Rozmawiamy z dyrektorem Teatru im. S.I. Witkiewicza w Zakopanem Andrzejem Dziukiem w związku z premierą przedstawienia Halny (niebezpieczne sny). Nowy spektakl to projekt łączący w sobie elementy aktorskie z muzycznymi. Do współpracy przy kompozycji i organizacji elementów muzycznych i dźwiękowych Teatr zaprosił Józefa Skrzeka – wyjątkowego multiinstrumentalistę, kompozytora i wokalistę.
Eliza Moraczewska: Teatr w Zakopanem. Scena wyjątkowa, słynna z nietuzinkowych realizacji, jaki wpływ wywiera jej patron – Stanisław Ignacy Witkiewicz – na treści, do jakich sięgacie?
Andrzej Dziuk: Stanisław Ignacy Witkiewicz – jego osoba, twórczość a zwłaszcza jego historiozofia stanowi dla mnie źródło nieustającej inspiracji do weryfikowania myślenia o sobie, o sztuce i jej roli w świecie postępującej automatyzacji (mechanizacji) i tryumfu konsumeryzmu. Świecie, w którym człowiek przestaje być człowiekiem – traci bowiem (bezpowrotnie?) zdolność przeżywania uczuć metafizycznych.
EM: “Halny” ma być spektaklem zarówno teatralnie, jak muzycznie wyjątkowym. Co było pierwsze: pomysł na teatralną opowieść, na muzykę, czy od razu na widowisko, które połączy te elementy? Skąd pomysł na taki właśnie skład instrumentalny?
AD: Od samego początku myślałem o rodzaju widowiska teatralno-muzycznego, ale ze świadomością, że będzie to wyprawa (przygoda teatralna) w nieznane (“niebezpieczne sny”).
Duszo! duszo! Skądże w tobie taka wielka moc,
Żeś zbudziła wiatr uśpiony w tę przeklętą noc.
Henryk Zbierzchowski, Wiatr Halny (fragment).
fot. Krzysztof Surmacz
EM: Czyli mamy tu do czynienia z przekazem za pomocą muzyki, gestu, a mniej słowa. Czy to takie poszukiwanie ideału “trójjedynej chorei”, podobne jak w Wagnerowskiej operze, choć jednak zupełnie inne?
AD: To bardzo trafna analiza, bo jak przekazać wiatr? Pokazać go i jego oddziaływanie na człowieka, ludzkie zachowanie, samopoczucie, reakcje międzyludzkie etc. Można to zrobić za pomocą muzyki – ruchu – gestu – działania aktorskiego. Jeśli pojawia się tu słowo – to jako konieczny element.
Poza tym kiedy wieje (duje) trudno się rozmawia, ciężko się ze sobą porozumieć. Słowa bowiem “porywa ” wiatr.
EM: Czy to pierwsza współpraca Teatru z tym konkretnym zespołem instrumentalistów (Mirosławem Muzykantem, Józefem Skrzekiem, Stevem Kindlerem i Stevem Schroederem)? Skąd właśnie ten skład?
AD: Tak, to pierwsze nasze spotkanie. Z propozycją współtworzenia spektaklu zwróciłem się do Józefa Skrzeka – znakomitego multiinstrumentalisty, obdarzonego ogromną wrażliwością i wyobraźnią. Nie wiem, czy istnieje drugi Artysta tak wierny sobie w poszukiwaniu tego, co Nienazwane, jak Józef Skrzek.
Pozostałych muzyków tj. Mirka Muzykanta, Steve`a Kindlera i Steve`a Schroedera zaproponował Józef – ku mojej ogromniej radości. Wszak każdy z nich, to odrębny, niezależny artysta. Móc tworzyć z nimi wszystkimi przedstawienie Halny (Niebezpieczne sny) to dla mnie wielkie wyróżnienie, ale i wyzwanie. Warto wspomnieć tu o roli pani Marzeny Wnuk – koordynatora całego projektu.
EM: Jak to konkretne działanie ma się do wcześniejszych realizacji Teatru im. Witkiewicza w Zakopanem? Czy pojawiły się wcześniej tego rodzaju eksperymenty z muzyką? Czy macie w planach podobne doświadczenia z innymi twórcami, kompozytorami?
AD: Podobne doświadczenie? Jakoś może zbliżone do Halnego – choć przecież zupełnie różne – to spektakl TUUM EST na podstawie tekstów T.S.Eliota i muzyki Reicha (Music for 18 Musicans). W tej dość katastroficznej wizji świata muzyka Reicha była obecna od początku do końca – decydowała o rytmie spektaklu. Tekst, jaki jej towarzyszył, to:
…i tak się właśnie kończy świat
Nie wybuchem lecz skomleniem…
EM: Tam jednak, jak Pan wspomniał, jest słowo, tekst. Czy praca tylko z muzyką, muzyką czystą, bez słów, jest trudniejsza? A może bardziej inspirująca? Zostawiająca więcej miejsca na wielość interpretacji?
AD: Słowo? Tak – jest bardzo ważne. Musze zaznaczyć, podkreślić, iż praca nad Halnym była ekscytującą także dlatego, że scenariusz tworzyłem wspólnie z moim Zespołem – z aktorami. Ich etiudy aktorskie, dyspozycyjność były niezwykle intensywne. Często pokazywali osobiste, bardzo intymne przeżycia, emocje… To także istotna inspiracja. Słowo to raczej rodzaj monologu wewnętrznego, czy też wołania: Jestem, Jestem! Istnieję!, Zauważ mnie! – Pomóż mi! Źle się czuję z samym sobą. Czasami to słowotok. Wszystkie te sytuacje emocjonalne, duchowe dzieją się, (żyją)w przestrzeni z wiatrem.
EM: Trailer do spektaklu jest dość przerażający: błąka się na granicy onirycznego szaleństwa, a może już nawet choroby psychicznej. Tak też przedstawiony jest bohater spektaklu, halny, wiatr, który cieszy się złą sławą. Czy ten motyw skłaniał muzyków do poszukiwań dźwięków konkretnych? Deszcz, czy wiatr są przecież bardzo “muzyczne”…
AD: Tak, Dziękuję. Myślę, że trailer do naszego spektaklu, zrealizowany przez Dominika Rakoczego oddaje esencję tego „niebezpiecznego zjawiska”. Halny to pokusa: uwodziciel, ale i ten, który niszczy. Doprowadza człowieka do szaleństwa (także poprzez bezsenność, palpitacje serce itp.). Ale to także wiatr, który rodzi: oczyszcza, niszczy to, co stare, złe (spróchniałe), by zostawić – odkryć to, co silne, mocne w naturze, czyli w także w człowieku. Ujawnia jakąś bolesną prawdę o naszej ludzkiej kondycji i o naszej (jakże często lekceważonej) zależności od natury.
EM: Muzyka w spektaklu jest częścią tej natury: niebezpiecznej, dwoistej natury, która zabija i buduje?
AD: Muzyka – zwłaszcza taka, jaką tworzy Józef Skrzek i jego Przyjaciele to wibracje – „drżenie i bojaźnie”, lęk przed tym co nieznane, lęk przed śmiercią, ale i tęsknota za pięknem (harmonią). Barwa, brzmienie, instrumentacja, powtarzalność motywów, rytmiczności, czasami wręcz uwodzenie, a czasem ostry dysonans, bolesny, przeszywający. Tak jak wiatr (halny): gorący, spalający. Tak jak wiatr, tak muzyka przynosi potem oczyszczający deszcz (uspokojenie).
EM: A scenografia? Na ile odwołania do artystów sztuk wizualnych, którzy eksplorowali niebezpieczne rejony ludzkiej jaźni, były ważne przy wyborze kostiumów i innych motywów plastycznych? A może, z racji miejsca, odegrał tu swą rolę Witkacy?
AD: Ponieważ dotykamy Tajemnicy Istnienia, niemożliwego do pojęcia (zrozumienia?) naszej nierozerwalnej więzi z Naturą, pomyślałem, że przestrzeń spektaklu to „szczelina”. Coś pomiędzy „tu i teraz” a „tam”. Szczelina między tym, co jasne (oczywiste) i ciemne (tajemne). Z tej szczeliny wyłaniają się poszczególne Losy Istnienia – Cierpienia – Lęki – Nadzieje – Złudzenia. Konstrukcja sceny to pochylnia ( zbocze góry?), po której toczy się i wznosi postać aktor. To także szczelina światła.
Jeśli dwie skały (to, co zewnętrzne i to, co wewnętrzne) nakłada się na siebie (zderza ze sobą) powstaje coś na kształt dziury, przez którą delikatnie przedziera się światło.
Boję się snu, jak można bać się wielkiej dziury,
Pełnej trwóg, prowadzącej w świat nie wiedzieć który.
Już tylko nieskończoność widzę z wszystkich okien…
Charles Baudelaire, OTCHŁAŃ z KWIATÓW ZŁA, tłum. Mieczysław Jastrun, fragm.
EM: Tytuł spektaklu to “Halny. Niebezpieczne sny”. Czy zanim przyjdziemy obejrzeć spektakl, reżyser mógłby uchylić nam rąbka tajemnicy: zobaczymy i usłyszymy raczej “Koszmar z ulicy Wiązów”, czy Jungowską wykładnię sennego marzenia?
AD: Jeżeli miałbym wybierać to zdecydowanie Jurgowskie myślenie o „jaźni głębokiej”.
Nie zbliżaj się do swoich snów
Myślą tylko o sobie
Niczego nie pojmują…
EM: Jak reaguje publiczność na tego rodzaju działania? Czy ludzie inaczej się zachowują w kontakcie z muzyką w teatrze niż wyłącznie obcując ze słowem?
AD: Sam jestem ciekaw, jak widz odnajdzie się w tym śnie na jawie. Co poczuje? Przerażenie? Prawdę? Ocalenie? Dziękczynienie? Zobaczymy. Myślę, że warto spróbować przeżyć coś naprawdę istotnego. Mam nadzieję, że witkacowski Halny jest właśnie taki. Witkacy powiedział:
Piekielne pomysły działają na zmysły
a dusza gdzieś skryta
nikt o nią nie pyta.
Może jednak?…
EM: Dziękuję za rozmowę.
fot. Krzysztof Surmacz
————-
Ulotka znajduje się w załączniku. Więcej na: https://www.witkacy.pl/halny-niebezpieczne-sny.html