źródło wikipedia.pl

felietony

W cieniu szybowych wież

Kiedy popatrzymy na różne miejsca, gdzie rozwinął się przemysł, zwłaszcza ciężki, możemy zauważyć, że razem z nim wykształciła się duża aktywność artystyczna. Szczególnie, jeżeli lokalna społeczność (autochtoni i napływowi) mają w sobie żyłkę do muzykowania, tańca, aktorstwa itd.

Bierze się to często z potrzeby odreagowania trudów pracy. Niewielka robotnicza pensja nie dawała możliwości aktywnego uczestniczenia w zorganizowanych imprezach. Stało się to np. siłą napędową rozwoju tzw. elektrycznego bluesa w Chicago czy Detroit. Biedni pracownicy tamtejszych fabryk, często pochodzący z rolniczego południa USA, grywali piosenki, które przynieśli razem ze sobą ze swoich rodzinnych stron. A że w większości byli to czarnoskórzy potomkowie dawnych niewolników, ich muzyką był blues. Z czasem, gdy miasto stawało się coraz bardziej zaludnione, a przez to gwarniejsze, trzeba było te występy odpowiednio nagłośnić. I tak akustyczne utwory z Delty zastąpiły energetyczne kompozycje, gdzie duszne pola kukurydzy zostały wyparte przez hale fabryk, a chłopskie chaty przez czynszówki z downtown.

Wróćmy zza Wielkiej Wody i przenieśmy się na Górny Śląsk (konkretnie w jego wycinek stanowiący okolice aglomeracji katowickiej), bo dzisiaj będzie o muzyce z tego regionu. Tradycja wspólnego muzykowania i biesiadowania ze śpiewem jest nieodłączną cechą Śląska i pod tym względem wydaje się najbardziej rozśpiewanym obszarem naszego kraju. Oczywiście nie bez wpływu pozostaje historia tego miejsca i zamieszkująca ją ludność. Silne oddziaływanie kultury niemieckiej przyniosły ze sobą tradycję wspólnego spędzania czasu, często wykraczającego poza członków rodziny. Prawie zawsze miało to miejsce przy suto zastawionych stołach, a gdy goście dobrze pojedli i popili, chętnie zaczynali razem śpiewać i tańczyć. To bardzo dobry sposób na budowanie pozytywnych i trwałych relacji, które często były wystawiane na próbę przez trudy ciężkiego, górniczego lub fabrycznego życia. Mężczyźni musieli na sobie polegać, mieć do siebie zaufanie, że w trakcie wypadku w kopalni ktoś inny nie zawaha się iść z pomocą. Podobnie kobiety, w większości związane z górnikami modliły się o bezpieczny powrót mężów. Gdy tylko miasto usłyszało alarmowe syreny obwieszczające nieszczęście pod ziemią, wspólnie stały pod kopalnianymi bramami i wspierały się w żałobie.

Dodatkowymi bodźcami do budowania wspólnot były założenia architektoniczne w formie kolonii familoków, gdzie mieszkały rodziny zatrudnionych w konkretnych kopalniach. Do takich należy choćby Nikiszowiec, stanowiący obecnie jedną z dzielnic Katowic. W 2011 roku dzielnica ta została uznana za Pomnik Historii. 

Odzyskanie przez Polskę niepodległości i późniejsze powstania śląskie spowodowały, że część z terenów (np. powiat katowicki) została przyznana II Rzeczpospolitej. Wtedy też pojawiła się koncepcja, żeby wzmocnić polskie wpływy na tym obszarze. Robiono to m.in. przez sztukę, a konkretnie – komponowanie i upowszechnianie nowych piosenek (z czasem nawiązujących także do walk powstańczych, co miało już konkretny wymiar propagandowy). Podobnie, w czasach PRL, po docelowym włączeniu Górnego Śląska w granice Polski, przyjęto koncepcję ukazywania kultury śląskiej jako samodzielnej, pozbawionej niemieckiej przeszłości. Zastosowano metodę analogiczną do tej sprzed wojny, co zaowocowało powstaniem wielu nowych piosenek, które z czasem weszły do kanonu jako ludowa twórczość śląska, z którą de facto niewiele miała wspólnego. Część z nich była mocno promowana przez Zespół Pieśni i Tańca Śląsk, którego w 1953 roku współzałożycielem był Stanisław Hadyna – autor m.in. [piosenki] Karolinki. I tutaj jasno widać, że ówczesna władza miała dobrze przemyślaną strategię kontroli świadomości społeczeństwa realizowaną przez sztukę. Ułatwieniem był też fakt, że duża część Ślązaków została wysiedlona jako ludność pochodzenia niemieckiego. Na ich miejsce przybyli przesiedleńcy z Kresów, zniszczonych miast centralnej Polski, dawni folwarczni chłopi i wszyscy ci, którym przemysłowy Śląsk dawał szansę na nowe, lepsze i wygodniejsze życie, w porównaniu do tego, które mieli dotychczas. Oparcie gospodarki na górnictwie spowodowało, że rąk do pracy nie brakowało, ale też powoli gubiła się kulturowa odrębność tego obszaru. Oczywiście część obyczajów została (choćby obchody na cześć św. Barbary – patronki górnictwa i hutnictwa), zostało też wspólne śpiewanie w trakcie biesiad, ale kulturoznawcy zwracają uwagę, że wszystko to jest rodzajem namiastki faktycznej kultury śląskiej, swego rodzaju ,,Cepelią”, a nie historycznie umocnionym zjawiskiem. Jednak od kilku lat, na fali pewnego rodzaju mody, która dotknęła szerszą część Polski, można zauważyć chęć i próby powrotu do prawdziwego folkloru, który przetrwał gdzieś w  ludowych przyśpiewkach, wyblakłych zdjęciach i babcinych kufrach.

Co ciekawe, z jednej strony destrukcyjny kulturowo napływ nowych mieszkańców spowodował, że taka „patchworkowa” społeczność może stanowić podstawę do rodzenia się zupełnie nowych typów czy gatunków lokalnej twórczości, która rozprzestrzeni się daleko poza miejsce swojego powstania.

Sporym wydarzeniem okazało się powołanie w 1968 r. Studium Zawodowego Muzyki Rozrywkowej, które po roku przekształciło się w Wydział Muzyki Rozrywkowej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach. Obecnie to Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach im. Karola Szymanowskiego. Pierwsza taka placówka w Polsce, której samo założenie wskazywało, że partyjni decydenci zauważają szczególną rolę muzyki rozrywkowej w kulturze PRL. Było to o tyle ważne, że jeszcze kilka lat wcześniej za granie jazzu można było zostać relegowanym ze szkoły muzycznej każdego stopnia. Powstanie miejsca, w którym w sposób profesjonalny zajmowano się „lżejszymi” gatunkami muzyki, nie pozostało bez wpływu kształtowaniu się tamtejszego środowiska muzycznego związanego ze sceną bluesową, rockową i jazzową. Jednym z najważniejszych, katowickich festiwali jest dziś Katowice JazzArt Festival.

Już od początku lat siedemdziesiątych pojawiły się młode zespoły, które proponowały udaną fuzję tych gatunków. Oczywiście problemem był brak w oficjalnym obiegu płyt brytyjskich czy amerykańskich muzyków. Fakt rozdarcia śląskich rodzin pomiędzy RFN a PRL okazał się, w tej sytuacji, na swój sposób, zbawienny. W wysyłanych z Zachodu paczkach, oprócz ubrań czy artykułów spożywczych niedostępnych w naszych sklepach, były albumy Zappy, Hendrixa, Cream czy z repertuarem bluesowym.

Sztandarowym przykładem jest Silesian Blues Band, w którego pierwotny skład wchodzili m.in. Józef Skrzek, Apostolis Anthimos i Jerzy Piotrowski, a później także Ireneusz Dudek. Przechodząc przez okres współpracy z Czesławem Niemenem, aby w 1975 r., już jako SBB, nagrali album Nowy horyzont i stali się jednymi z pierwszych przedstawicieli rocka progresywnego w Polsce.

Od podobnego, rockowo-bluesowego repertuaru rozpoczynały też zespoły: Apogeum (później jako Bezdomne Psy i Śląska Grupa Bluesowa) oraz Apokalipsa, których członkowie (m.in. Jan Skrzek, Leszek Winder, Jerzy Kawalec, Michał Giercuszkiewicz i Marek Surzyn) z czasem stali się ważnymi postaciami polskiego bluesa i rocka.

Właśnie blues, podobnie jak w przywołanym na początku przykładzie z USA, zadomowił się na Śląsku. Wpływu środowiska śląskiego na polską muzykę popularną, do którego dołączyły takie zespoły jak Krzak czy Dżem nie sposób dostatecznie ocenić. Ich twórczość charakteryzowała się tak dużą rozpoznawalnością, że powstał termin „śląski blues”. Od 1981 roku, z inicjatywy Ireneusza Dudka organizowany jest Rawa Blues Festival, który, wychodząc od lokalnej imprezy, po latach dorobił się tytułu „największego światowego festiwalu bluesowego organizowanego pod dachem” (The World’s Biggest In-door Blues Festival) i gości prawdziwe gwiazdy tego gatunku.

Dla chętnych poznawania fenomenu muzyki funkcjonującej w ówczesnych realiach powołany został projekt Szlak Śląskiego Bluesa, gdzie w nowoczesnej formie aplikacji mobilnej w rolę przewodników wcielają się zarówno muzycy, jak i osoby związane z prowadzeniem klubów i organizacją koncertów.

Solidna blues-rockowa podstawa śląskich muzyków stała się punktem wyjścia do kolejnego muzycznego przewrotu. Od początku lat osiemdziesiątych można zauważyć powstanie i rozwój sceny związanej z mocniejszymi dźwiękami, czyli różnymi gatunkami metalu.

Na pewno do grona prekursorów takiego grania w Polsce należy Kat, który powstał w 1979 r. w Katowicach. Grupa początkowo poruszała się w stylistyce hardrockowej, ale wkrótce zmieniła koncepcję stając się jednym z pierwszych thrash-metalowych zespołów w naszym kraju. Także jako jedna z pierwszych zaczęła być kojarzona z satanizmem, od którego muzycy starali się odciąć (chociaż nie rezygnowali z nawiązań do niego jako wyrazowi wolności artystycznej i jednego ze sposobów realizacji twórczej). Pomimo różnych problemów wynikających z obranego rodzaju sztuki, udało im się nagrać sporo płyt i, z przerwami, grać do dzisiaj.

Z tego samego okresu pochodzi jaworzyński STOS tworzący pierwsze zręby polskiej sceny heavy-metalowej. Niestety duża ilość przetasowań w składzie zespołu i kilkuletni brak samodzielnego debiutu fonograficznego nie pozwoliły tej grupie trwale zaistnieć na rynku muzycznym.

Trzecim z zespołów tej fali metalu był katowicki Dragon. Od początku istnienia (rok 1984) był identyfikowany ze sceną thrash’u, chociaż z biegiem czasu coraz częściej nawiązywał do nurtu deathmetalowego. Ważnym faktem z historii tej grupy był debiut na koncercie inauguracyjnym festiwalu Metalmania w 1986 r.. Sam zespół, z przerwami, jest aktywny do dzisiaj.

Dochodzimy do ważnego sposobu organizacji życia muzycznego na Śląsku. Podobnie jak w przypadku Rawy Blues pojawił się pomysłodawca-organizator imprezy o konkretnym kierunku muzycznym – Tomasz Dziubiński. Został on jedną z najważniejszych osób w historii polskiego rocka i metalu. O ile same śląskie zespoły musiały z czasem zaakceptować przewagę np. poznańskiego środowiska metalowego (m.in. Wilczy Pająk/Wolf Spider, Turbo, Acid Drinkers), to właśnie jego starania miały bardzo duży wpływ na cały rock i metal w Polsce. Oprócz Metalmanii, Dziubiński powołał do życia wydawnictwo Metal Mind Productions (1988), które ma w katalogu setki licencji, miliony sprzedanych nośników (kaset, CD i DVD). Działa ono w charakterze agencji artystycznej zajmującej się organizacją koncertów (oprócz Metalmanii to około tysiąca przedsięwzięć nie tylko z nurtów rock/metal), zajmuje się dystrybucją nagrań pochodzących z wielu wytwórni fonograficznych, jak i wydawaniem polskiej edycji miesięcznika Metal Hammer. Od początku istnienia czasopisma redaktorem naczelnym był Dziubiński. Pomimo jego śmierci w 2010 r. sam MMP jak i organizowane przedsięwzięcia stale są realizowane na najwyższym poziomie.

Kolejna dekada to następny silny muzyczny sygnał ze Śląska. Tym razem był nim hip-hop. Muzyka pokazywała problemy społeczeństwa m.in. te związane z funkcjonowaniem w miastach, brakami perspektyw wśród młodzieży, które przyczyniały się do przemocy rodzinnej, obecności narkotyków czy wzajemnego odrzucenia młodych ludzi i otaczającego ich świata.

Trudno dziwić się, że właśnie ten rejon Polski stał się istotnym ośrodkiem ruchu rap/hip-hop. Podobnie jak w dużych amerykańskich miastach, będącymi jednocześnie znaczącymi obszarami przemysłowymi, zmieniająca się społeczno-gospodarcza rzeczywistość spowodowała znaczne pogorszenie warunków dla dużej grupy ludzi. W Polsce dodatkowo wiązało się to ze zmianą ustroju, który przez wiele lat opierał się na przemyśle górniczym. Lata dziewięćdziesiąte to poważny wstrząs, który dotknął przywiązane do tradycji śląskie rodziny. Coraz częściej okazywało się, że obraz tego rejonu jako silnego ośrodka produkcyjnego i wydobywczego, który bez trudu zapewnia sporą część dochodu budżetu państwa, a swoim mieszkańcom dobrobyt i dobrą organizację życia, nie do końca jest prawdziwy. Upadek kolejnych przedsiębiorstw pokazał, że sam fakt posiadania złóż potrzebnego surowca wcale nie musi równać się z wysokim standardem życia. Duża część dorastających wtedy młodych ludzi przekonała się, że to, co dotychczas kojarzyło im się z rapowanymi tekstami o niebezpieczeństwach i niewygodzie życia w Chicago, Detroit, Nowym Jorku czy Los Angeles, na ich oczach staje się prawdą i zaczyna ich bezpośrednio dotyczyć.

W 1994 r. w Katowicach powstał Kaliber 44. Po chwilowym nawiązaniu do rap-rockowego grania, szybko przeszedł do budowania stylu przypominającego Cypress Hill. Wydana w 1996 r. debiutancka Księga tajemnicza. Prolog stała się z miejsca jedną z najważniejszych płyt w historii polskiego hip-hopu. Podobnie też następna – W 63 minuty dookoła świata (1998), która szybko zdobyła status złotej. ,,Właściwy” etap historii składu kończy się w 2000 r., gdy trzeci album 3:44 praktycznie nie przynosi sukcesu komercyjnego.

W tym samym miejscu powstała też w 1998 r. Paktofonika, która również stała się legendą polskiej sceny hip-hopowej za sprawą płyty Kinematografia (2000).

Rodząca się trzy dekady temu scena jest aktualnie jedną z najmocniejszych gałęzi polskiego przemysłu muzycznego, a śląskie grupy, obok kieleckiego Wzgórza Ya-Pa 3 czy warszawskiego Trzyha/Warszafski Deszcz zbudowały podwaliny pod stale aktywną i żywą subkulturę zrzeszającą nie tylko muzyków, ale także grafików czy tancerzy. Historię rozwoju tego gatunku można było zobaczyć na wystawie Zajawka. Śląski hip-hop 1993 – 2003 prezentowanej nie tylko na Śląsku (aktualnie możliwe jest nadal zwiedzanie wirtualne).

Przedstawiając śląską scenę muzyczną należy wspomnieć przynajmniej o dwóch miejscach, które mają znaczącą pozycję na koncertowej mapie Polski. Są nimi katowicki Spodek i Stadion Śląski w Chorzowie. Bez tych dwóch obiektów historia imprez muzycznych organizowanych w Polsce miałaby zupełnie inny wymiar. Przez wiele lat stanowiły przestrzenie, do których ciągnęły rzesze fanów wszystkich gatunków muzyki rozrywkowej. To przykład sensownego zaangażowania ówczesnych lokalnych władz, reprezentowanych m.in. przez Jerzego Ziętka, w powstanie nowoczesnych, jak na tamte standardy, miejsc, które mogą spełniać rolę obiektów o charakterze sportowo-rozrywkowym.

Bez Spodka nie wyobrażamy sobie teraz, wspomnianych wcześniej, Rawa Blues Festival i Metalmanii, debiutanckiego koncertowego „dubletu” Metalliki w 1987 r. (jednego z większych występów zespołu w tamtym czasie – przez następne lata grupa kilkukrotnie odwiedzi Śląsk), największych koncertów Dżemu, Perfectu i Hey (również rejestrowanych na potrzeby wydawnictw płytowych i wideo), Deep Purple (także nagrywanego) czy występów Rammstein.

Z kolei chorzowski stadion to kilkudziesięciotysięczne imprezy z udziałem takich gwiazd, jak Dire Straits, Metallica, Rolling Stones, U2, festiwali Monsters Of Rock 1991 (m.in. Metallica i AC/DC) czy Mystic Festival 2005 (m.in. Iron Maiden, Kreator i Behemoth).

A to nie jedyne lokalizacje śląskich koncertów – jest przecież Dom Muzyki i Tańca w Zabrzu, siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach (NOSPR), Filharmonia Śląska, Zabrzańska, hale widowiskowo-sportowe (choćby w Gliwicach), kluby, puby, parki i wiele, wiele innych miejsc, w których można posłuchać każdego gatunku muzyki. To historia, teraźniejszość i przyszłość imprez takich jak Festiwal Prawykonań Polska Muzyka Najnowsza, Jazz i okolice, Silesian Jazz Festiwal, Festiwal Piosenki Żeglarskiej Tratwa, Odjazdy, OFF Festival, Tauron Nowa Muzyka, Festiwal Muzyczny Ku przestrodze i niezliczonej ilości koncertów, pokazów i prezentacji o charakterze artystycznym.

Jak widać ta część Śląska (jak z resztą cały region) „muzyką stoi”. Muzyką od poważnych wykonań orkiestrowych (które z braku miejsca nie znalazły się w powyższym tekście), przez blues, rock, metal, alternatywę i hip-hop po disco polo i muzykę biesiadną. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – od klasyki do mocnych brzmień, łącznie z tak karkołomnymi połączeniami, jak niby-wzorowane na „heimatmelodien” programy telewizyjne, które, po szybkiej analizie kulturoznawców i badaczy, sytuują ten obszar gdzieś między wschodnimi krańcami Zawiercia, przez Bawarię, aż po Meksyk i kraje Ameryki Południowej. Zaiste, cytując za Kazikiem (Porozumienie ponad podziałami):

Bo tygiel kulturowy może być tylko zdrowy
Tygiel kulturowy – pożyteczny i zdrowy

Trzeba tylko poszukać, znaleźć i wybrać coś dla siebie, do czego, oczywiście, namawiam i zapraszam.

Bibliografia

Numer ,,Muzyka na Śląsku. Konteksty” został wydany dzięki wsparciu partnera Katowice Miasto Ogrodów.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć