Artur Ruciński – baryton, jeden z najwybitniejszych śpiewaków operowych na świecie, występuje na najbardziej renomowanych światowych scenach, absolwent Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Występował w wielu wybitnych rolach, m.in. Eugeniusza Oniegina (Eugeniusz Oniegin), Janusza (Halka), Papagena (Czarodziejski flet), Sharpless (Madama Butterfly). Współpracuje z teatrami operowymi w Krakowie, Łodzi, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu, Bydgoszczy.
Joanna Stanecka: Pełnisz funkcję ambasadora w kampanii społecznej Save the Music, którą prowadzi Fundacja MEAKULTURA. Wśród ambasadorów mamy grupę cudownych ludzi, m.in. Łukasz Borowicz, Tomasz Konieczny, Jakub Józef Orliński, a celem kampanii jest wspieranie wartościowej muzyki. Jak można wspierać dobrą muzykę?
Artur Ruciński: Muzyka i sztuka nie mogą istnieć bez mecenatu i tego rodzaju wsparcie powinno płynąć z wielu stron. Przede wszystkim należy uczulać nasze elity na to, że żaden naród nie ma przyszłości bez kultury i sztuki. Celem ambasadorów powinno być szukanie osób zamożnych, które zrealizowały już swoje potrzeby materialne, a teraz mogłyby skierować uwagę na młodych artystów i otoczyć ich finansową opieką lub wspomóc akcje propagujące ich twórczość. Myślę, że to ważne zadanie właśnie dla nas – tych wszystkich osób, które odniosły sukces zawodowy. Gdy tylko czas mi pozwala, chętnie biorę udział w koncertach odbywających się w bardzo małych ośrodkach kultury, nie tylko w Polsce, ale i za granicą, właśnie po to, aby docierać do osób, których nie stać na wyjazd do dużego miasta, nie mówiąc już o zakupieniu biletu.
Trzeba apelować do rządzących, aby podstawowa edukacja muzyczna wróciła do szkół. Moi przyjaciele z Włoch opowiadali o bardzo smutnych skutkach polityki byłego premiera Silvio Berlusconiego, który ograniczył w szkołach przedmioty związane z kulturą i sztuką, ponieważ działalność artystyczną uważa on za bezproduktywną, artystów zaś za pasożytów. Skutki tego są opłakane.
We Włoszech spadło zainteresowanie muzyką, a i poziom oper bardzo się obniżył. A Włochy to przecież kolebka opery. Naród ten, który słynie i zawsze słynął z wielkich kulturalnych objawień, dziś zalicza spory regres w tej dziedzinie. Jeżeli nie będziemy edukować przyszłych pokoleń, to wpadną one w sidła bardzo płytkiej, mało wartościowej rozrywki.
J.S.: Wartościowa muzyka łagodzi obyczaje, wpływa terapeutycznie na stany depresyjne, lęki, stres, poszerza wyobraźnię, poprawia koncentrację, uspokaja, wspomaga inteligencję. Co zrobić, aby uzmysłowić społeczeństwu, że przysłowiowe „Majteczki w kropeczki” to muzyka na „weselne poprawiny dnia trzeciego”? To frustrujące słyszeć ją w najważniejszych kanałach telewizyjnych z okazji walentynek czy sylwestra.
A.R.: To, co dzieje się w publicznych mediach, jest zatrważające. Serwują nam muzykę tanią i bardzo złą, a prezes Telewizji Polskiej tłumaczy się, że jeśli ktoś chce słuchać muzyki klasycznej, to może oglądać kanał TVP Kultura. Bardzo wartościowy kanał TVP Kultura jest jednak stacją niszową. Gra toczy się zresztą nie tylko o muzykę i o gotowość do odbierania jej na poziomie szerokiej, głębokiej wyobraźni, obojętnie czy jest to muzyka klasyczna, popowa, eksperymentalna czy jazzowa, ale też o literaturę. Co dzieje się z ludźmi, którzy przez cały dzień oglądają reality show? Czarno to widzę. Ryba, jak wiadomo, psuje się od głowy. Szkoda, że faszerują nas programami, które są skierowane do pewnych grup społecznych, rzucają kiełbasę wyborczą w najtańszym opakowaniu. Wartościowe rzeczy spychane są do niszowych mediów, które oczywiście też są ważne, tyle tylko, że nie trafiają do tak szerokiej publiczności, do jakiej powinny.
J.S.: Rosja w tym względzie trzyma fason. Na wszystkich masowych koncertach podczas ważnych narodowych uroczystości słychać gwiazdy opery, chóry i orkiestry. Muzyka przyjemna, nietrudna, jednak klasyczna. Artyści śpiewają też narodowe czy ludowe pieśni, wspólnie ze zgromadzoną na placach publicznością. Udało im się zachować taką muzyczną suwerenność na wysokim poziomie.
A.R.: To chyba jest jeszcze pozostałość po komunizmie. Wiadomo, że poprzedni ustrój opierał się na ideologii utopijnej: ucisku i wykorzystywaniu ludzi. Jednak komuniści zawsze traktowali sztukę jako wizytówkę kraju, narzędzie promocji (teraz kontynuuje tę linię Putin i jego ekipa). Mimo, że cel tego działania nie zawsze bywa szlachetny, to przy okazji robi się coś bardzo dobrego: podtrzymuje tradycję, kulturę narodową, wspólnotę i pokazuje muzykę klasyczną w wykonaniu najlepszych artystów. Pamiętam czasy komunistyczne i to, że kultura klasyczna czy ludowa była wówczas promowana i wspierana. Odbywały się festiwale także jazzowe czy bluesowe. Polscy dyrygenci, pianiści czy śpiewacy odnosili sukcesy. Oczywiście nie mieli możliwości, żeby wyjeżdżać na Zachód i rozwijać się za granicą, jak my dzisiaj, ale ci, którym się udało, którzy byli zdeterminowani, odnieśli wielki sukces. Władza ludowa wiedziała, że jest to wizytówka kraju. W tej chwili Rosja wraca do swojej mocarstwowości i sięga po to, co kiedyś było skuteczne, przy okazji robiąc coś dobrego: prezentując swoim rodakom muzykę, z której mogą być dumni, pokazując światu rosyjską kulturę. U nas poszło to niestety w inną stronę, w stronę „supermarketu”, „fast foodu”. To, co jest łatwe, szybkie do przygotowania, tanie i sprzedaje się w milionach sztuk, ma wzięcie. To, co jest trudniejsze, co wymaga refleksji, myślenia, kontemplacji tego, co się usłyszało, zobaczyło w teatrze czy przeczytało, wymaga wysiłku intelektualnego. Ale ponieważ takim społeczeństwem, które myśli, trudniej się rządzi, to u nas w kraju kulturalny „fast food” króluje. Ale jest jeszcze nadzieja.
Mamy ogromną rzeszę młodych, wspaniałych artystów. Miałem niedawno przyjemność poprowadzić kurs mistrzowski w Operze Narodowej w Warszawie. Spotkałem tam niesamowicie utalentowanych młodych ludzi! Jest więc nadzieja, że następne pokolenia będą kultywowały tradycję i kulturę.
J.S.: Ale polska muzyka klasyczna nie ma się chyba w tej chwili najgorzej?
A.R.: Oczywiście, że nie! Nigdy w historii Polski nie było tylu polskich artystów, śpiewaków znanych na świecie, co teraz: Aleksandra Kurzak, Piotr Beczała, Jakub Józef Orliński, Tomasz Konieczny, Rafał Siwek, Mariusz Kwiecień, który niedawno zakończył karierę. Topowych śpiewaków jest naprawdę wielu, a i nowe pokolenie już odnosi niemałe sukcesy, m.in. Andrzej Filończyk, Krzysztof Bączyk i inni.
J.S.: Wracając jednak do silnych państw i ich związku z kulturą wyższą. Zaprzysiężenie prezydenta Joe Bidena. Na scenę wchodzi młodziutka poetka Amanda Gorman i czyta swoje wiersze. Zaprzysiężenie prezydenta Stanów Zjednoczonych, milionowe liczby widzów oglądających przebieg uroczystości online i poezja współczesna. Poezja, rodzaj sztuki, który wymaga wielkiego skupienia podczas odbioru. Kilka dni później Amanda Gorman występuje… na uroczystości otwarcia mistrzostw świata futbolu amerykańskiego. Czy to sygnał, zaproszenie dla kultury wyższej, by powróciła na scenę?
A.R.: Tak sądzę. Joe Biden należy do obozu demokratycznego. Po tym, co było za czasów Donalda Trumpa (dokładnie to samo dzieje się teraz w Polsce), po wypaczonym nacjonalizmie i populizmie, po podważaniu wartości demokracji i kultury wyższej, braku tolerancji dla odmienności, Biden sygnalizuje bardzo wyraźnie zupełnie inny rodzaj polityki. Mam nadzieję, że Ameryka (gdzie szczepienia odbywają się bardzo sprawnie), otworzy teatry, w tym Metropolitan Opera, i że normalność małymi krokami będzie do nas wracać.
Artur Ruciński, fot. materiały promocyjne artysty
J.S.: Na całym świecie toczy się dyskusja, czy pieniądze ze streamingów podzielone są sprawiedliwie. Efekt końcowy może być taki, że serwisy streamingowe zostaną potraktowane jak radio. Duże zainteresowanie branżowych mediów przykuwają prace brytyjskiego parlamentu w ramach komisji Economics of Music Streaming, której celem jest zbadanie, czy cyfrowy ekosystem działa prawidłowo, a szczególnie, czy artyści nie są poszkodowani w podziale streamingowego „tortu”. W jakim stopniu, Twoim zdaniem, artyści są świadomi swoich praw? Jaki jest Twój stosunek do tego problemu?
A.R.: Myślę, że na tym polu jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Należałoby uświadomić artystom, jakie są ich prawa, ale te prawa powinny być też jasno określone. Mam wrażenie (i to nie jest tylko moje zdanie, ale większości moich koleżanek i kolegów po fachu), że portale streamingowe zarobiły grube miliardy na działalności artystów, którzy z początku, na skutek swojej niewiedzy, dostawali wręcz śmieszne pieniądze za ciężką pracę i za swoją twórczość. Dziś większość artystów nie wydaje już albumów fizycznie na płytach CD, ale prezentuje swój dorobek na nośnikach streamingowych. Myślę, że ci, którzy wybrali tę drogę i prawnie się zabezpieczyli, są zadowoleni z takiego obrotu rzeczy. Ale są też artyści i spadkobiercy artystów, którzy nie zorientowali się w porę i nie posiadają takich praw, jakie powinni mieć. W Polsce naszym problemem jest fakt, że jesteśmy bardzo podzieleni i brak jest jednego głosu, który reprezentowałby prawa artystów. Jest ZAiKS, ZASP, STOART czy związki zawodowe, które dwoją się i troją, aby wykonawcom dostarczyć tantiemy, niestety, w obliczu pandemii okazali się słabi. Dlaczego organizacjom sportowym udało się wymóc na rządzących, aby stadiony, baseny czy inne ośrodki sportowe były udostępnione dla profesjonalistów, aby mogli ćwiczyć, a my artyści pozostaliśmy bez niczego? Żadna organizacja nie okazała się na tyle silna, by wymusić, by tak jak np. w Hiszpanii, w czasie pandemii teatry, filharmonie, sale koncertowe i galerie sztuki były otwarte. Ten jeden wspólny głos powinien nas chronić. Uświadamiać artystom, jakie posiadają prawa z tytułu wykonywania danych utworów, jeśli są wykonawcami, kompozytorami czy producentami, by pieniądze trafiały nie tylko do właścicieli portali, ale również do nich samych w proporcji, na jaką zasługują. W Polsce pokutują jeszcze zaszłości z czasów komunizmu.
J.S.: Działanie w podziemiu, brak zaufania do instytucji.
A.R.: Tak. Agencje, managerzy, już istniejące struktury: ZASP czy STOART, wszyscy powinni się zjednoczyć, bo mamy wspólny cel. Jeżeli wpływy dla artystów są większe, to oni też na tym korzystają. I tu moim zdaniem jest wielkie pole do zagospodarowania: te wszystkie organizacje powinny się zebrać, zjednoczyć i przemówić jednym, silnym głosem.
Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS