respondenta scenariusz ulegał drobnym modyfikacjom, a wynika to z faktu, że odpowiedzi na część pytań zawarte były we wcześniejszych wypowiedziach lub respondent nie miał styczności z konkretną sytuacją, zawartą w pytaniu. Rozmowy były nagrywane, o czym respondenci zostali poinformowani i wyrazili na ten zabieg zgodę.

REZULTATY BADAŃ I PRÓBA ANALIZY

Pragnąc uczynić tę część bardziej przejrzystą, znów pozwolę sobie na wstępie podzielić rezultaty na kilka kategorii. Pierwsza związana będzie z preferencjami dźwiękowymi, druga z definicjami prywatnej przestrzeni dźwiękowej, trzecia zaś dotyczyć będzie odczuć respondentów względem różnorodnych dźwięków z otoczenia.

1. Preferencje dźwiękowe

Dźwiękowe upodobania respondentów, ujawnione poprzez odpowiedzi na pytania o przyjemne i irytujące odgłosy, zapewne uradowałyby ojca dźwiękowej ekologii, ponieważ większość osób za najprzyjemniejsze uznaje dźwięki natury (wodę, ptaki, deszcz). W tej kategorii pojawiły się również odpowiedzi wyróżniające dźwięki basowe czy odgłosy zapalanego silnika (jedna osoba stwierdziła nawet, że przyjemne dźwięki stanowią głosy przyjaciół). W kontraście – za najbardziej irytujące i drażniące uznano uliczne odgłosy (samochody, tramwaje, motory, karetki i syreny alarmowe, a także krzyki). Głośna muzyka uznana została przez 5 osób za denerwującą, tak jak dźwięki wysokie i powszechnie uznane za drażniące (jak tłuczone szkło i zgrzyt kredy na tablicy) oraz przeklinanie. Czy faktycznie jesteśmy nastawieni do dźwięków miasta jako syntetycznych, wdzierających się do świata autentycznego doświadczenia (rozumianego jako fonosfera naturalna, bez ingerencji ludzkiej) jak twierdził Mark Slouka? A może sami obżeramy się dźwiękami „syntetycznymi” nie tylko na ulicach miast, ale również w swoich domach? Chcąc poznać audialny przebieg dnia respondentów, pytałam o dźwięki obecne w ich otoczeniu w momencie budzenia się i wstawania – 6 z 15 osób nie tworzy sobie audialnego środowiska, co oznacza, że większości towarzyszy podczas porannych czynności radio, muzyka bądź telewizor. Opisy sytuacji związanych z pracą czy nauką, czyli czasu, w którym potrzeba skupienia jest duża, pokazują, że respondenci dzielą się prawie pół na pół – pierwsza część funkcjonuje wtedy w ciszy, druga wytwarza audialną bazę. W momencie usypiania natomiast jest inaczej. Zdecydowana większość zgodnie twierdzi, że potrzebują wtedy wytchnienia od dźwięków. Wśród preferowanych w chwili odpoczynku dźwięków (poza muzyką) część respondentów wskazała białe szumy (takie jak lodówka lub suszarka) uznawane za dźwięki kojące i relaksujące. Warto przy okazji wspomnieć, że na pytanie dotyczące miejsc relaksu, spośród 26 wymienionych przez respondentów lokalizacji 15 nie stanowiło części łona natury (jak Bielany, lasek Wolski, park Decjusza) lecz były to: cmentarze, mieszkania, kawiarnie, puste kościoły, Wawel, a także Planty (mimo że jest to przestrzeń zielona, jest jednak, ze względu na położenie, miejscem o dużej intensywności dźwięków miejskich i ulicznych).

Warto zauważyć pewną sprzeczność. By ją pokazać, skonfrontuję teraz najbardziej jaskrawe, moim zdaniem, odpowiedzi związane z ciszą i tłem dźwiękowym. Otóż prawie połowa moich rozmówców uznała oba te stany za pożądane, w chwilach, w których mogli wytworzyć dowolne środowisko dźwiękowe. Jaka przyczyna stoi za tak paradoksalnymi stwierdzeniami? Można starać się ową sytuację wytłumaczyć powołując się na myśl Marka Slouka, który zwracał uwagę nie na wielokrotnie stwierdzane już korzyści płynące z funkcjonowania w ciszy, czy też na jej istotność jako elementu życia, ale na fakt, że otacza go kultura, która zaprzecza tym istotnym prawdom[11]. Wybija się tu na pierwszy plan stwierdzenie o miłość do ciszy jako miłości do tego, co zabijamy. Slouka pisze także o wszechobecnej i nieuchronnej wieży Babel zmuszającej nas do zmiany sposobu życia na konformistyczny, zdolny do adaptacji w dźwiękowej przestrzeni[12] – być może tworzenie dźwiękowego tła przez osoby preferujące ciszę nie sanowi sprzeczności, a właśnie wyraz konformistycznego sposobu życia, w którym z braku dostępu do ciszy nakładamy na hałas wybrane przez nas dźwięki, władamy nad pejzażem dźwiękowym na tyle, na ile jesteśmy w stanie. Ja jednak zastanawiam się, analizując dodatkowo dźwięki towarzyszące wspomnianym osobom o poranku, w czasie pracy i podczas zasypiania, czy faktycznie tworzone przez nie tło dźwiękowe spełnia funkcję opisaną powyżej. O ile zrozumiałym jest, że podczas pracy lub nauki nie zawsze można stworzyć odpowiednie dla siebie warunki zwiększające efektywność (więc w konsekwencji trzeba dopasować się do zastanych warunków dźwiękowych biura bądź mieszkania), to w czasie wolnym jednak mamy większe możliwości działania. Okazuje się jednak, że każda z tych osób rano włącza muzykę lub radio, mimo tego że, jak stwierdziło 5 osób z tej grupy we wcześniejszej części wywiadów, mieszkają w cichej okolicy – wniosek jest taki, że nie nadbudowują tła dźwiękowego na hałasie, lecz robią to na bazie ciszy. Zapewne pora dnia, aspekty psychologiczne i szereg innych czynników odgrywa tutaj istotną rolę, jednak ja w tej pracy traktuję ludzkie opowieści o dźwięku jako fakty, które staram się umieszczać w socjologicznym kontekście. Nawet jeżeli muzyka o poranku miałaby pełnić konkretną funkcję (np. pobudzenia), to wskazanym przez ową sześcioosobową grupę respondentów ogólnym stanem preferowanym jest cisza, którą jednakowoż dobrowolnie zapełniają tłem dźwiękowym.

Murray Schafer uznał, że obecnie stosunek do ciszy jest negatywny[13] – moi respondenci twierdzą w większości, że jednak jest ona stanem pozytywnym. Moją uwagę podczas badań zwróciło natomiast rozumienie ciszy wśród adresatów moich pytań. Często łączono pojęcie ciszy z łonem natury lub wiejską atmosferą „ciszy i spokoju”. Jak to wytłumaczyć? Prawie każdy z badaczy zajmujących się dźwiękiem zauważył, że tego typu środowiska obiektywnie nie są miejscami cichymi, gdyż „cisza” jest pewnego rodzaju konstruktem symbolicznym i utopijnym, więc całkowita cisza, rozumiana dosłownie, nie istnieje. A jednak moi badani zdają się wierzyć w jej istnienie, mimo tego, że czasem wybrzmiewa ona różnorakimi odgłosami. Na Zachodzie cisza była przez wiele stuleci niemodna[14] prawdopodobnie ze względu na swój symboliczny wymiar związany z końcem i śmiercią. Obecnie mamy modę na ciszę, ale połączoną z jeszcze większą niż kiedyś niezgodą na śmierć. Może stąd ta dźwięcząca pszczołami i szumiąca wiatrem cisza idealna? Hałas, na szczęście, nie sprawia aż takich problemów definicyjnych moim rozmówcom. Spośród różnych czynników klasyfikujących dany dźwięk do kategorii hałasu, najczęściej wyróżniana przez nich była głośność (czego nie uwzględniła encyklopedyczna definicja, na którą powołałam się w części terminologicznej), później kolejno jego: niespodziewany niepożądany i drażniący charakter.

Następnych kilka pytań odnosiło się do sposobów słuchania muzyki, czyli miejsca, sprzętu grającego oraz czasu jej odtwarzania przez badanych mieszkańców Krakowa. Większość respondentów wskazała w tej kategorii urządzenie, które wraz z pojawieniem się walkmenów przejęło połowę odpowiedzialności za początkowe oburzenie i głosy sprzeciwu względem nich, padające z ust socjologów, którzy uznawali ich działanie za „potencjalnie antyspołeczne”. Mowa tutaj oczywiście o słuchawkach, spośród grupy użytkowników mobilnych nausznych głośników, 10 korzysta z nich w domu i tyle samo poza nim, zatem 8 osób używa ich wszędzie. Co ciekawe, używa się ich nie tylko do odtwarzania muzyki lub korzystania z komputera, ale też w celu „odcięcia się od otoczenia”. Jeden z respondentów powiedział, że zakłada je, „kiedy chcę pobyć sam”, więc słuchawki w tym kontekście pełnią również pozamuzyczne funkcje.

Poza słuchawkami, 5 osób zadeklarowało swoje uczestnictwo w koncertach, które według nich stanowią najprzyjemniejszy i najbliższy sposób obcowania z muzyką. Natomiast tylko 3 osoby zwróciły uwagę na świadomy aspekt słuchania, czyli w przypadku muzyki, na poświęcenie całej swojej uwagi dźwiękowej kompozycji – takie słuchanie wymaga specjalnego wydzielenia czasu i przestrzeni. Jak wygląda zetem codzienne słuchanie? Ola Stockfelt wskazuje nam jedną z dróg do zrozumienia naszego kontaktu z muzyką na co dzień, pisząc:

Można przyjąć, że codzienne słuchanie jest zwykle silniej zdeterminowane sytuacją, w której trafiamy na daną muzykę, niż samą muzyką bądź pierwotną tożsamością kulturową słuchacza[15].

W tym ujęciu nacisk położony jest na dominację sytuacji nad zastaną muzyką. Mnie natomiast ciekawa wydaje się kwestia doboru muzyki do czynności, która jest praktykowana świadomie przez 4 osoby z grona badanych.

Wydawać by się mogło, że z takim typem słuchania mamy do czynienia od niedawna, lecz kontekst historyczny zaprezentowany przez Michała Liberę w książce Doskonale zwyczajna rzeczywistość wskazuje na głębsze korzenie tego zjawiska:

Oxford, 1748 rok. To właśnie tam i właśnie wtedy powstaje Holywell Music Room – pierwsza sala koncertowa w historii muzyki zachodniej. Wcześniej muzyka pojawiała się na ulicach, rynkach, prywatnych i publicznych koncertach organizowanych przez arystokrację w ich posiadłościach – ewentualnie w kawiarniach koncertowych, teatrach (jak w przypadku opery) czy kościołach. Holywell natomiast było przeznaczone wyłącznie dla muzyki, dla muzyki samej[16].

Zatem dopiero na pewnym etapie rozwoju kultury utworzyliśmy specjalną przestrzeń dla faworyzowanych dźwięków, podczas gdy wcześniej muzyka towarzyszyła codziennym czynnościom w sposób naturalny. Od momentu utworzenia Holywell, za „naturalny” sposób słuchania muzyki uznane zostaje słuchanie w odpowiedniej, przeznaczonej jedynie w tym celu przestrzeni sali koncertowej. Oczywiście, na przestrzeni historii, wraz z wynalezieniem nośników dźwięku i słuchawek, te tendencje się zmieniały, lecz obecnie (chcąc lub nie chcąc) jesteśmy znów zmuszeni do obcowania z muzyką w przestrzeni publicznej, a więc towarzyszy nam ona podczas czynności codziennych. Wydaje się, że historia zatacza koło.

Nasze możliwości i umiejętności świadomego słuchania wydają się schodzić na drugi plan, jednak istnieje grupa osób intencjonalnie dobierających muzykę do czynności. Jeżeli dokonujemy jakiegoś wyboru, musimy przeanalizować konsekwencje z niego płynące, starając się wybrać najkorzystniejszą opcję. W przypadku doboru utworów w zależności od swojego działania pragniemy zapewne uzyskać jakiś efekt w postaci np. stymulacji i motywacji do danego działania. Taki cel dość jednoznacznie kojarzy mi się ze zjawiskiem muzaka. Dlaczego? Otóż muzak, ze względu na funkcję, jaką ma pełnić jego odsłuch (motywacyjną, zwiększającą wydajność i kreatywność), a specyficzna forma dlatego, że miał działać uniwersalnie na wszystkich pracowników. W naszym przypadku zaś mamy oddziaływanie na jednostkę. Istnieje oczywiście różnica – tradycyjny muzak jest wytworem korporacji, natomiast „personalny muzak” nadaje nam prawo wyboru utworu, mającego (przynajmniej teoretycznie) artystyczne (a nie marketingowe) konotacje. Każdy człowiek inaczej odbiera muzykę, każdy indywidualnie koduje ją wewnątrz swojej kultury i emocjonalności, dlatego na każdego ma inny wpływ, stąd nazwanie tego typu muzaka „personalnym” wydaje się odpowiednim. Wciąż jest to jednak muzak – muzyka wtórna w stosunku do swojej funkcji. Zresztą audialne tło naszej pracy mogą stanowić także inne dźwięki. Obecnie możliwości ich doboru są coraz większe dzięki coraz rosnącej ilości aplikacji umożliwiających włączenie nagrania padającego deszczu, kawiarni, uniwersytetu, białego i różowego szumu w tle (takich jak: noisli lub coffitivity) oraz bibliotek dźwiękowych (np. freesound.org). Ogromna ilość odtworzeń i udostępnień świadczy o dużej popularności i potrzebie tworzenia dźwiękowego tła.

Wracając jednak do pytań związanych ze sposobem słuchania muzyki i krakowskich realiów – trzy osoby odpowiedziały, że nie lubią słuchać muzyki głośno i były to osoby z najstarszej grupy wiekowej, podczas gdy większość lubi odtwarzać ulubione zespoły głośno.

Zadałam również swoim respondentom pytanie związane z obecnością dźwięków z otoczenia w muzyce, której słuchają (rozumianych jako field recording, sampli nagrań wplatanych do utworów lub imitacji dźwięków naturalnych, czy też industrialnych przez instrumenty) – tu znów osoby w wieku 55+ nie były w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie, bo zwyczajnie było dla nich niezrozumiałe. Poza tymi trzema osobami wszyscy rozmówcy, niemal natychmiastowo, wyrazili swoje uznanie dla tego typu kompozycji. Taki układ reakcji respondentów potwierdza obserwacje związane z coraz większą popularnością korzystania z dźwięków otoczenia i coraz częstsze wplatanie ich do wielu gatunków muzycznych.     

2. Prywatna przestrzeń dźwiekowa

Słuchawki izolują słuchacza w prywatnej przestrzeni akustycznej, jak pisał Schafer,. Powstał nawet termin head space określający niepoznawalną żadnym teleskopem geografię umysłu. Słuchacza nie interesuje większość wydarzeń akustycznych „poza”, gdyż to on stanowi sferę, on jest wszechświatem. Schafer porównuje słuchanie przez słuchawki do Nada Jogi[17].

Respondenci zapytani o ową prywatną sferę uznali w większości, że jest to przestrzeń, w której to oni mogą dobrowolnie zarządzać dźwiękami (9/15 osób), więc to oni tworzą ową przestrzeń albo oni ją wybierają jako odpowiadającą ich gustom. Kilka osób uznało, że takim miejscem byłoby ich mieszkanie. Rozumienie to jest bardzo podobne do definicji stworzonej przeze mnie na potrzeby tej pracy w części związanej z terminologią. Pojawiły się jednak jeszcze inne spostrzeżenia. Pierwsze stanowi utożsamienie prywatnej przestrzeni dźwiękowej ze słuchawkami (co wpisuje się we wcześniejsze idee powiązane z tym urządzeniem), ale pojawiła się także inna, zaskakująca, odpowiedź udzielona mi przez 3 osoby – uznawały one, że prywatna przestrzeń dźwiękowa to „wszystko, co dociera do mojego ucha”, przestrzeń w jakiś sposób do nich doklejona lub otaczająca ich w każdym miejscu. Starając się zrozumieć taką definicję, dochodzę do wniosku, że osoby, które ją stworzyły, są na tyle przyzwyczajone do otaczających ich na co dzień dźwięków, iż nie odczuwają potrzeby wytworzenia dodatkowej przestrzeni, w której mogliby decydować od podstaw (bazowego stanu ciszy) o swoim dźwiękowym otoczeniu.

Należy w tym miejscu zmierzyć się z schaferowskim terminem soundscape, który został wymyślony, jak łatwo się domyśleć, poprzez analogię ze słowem landscape i oznacza tyle, co „pejzaż dźwiękowy”. Owo leksykalno-semantyczne pokrewieństwo przenosi się na wyższe poziomy znaczeniowe. Tak jak pejzaż nie jest naturą, a jedynie jej percypowanym przez człowieka fragmentem, tak samo soundscape nie jest fonosferą – jest jedynie jej częścią postrzeganą przez odbiorcę. Percepcja ma tu kluczowe znaczenie[18].

Odniosłam się do tego pojęcia, żeby pokazać, iż dana grupa odbiorców utożsamia pojęcie prywatnej przestrzeni dźwiękowej z pejzażem dźwiękowym miasta i własnych mieszkań – czyli wszystkimi dźwiękami, które docierają do ich uszu (osoby te także zyskały własną nazwę earwitness, czyli świadek dźwięku). Czy oznacza to brak potrzeby dźwiękowej prywatności? Trudno odpowiedzieć definitywnie. Możliwe, że taka potrzeba istnieje, możliwe nawet, że grupa świadków dźwięku rozumie jednak „prywatną przestrzeń dźwiękową” w podobny sposób, jak opisałam to terminologicznym wstępie, jednakże z taką różnicą, że w ich wypadku ta przestrzeń narażona jest na ciągłe zakłócenia płynące z otaczającego nas świata. Perspektywa ta byłaby bardziej egocentryczna, gdyż każda z tych osób stawia swoją prywatną sferę audialną ponad innymi, pragnie dominować w dźwiękowym pejzażu, ale z oczywistych powodów nie może, więc się z nim utożsamia. W pierwszej części swojego artykułu powołałam się na stwierdzenie „tam, gdzie nie ma ciszy, sfera prywatna miesza się ze sferą publiczną”[19], co może stanowić kolejną próbę wyjaśnienia podejścia świadków dźwiękowych – pytanie czy z odczuwalną ilością dźwięków w przestrzeni miejskiej w Krakowie faktycznie jest tak źle? Sam fakt wskazania, przez każdą biorącą udział w badaniu osobę miejsca ciszy, w którym się relaksuje świadczy o tym, że wciąż istnieją miejsca, do których można się udać w poszukiwaniu spokoju.

 3. Odczucia względem dźwięków otoczenia

Jakie dźwięki najbardziej wybijają się w przestrzeni miejskiej? Pytając o to uzyskałam dość jednomyślną odpowiedź: „SAMOCHODY!”. Pojawiały się też inne: „ludzie” oraz „kawiarnie” wraz z muzyką wydobywającą się z ich wnętrz. Najgłośniejszymi miejscami w Krakowie są według moich rozmówców Rynek, aleje Trzech Wieszczów oraz okolice Teatru Bagatela. Każde z tych miejsc (poza Rynkiem) wskazywane było przez maksymalnie trzy osoby, co oznacza, że nie ma przestrzeni w tak jaskrawy sposób głośnych, żeby automatycznie padały jako odpowiedź na pytanie o hałaśliwą przestrzeń. Dźwięk rozchodzi się, w ujęciu respondentów, równomiernie.

Ciekawie sytuacja prezentuje się w kwestii opinii na temat rozmawiania przez telefon w komunikacji miejskiej (naturalnie wśród osób, które z niej korzystają) – prawie wszystkich, bo aż 9 osób drażni, jeśli ktoś korzysta z komórki w tramwaju lub autobusie, 3 pozostałe osoby są w stanie to zrozumieć w przypadku, w którym ktoś prowadzi rozmowę cicho i krótko. Sytuacja prezentuje się ciekawiej, kiedy okazuje się, że znów większość spośród przemieszczających się komunikacją miejską osób jednak korzysta z telefonu (dodając przeważnie, iż robią to w sposób „zdawkowy”, czyli cichy, zwięzły i krótki). Dodatkowo zadałam pytanie, czy byliby za wprowadzeniem rozwiązania zastosowanego w japońskich szybkich pociągach (shinkansen): zakazu rozmawiania podczas podróży, zezwalającego jedynie na pisanie wiadomości przez telefon. W tej kwestii odpowiedzi podzieliły się po równo więc, pomimo drażniących doznań związanych z wysłuchiwaniem osobistych historii innych ludzi, pięciu respondentów nie chciałoby się ich pozbyć kosztem własnej dźwiękowo-komunikacyjnej wolności.

Oznak świadczących o tym, że mieszkańcy Krakowa cenią wspomnianą wyżej audio-swobodę, jest wiele. Pierwszą stanowią wyznaczniki jakimi kierują się podczas wyboru lokali (barów, kawiarni itd.), ponieważ, jak się okazuje, o ich decyzji przesądza przede wszystkim dobra i niezbyt głośna muzyka, która umożliwia konwersację, dodatkowo znaczenie ma też zdanie znajomych, z którymi mamy się spotkać i atmosfera miejsca. Zapewne w związku z tematyką całego wywiadu, zaledwie dwie osoby zwróciły uwagę na jakość i cenę menu (czyli dobre napoje). Jest to, mimo wszystko, jeden ze znaków sugerujących, że środowisko dźwiękowe ma dla nas istotne znaczenie. Okazuje się także, że Krakowianie wrażliwi są na dźwięki narzucane im w sklepach. Aż 10 osób stwierdziło, że muzyka, która byłaby zbyt głośna lub nie przypadła im do gustu, mogłaby spowodować opuszczenie przez nich lokalu, dwie osoby nie zwracają uwagi na dźwięk w takich przestrzeniach, a pozostałe uznały, że dowolna muzyka w takiej przestrzeni to element ją wzbogacający i odnoszą się do niej pozytywnie.

Mając na uwadze fakt wrażliwości respondentów na dźwięki w pewnych określonych kontekstach, zastanawiałam się, jak wygląda ich stosunek do miejskich rozwiązań związanych z ekologią dźwięku i w konsekwencji jego redukcją umożliwiającą normalne funkcjonowanie. Jednym z nich jest cisza nocna, którą 10 spośród 15 badanych uznaje za potrzebną, przy czym część osób zaznacza, iż wolałyby, żeby ciche zachowanie wynikało z kultury osobistej, a nie z przepisów prawnych. Wśród respondentów była też grupa wychodzą z założenia, że cisza nocna to dobre rozwiązanie, jednakowoż osoby mieszkające w centrum powinny pogodzić się z pewnym poziomem hałasu, ponieważ jest on naturalny w przypadku miasta (w dodatku goszczącego sporą ilość turystów), którego centrum jest nastawione na zysk pochodzący z przemysłu rozrywkowego – tam walka z hałasem stanowi walkę z wiatrakami.

Rozwiązania związane z ciszą można przeanalizować w kontekście towaru, który się sprzedaje[20]. Wystarczy zwrócić uwagę na wakacje, które reklamowane są obietnicami „oazy ciszy”, ceny mieszkań o podobnie atrakcyjnej lokacji (np. względem komunikacji z centrum), które są wyższe niż w tych „dźwiękowo zanieczyszczonych”. Dodajmy do tego „nieopłacalną” ciszę nocną w centrum Krakowa i ekrany uszczęśliwiające na siłę nie pytanych o zdanie mieszkańców (to właśnie brak konsultacji społecznej napędza przemysł związany z ekranami „gwarantującymi wyciszenie ulicznego ruchu”, ponieważ bez względu na warunki, trzeba opłacić ich zamontowanie, a później ewentualne demontowanie), a dostaniemy handel spokojem. Może się okazać, że hierarchię społeczną (ze wskaźnikiem ekonomicznym / materialnym potraktowanym priorytetowo) można przedstawić za pomocą dostępu jej przedstawicieli do ciszy, która staje się ekskluzywna, a więc zarezerwowana dla majętnych. Reszta, której nie stać na mieszkanie w zacisznej okolicy, dodatkowe systemy wyciszające pomieszczenia, aktywne słuchawki izolująco-wyciszające, tudzież wakacje możliwie daleko od miejskiego zgiełku, może jedynie nadbudowywać hałas na hałasie.

Przedstawiona powyżej sytuacja stanowi pewną dystopijną wizję, która jednak odbiega od uczuć mieszkańców Krakowa związanych z ilością dźwięków w mieście. Prawie połowa respondentów stwierdziła otwarcie, że przyzwyczaiła się do miejskich dźwięków i ich praktycznie nie słyszy. Ilość dźwięków jako dużą określiło 5 osób, a sformułowania „za dużo” użyły 3 osoby, z czego dwie powiedziały to w kontekście zaledwie kilku konkretnych miejsc. Zatem pozostała tylko jedna osoba, której postawa wykazuje potrzebę ogólnej zmiany w krakowskiej audiosferze.

PODSUMOWANIE

Życie miast na przestrzeni historii przejawiało się w charakterystycznych dla danych epok pejzażach dźwiękowych, za które odpowiedzialni byli jego mieszkańcy. Oni kreowali audiosferę, przykładowo – odgłosami targowisk czy przejazdów konnych, tak jak my dziś – jeżdżąc samochodami, rozmawiając w autobusie, sklepie lub grając na ulicy, i tak jak dźwięk towarzyszył im podczas handlu, tak nasze uszy bombardowane są muzakiem w sklepach. Sytuacja na pierwszy rzut oka faktycznie wydaje się być podobna we wskazanych przypadkach, ale jest jeden wskaźnik, który poza różnorodnością dźwięków i ich ludzkim źródłem wyróżnia obecną miejską przestrzeń dźwiękową – Pallasma zwraca uwagę, na fakt, że obecnie jest ona tak nasycona, iż nie ma w niej miejsca na echo:

Każde miasto ma swoje własne echo, które zależy od rozkładu i skali jego ulic oraz dominującego stylu architektonicznego i wykorzystanych materiałów. Echo renesansowego miasta różni się od miasta barokowego. Nasze miasta utraciły niestety jakiekolwiek echo. Szerokie, otwarte przestrzenie współczesnych ulic nie odbijają dźwięku, we wnętrzach współczesnych budynków dźwięki są zaś pochłaniane i poddawane cenzurze. Zaprogramowane nagrania z muzyką w centrach handlowych i przestrzeniach publicznych wykluczają możliwość akustycznego uchwycenia skali przestrzeni. Nasze uszy zostały oślepione[21].

Dźwięk czyni przestrzeń pojmowalną, a przynajmniej tak było w przeszłości. Obecnie poziom miejskiego szumu jest tak wysoki, że wymagał wypracowania przez mieszkańców strategii adaptacji i wyczulenia innych zmysłów, aby przywrócić sobie zdolność pojmowania miejskiej przestrzeni. W sytuacji, kiedy nasze „uszy są oślepione” i tracimy możliwość akustycznego osadzenia się w przestrzeni, tudzież wyczucia jej skali, prawdopodobnie nasz związek z nią ulega osłabieniu – możliwe, że dlatego coraz częściej sięgamy po słuchawki jako jeden z mechanizmów adaptacji.

Krakowskie środowisko dźwiękowe jest dość jednorodne („dźwięki zlewają się w jeden” powiedziała respondentka) – ze środowiska lo-fi w hi-fi jest w stanie przetransformować je karetka pogotowia lub mariacki hejnał. Wydaje się jednak, że w tej dźwiękowo-szumowej atmosferze mieszkańcy nie stracili dźwiękowej czujność, gdyż nieprzyjemny pejzaż dźwiękowy sklepu jest w stanie skłonić większości z nich,do opuszczenia lokalu, co więcej – są w stanie opisać charakterystyczne dźwięki swoich mieszkań. Większość respondentów uznała ilość dźwięków w Krakowie za dużą, twierdząc jednocześnie, że zdążyła się do niej przyzwyczaić, a część stwierdziła nawet, że „przestała ją słyszeć”. Ostatnie stwierdzenie obala zatem założenie Marka Slouki, iż „nie mamy dźwiękowej powieki”. Oczywiście, dosłownie jest to niemożliwe, lecz symbolicznie już tak – bazując na różnicy między „słuchaniem” i „słyszeniem” wypracowaliśmy mechanizm ignorowania odgłosów, które w olbrzymiej ilości atakują nasze uszy w postaci miejskiego szumu, rozumianego tutaj również jako pewnego rodzaju dezinformacja (ponieważ większość z docierających do nas bodźców dźwiękowych jest dla nas bezwartościowa, gdyż ich zlokalizowane jest niemożliwe, a forma często zniekształcona poprzez natłok innych dźwięków). Pewne dźwięki ukrywają inne, dając im się pod sobą schować[22].

W przypadku mieszkańców Krakowa nie są to jednak rozpaczliwe próby obrony przed nachalnymi dźwiękami, w sytuacji, w której cisza jest najbardziej pożądanym i nieosiągalnym stanem. Większość z osób, z którymi przeprowadziłam wywiad, ma własne, miejskie oazy ciszy (głównie parki i przestrzenie zielone), co świadczy o tym, że jest ona w Krakowie osiągalna. Mimo tego spora część osób, jako miejsce relaksu wybiera przestrzenie wypełnione dźwiękami. Co więcej, większość respondentów mieszkająca w cichej okolicy wytwarza tło dźwiękowe. Część mieszkańców korzysta z „prywatnego muzaka”, czyli dobiera muzykę do czynności. Większość badanych odpoczywa przy muzyce. Cisza, pomimo bycia uznaną za stan pozytywny, w rzeczywistości wydaję się być stanem niepożądanym. Otaczamy się dźwiękiem, być może się od niego uzależniamy, funkcjonując w tak „dźwiękowo zatłoczonej” przestrzeni miejskiej, ponieważ zaczęliśmy przenosić dźwięki z publicznej do prywatnej przestrzeni dźwiękowej poprzez muzykę. „Radykalizm dźwiękowy” wśród mieszkańców Krakowa także wydaje się stosunkowo mały, gdyż poza określonymi porami (głównie nocą i związaną z nią ciszą nocną) raczej skłonni jesteśmy pójść na kompromis i pomimo rozdrażnienia rozmowami innych pasażerów przez telefon w komunikacji miejskiej, nie jesteśmy skłonni wprowadzać ich zakazu, pomimo wysokiego poziomu hałasu w centrum, uznajemy walkę z nim za bezsensowną, ponieważ „pewne miejsca są nieściszalne” (jak powiedział jeden z respondentów).

Murray Schafer pisał, że warunkiem koniecznym funkcjonowania ekologii dźwiękowej jest, przede wszystkim, uznanie ciszy za stan pożądany – jak widać, działania teoretyka zwróciły uwagę na tą kwestię, można nawet powiedzieć, że udało mu się rozreklamować ciszę. Sukces tej reklamy widoczny jest jednak jedynie na poziomie teoretycznym, a nie praktycznym. Pomimo tego, zwrócił on słusznie uwagę na istotę otaczającego nas środowiska dźwiękowego i naszą rolę, jako odbiorców-słuchaczy (zawierająca się w słowie „słuchacz” sugestia postawy estetycznej pojawia się właściwie w języku polskim mimochodem[23]) i twórców-konstruktorów tej sfery. To spostrzeżenie nakłania do refleksji nad naszym sposobem funkcjonowania w miejskiej audiosferze – czy będziemy jedynie odbiorcami, którzy wypracowują strategie adaptacji i bezrefleksyjnie (lub/i nieświadomie) współtworzą fonosferę, czy też, podążając za echem Bauhausu i myślą Josepha Beuysa, będziemy kształtować rzeczywistość świadomie, w artystycznym duchu? To być może jedno z ważniejszych wyzwań, jakie przed nami stoją.

—————-

Bibliografia:

I. Eseje:

1. Cage John, I: Muzyka i jej inni: szum, dźwięk, cisza. Wprowadzenie, przeł. Maria Matuszkiewicz, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Ch, Cox, D. Warner, Gdańsk 2010, s. 26.

2. Gordon Mel, Huxley Aldous, Small Christopher,  Część pierwsza, Teorie, przeł. Maria Matuszkiewicz, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Christoph Cox, Daniel Warner, Gdańsk 2010, s. 21-23.

3. Klawiter Andrzej, Preis Anna, Słyszeć człapiącego grubasa. O tym, jak posługujemy się słuchem w życiu codziennym, w: Ekspektatywa_1, Katarzyna Krakowiak, Słuchawy. Projektowanie dla ucha, red. Elżbieta Petruk, Paulina Sieniuć, Bogna Świątkowska, Warszawa 2009, 41-49.

4. Russolo Luigi, Sztuka hałasów: Manifest Futurystyczny, przeł. Maria Matuszkiewicz, w: Kultura dźwięku. Teksty o muzyce nowoczesnej, red. Christoph Cox, Daniel Warner, Gdańsk 2010, s. 32-38.

5. Schafer Murray, Muzyka Środowiska, przeł. Maria Matuszkiewicz, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Christoph Cox, Daniel Warner, Gdańsk 2010, s. 52-63.

6. Schaeffer Pierre, Akuzmatyka, przeł. Julian Kutyła, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Christoph Cox, Daniel Warner, Gdańsk 2010, s. 106-112.

7. Slouka Mark, Nasłuchując ciszy: uwagi o życiu słuchowym, przeł. Maria Matuszkiewicz, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Christoph Cox, Daniel Warner, Gdańsk 2010, s. 64-71.

8. Sterne Johnathan, Miejskie media i polityka przestrzeni dźwiękowej, przeł. Helena Chmielewska-Szlajfer, Ewa Kanigowska-Giedroyś i inni, w: Ekspektatywa_1, Katarzyna Krakowiak, Słuchawy. Projektowanie dla ucha, red. Elżbieta Petruk, Paulina Sieniuć, Bogna Świątkowska, Warszawa 2009, s. 93-101.

II Książki:

1. Audiosfera miasta, red. R. Losiaka i R. Tańczuk, Wrocław 2012.

2. Ekspektatywa_1, Słuchawy. Projektowanie dla ucha, red. E. Petruk, P. Sieniuć i B. Świątkowska, Warszawa 2009.

3. Chęćka-Gotkiewicz Anna, Ucho i umysł, wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2012.

4. Libera Michał, Doskonale zwyczajna rzeczywistość; socjologia, geografia albo metafizyka muzyki, Wydawnictwo Krytyki Politycznej,  Warszawa 2012.

5. Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Ch. Cox i Daniel Warner, Gdańsk 2010.

6. Pallasmaa Juhani, Oczy skóry, Instytut Architektury, Kraków 2012.

III Artykuły online:

1. Cieśla Joanna, Żyjemy w hałasie ponad normę. Głośniej o hałasie, dostępne na: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1547509,1,zyjemy-w-halasie-ponad-norme.read [dostęp 21.02.2014].

2. Gradowski Robert, R. Murray Schafer pan od przyrody?, dostępne na: https://glissando.pl/tekst/r-murray-schafer-pan-od-przyrody/ [dostęp: 9.05.2014].

3. Gruszczyński Arkadiusz, Słuchanie przez architekturę, dostępne na: https://www.dwutygodnik.com/artykul/3373-sluchanie-przez-architekture.html [dostęp 22.02.2014].

4. Janiszewska Katarzyna, Kraków: na Kotlarskiej nie chcą ekranów, dostępne na: https://www.gazetakrakowska.pl/artykul/1015851,krakow-na-kotlarskiej-nie-chca-ekranow-moj-reporter,id,t.html [dostęp 21.02.2014].

5. Karpieszuk Wojciech, Rewolucja w Warszawie: wyznaczą strefy bez ciszy nocnej, dostępne na:

https://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,13684656,Rewolucja_w_Warszawie__wyznacza_strefy_bez_ciszy_.html [dostęp 21.02.2014].

6. Korzeniawskia Bartosz, Wizualność, interaktywność, nekrologia*, dostępne na: https://forum.gazeta.pl/forum/w,50,3424545,3450181,Wizualnosc_interaktywnosc_nekrologia_.html [dostęp 21.02.2014].

7. Russolo Luigi, Sztuka hałasów, dostępne na: https://rewolta.wordpress.com/2007/09/11/luigi-russolo-manifest-futurystyczny-sztuka-halasow-fragmenty/ [dostęp 21.02.2014].

8. Supernat Jerzy, MUZAK (muzyka marketingowa), dostępne na: https://www.supernat.pl/abecadlo_zarzadzania/hasla/muzak.html [dostęp 21.02.2014].   

9. Zwolińska Marta, Powrót żywych trupów, czyli Marshall McLuhan i nieśmiertelne tezy są teraz znajomymi. Lubisz to?, dostępne na: https://www.rozswietlamykulture.pl/reflektor/2010/08/01/powrot-zywych-trupow-czyli-marshall-mcluhan-i-niesmiertelne-tezy-sa-teraz-znajomymi-lubisz-to/ [dostęp: 21.02.2014].

IV Encyklopedie

1. Dźwięk, w: Encyklopedia powszechna PWN, dostępne na: https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/3896050/dzwiek.html [dostęp 22.02.2014].

2. Hałas, w: Encyklopedia powszechna PWN, dostępne na: https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/3896050/dzwiek.html [dostęp 22.02.2014].

Przypisy


[1] M. Zwolińska, Powrót żywych trupów, czyli Marshall McLuhan i nieśmiertelne tezy są teraz znajomymi. Lubisz to?, dostępne na: https://www.rozswietlamykulture.pl/reflektor/2010/08/01/powrot-zywych-trupow-czyli-marshall-mcluhan-i-niesmiertelne-tezy-sa-teraz-znajomymi-lubisz-to/ [dostęp: 21.02.2014].

[2]B. Korzeniawski, Wizualność, interaktywność, nekrologia*, dostępne na:

https://forum.gazeta.pl/forum/w,50,3424545,3450181,Wizualnosc_interaktywnosc_nekrologia_.html [dostęp 21.02.2014].

[3] M. Slouka, Nasłuchując ciszy: uwagi o życiu słuchowym, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Ch, Cox, D. Warner, Gdańsk 2010, s. 66.

[4]M. Schafer, Muzyka środowiska, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Ch, Cox, D. Warner, Gdańsk 2010, s. 61-62.

[5]Jak wyglądają tendencje związane z „wyciszaniem” miast w Polsce? Podczas gdy w Europie można zaobserwować tendencje do obniżania dopuszczalnego poziomu hałasu w przestrzeni publicznej – w Polsce został on podwyższony przez ministra środowiska na przełomie 2012/2013 roku do 70 dB, czyli poziomu, od którego jest w stanie spowodować odczuwalne przez mieszkańców problemy zdrowotne. (J. Cieśla, Żyjemy w hałasie ponad normę. Głniej o hałasie, dostępne na: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1547509,1,zyjemy-w-halasie-ponad-norme.read [dostęp 21.02.2014]). W Warszawie, w wyniku rozmów między urzędnikami a właścicielami klubokawiarni rozpoczętymi w 2012 roku, budzi się rewolucyjna myśl stworzenia miejskich stref bez ciszy nocnej

(W. Karpieszuk, Rewolucja w Warszawie: wyznaczą strefy bez ciszy nocnej, dostępne na: https://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,13684656,Rewolucja_w_Warszawie__wyznacza_strefy_bez_ciszy_.html [dostęp 21.02.2014]).

Podobny duch walki z wyciszaniem „na siłę” można zaobserwować w Krakowie, kiedy to mieszkańcy ul. Kotlarskiej są przeciw montowaniu ekranów przeciwdźwiękowych, ponieważ nie dopatrują się takiej potrzeby, a nawet dostrzegają więcej wad takiego rozwiązania niż korzyści (K. Janiszewska, Kraków: na Kotlarskiej nie chcą ekranów, dostępne na: https://www.gazetakrakowska.pl/artykul/1015851,krakow-na-kotlarskiej-nie-chca-ekranow-moj-reporter,id,t.html [dostęp 21.02.2014]).

[6]Idea związana z istnieniem „prywatnej” przestrzeni dźwiękowej wyłania się w okresie rozwoju profesji klasy średniej związanych z medycyną i telegrafią elektryczną w XIX wieku na terenie Europie i Ameryki Północnej. Lekarzom radzono, aby używali stetoskopów w swojej własnej przestrzeni dźwiękowej. Operatorzy telegrafów z kolei musieli opracować strategię blokowania odgłosów otoczenia, aby móc transkrybować wiadomości. Funkcją pierwszych budek telefonicznych, znajdujących się wewnątrz biur, była próba odizolowania rozmówców od głośnej przestrzeni pracy. W latach 20. w związku z dużą ilością skarg na „wynalazki epoki maszyn” zaczęto projektować budynki, które byłyby w stanie odseparować mieszkańców od zewnętrznego zgiełku (J. Sterne, Miejskie Media i polityka przestrzeni dźwiękowej, w: Słuchawy. Projektowanie dla ucha, Warszawa 2009, s. 95).

[7]więk, w: Encyklopedia powszechna PWN, dostępne na: https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/3896050/dzwiek.html [dostęp 22.02.2014].

[8]M. Gordon, A. Huxley, Ch. Small,  Część pierwsza, Teorie, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Ch, Cox, D. Warner, Gdańsk 2010, s. 21.

[9]Hałas, w: Encyklopedia powszechna PWN, dostępne na: https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/3909720/halas.html [dostęp 22.02.2014].

[10]J. Cage, I: Muzyka i jej inni: szum, dźwięk, cisza. Wprowadzenie, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Ch, Cox, D. Warner, Gdańsk 2010, s. 26.

[11]M. Slouka, op. cit., s. 65.

[12]Ibidem, s. 65. 

[13]M. Schafer, op. cit., s. 62.

[14]Ibidem, s. 62

[15]O. Stockfelt, Odpowiednie sposoby słuchania, w: Kultura dźwięku, teksty o muzyce nowoczesnej, red. Ch, Cox, D. Warner, Gdańsk 2010, s. 121.

[16]M. Libera, Doskonale zwyczajna rzeczywistość; socjologia, geografia albo metafizyka muzyki,  Warszawa 2012, s. 82.

[17]M. Gradowski, R. Murray Schafer – pan od przyrody?, dostępne na: https://glissando.pl/tekst/r-murray-schafer-pan-od-przyrody/ [dostęp: 9.05.2014].

[18]Ibidem.

[19]M. Slouka, op. cit., s. 65.

[20]Ibidem, s. 71.

[21]J. Pallasmaa, Oczy skóry, Kraków 2012, s. 63.

[22]M. Libera, Doskonale zwyczajna rzeczywistość; socjologia, geografia albo metafizyka muzyki,  Warszawa 2012, s. 165.

[23]Ibidem.

—————-

Tekt został wygłoszony na konferencji w Poznaniu, pt: Muzyka w przestrzeni publicznej: https://meakultura.pl/aktualnosci/konferencja-muzyka-w-przestrzeni-publicznej-938

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć