fot. Maciej Zakrzewski

felietony

W poszukiwaniu (s)pokoju

Często siedzę przed samym sobą, jak przed obcym, zagadkowy odblask tego, co było przedtem, wydziela się ze mnie i poza mną. Niby matowe lustro utrwala w cichych godzinach zarysy obecnego mojego istnienia, i dziwię się wtedy, jak to coś, nienazwalnie czynne, które zwie się życiem, przystosowało się do takiego kształtu.

/E.M. Remarque/

 

Budzik o piątej rano, prysznic, potem kawa, śniadanie i poranne wiadomości jednocześnie. Czasem jeszcze przed pracą trzeba zawieźć dzieci do szkoły, a później tkwić w urzędzie, firmie, czy innej instytucji w której termin goni termin, a może też wredny szef tylko czeka na naszą pomyłkę. Po powrocie telefony, rozmowy i rozmaite obowiązki domowe opanowują jakże intensywny codzienny rytm. Alternatywne życie facebookowo-instagramowe jest dużo ciekawsze, więc w międzyczasie zdążymy udostępnić kilkanaście zdjęć i postów dotyczących naszego fantastycznego dnia pełnego niesamowitych wydarzeń, wykwintnych posiłków i spotkań z ciekawymi ludźmi. Aby nikt nie miał wątpliwości, że ten z pozoru zwykły dzień był dla nas powodem do dumy i radości, dodajemy jeszcze fotografię naszej roześmianej twarzy.

fot. Maciej Zakrzewski

A wszystko to jest tylko mitem, grą pozorów, pogonią za czymś pięknym, do czego nieustannie tęsknimy, ale też przed czym tak bardzo się bronimy. Wszystko to jest życiem bez Bożego Narodzenia…

Nad egzystencją bez spokoju, radości i chwili refleksji zastanawiali się w tym roku artyści oraz organizatorzy festiwalu Nostalgia, którzy zdecydowali się zainaugurować go koncertem preludiów.

Ten gatunek muzyczny jest „poezją starą jak świat”. Niesie w sobie kunszt i precyzję, stanowi świadectwo tradycji, a zarazem myśli o nowoczesności, jest refleksją nad tym, co w historii muzyki już zapisane, ale także rozważaniem, jaki element do owego dziedzictwa można dołożyć. Piątkowego wieczoru dźwięki 24 preludiów i improwizacji wypełniły wnętrze jezuickiej świątyni. Początkowo spokojne i wyraziste tematy pod palcami Piotra Orzechowskiego zamieniały się w pełne niepokoju burze, czasem pędzące i nieprzerwanie narastające, innym razem błądzące pomiędzy rytmami, szukające drogi, którą warto pójść w nieznane. Każdy dźwięk odbijał się echem od ścian pamiętających wiele ludzkich historii i wątpliwości.

O ile 24 preludia i improwizacje są utworami na miarę swoich czasów, o tyle ów cykl w przestrzeni kościelnej okazał się tworem zupełnie nowym, nabierającym innego znaczenia i konfrontującym dwie, zdawałoby się całkowicie różne, rzeczywistości. Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że łączy je poszukiwanie siebie. Bez względu na to, czy obiorę w tym celu drogę medytacji i modlitwy, czy muzycznego dialogu z tradycją, pragnienie jest jedno: wejrzenie w głąb tego, kim jestem i co mam do zaoferowania innym. Jeśli ktoś już znał odpowiedzi na te pytania, podczas koncertu mógł się w swoich przekonaniach utwierdzić bądź je zweryfikować. Jeżeli wciąż ich poszukiwał, być może je odnalazł. Każdy z nas otrzymał jednak czas na owo poszukiwanie, które swoje dopełnienie znalazło w czterech utworach dnia następnego.

fot. Maciej Zakrzewski

„Postne” posiłki, samotność, chłód… Warunki sprzyjające temu, by, zamiast spędzić chwilę sam na sam, uciec w wirtualną przestrzeń, gdzie stanowimy wielką i niezidentyfikowaną wspólnotę. Gdzie jestem tylko kolejnym numerem profilu, ale mam, jakże złudne, poczucie bycia z kimś. Pomimo chęci ucieczki, jeśli już znajdę na tyle odwagi, musi przyjść stale odsuwany od siebie moment, podczas którego z dystansu spoglądam na swoje życie i pytam, „dokąd tak pędzę?”. Ascetyzm Galerii u Jezuitów, w której odbywały się posiłki, spotkania i projekcje sprawiał, że nic nie rozpraszało uwagi publiczności. Mała przestrzeń dawała możliwość rozmowy, bycia z kimś „tu i teraz”, skupienia się na rozmowie i stworzenia drugiej osobie okazji, by dać się poznać. Bez retuszowanych fotografii i sztucznych kreacji rzeczywistości, czy zbywania wymówkami braku czasu. Ten dzień przyniósł kilka cennych chwil, podczas których na nowo mogłam odnaleźć radość ze wspólnych przemyśleń, doświadczeń a także z obecności drugiego człowieka. Dopełnienie tych refleksji stanowiły cztery koncerty: modlitwy obrazujące „Życie bez Bożego Narodzenia” – czasu oczekiwania i nadziei na zmiany. Także nadziei na to, że moje życie może przynieść rewolucję, dzięki której odnajdę jego sens.

Ostatnim etapem w tej drodze do poznania siebie było wysłuchanie kolęd, mówiących o niezwykłej radości narodzenia Zbawiciela, jednak często pomijających w treści to, co trudne i przykre. Brak domu, wykluczenie, ucieczka przed śmiercią nie są czymś, o czym chcemy mówić, a już z pewnością nie czymś, czego chcielibyśmy doświadczyć. Jest to jednak historia, która powtarza się od tysięcy lat i dzieje się tuż obok nas, często przy naszej ignorancji, a na którą uwagę zechcieli zwrócić Barbara Kinga Majewska i Marcin Masecki. Słowa były zupełnie obce, dalekie i nieznane, pozostały mi więc pojedyncze skojarzenia ze znajomymi tekstami i melodiami polskich wersji. Dopiero, gdy zostałam zderzona z historią narodzenia w języku arabskim, kiedy usłyszałam wyśpiewywaną smutną chwałę, której nie towarzyszyło brzmienie trąb, rogów i lir, a jedynie pojedyncze dźwięki fortepianu czy klawesynu, zobaczyłam ją w zupełnie innym świetle, odartą ze świątecznego splendoru. Dostrzegłam zwykłą rodzinę troszczącą się o to, co można nazwać domem, dbającą nie o umeblowanie mieszkania, spotkania czy koktajle. Skupioną na tym co w relacjach najważniejsze – wspólnie spędzonym czasie i zapewnieniu sobie poczucia bezpieczeństwa, miłości i bliskości.

fot. Maciej Zakrzewski

Tak więc poszukiwanie – to artystyczne, skupione na brzmieniu, ale również to codzienne – swojego miejsca, siebie samego, spokoju wewnętrznego stało się motywem przewodnim całego festiwalu. Na trzy dni nastąpiło zawieszenie broni podczas wojny, jaką często jest nasze codzienne życie. Chciałabym móc wyjść z niej zwycięsko, by za Remarquiem powtórzyć: [p]owstaję. Jestem bardzo spokojny. Niechaj mijają miesiące i lata, niczego więcej już mi nie odbiorą, niczego już odebrać nie mogą. Tak bardzo jestem sam, tak niewyczekujący niczego, iż mogę wyglądać bez trwogi. 

Teksty powstały w ramach warsztatów „Krytyka w praktyce” zorganizowanych przez Fundację MEAKULTURA przy Festiwalu Nostalgia 2018.

 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć