recenzje

W świecie idei – MBTM, odcinek 5

Mnóstwo nowych refleksji przyniósł ten odcinek show. Idee uczestników stanęły w szranki z ideami jurorów. Bitwa o pomysły nierzadko kończyła się sporem przy sędziowskim stole.

Już na samym początku odcinka jurorów zaintrygował Krzysztof Chuć, policjant z Jaromierza, który wykonał Brunetki, blondynki z repertuaru Jana Kiepury. Zdecydowanie lepiej niż kilka tygodni temu tę samą piosenkę Arkadiusz Adamczyk. Krzysztof popisał się głosem czystym, głębokim i treściwym. Zabłysnął wokalną klasą przy dźwiękach długich i rozwibrowanych, dobrze rozłożył punkty ciężkości utworu, do tego wszystkiego efektowne zakończenie i… zadowolenie sędziów murowane! Jesteśmy zaskoczeni, bo coraz więcej ludzi wraca do repertuaru przedwojennego. Śpiewa pan bardzo przyzwoicie i świetnie się tego słuchało – podsumowała wynik 4 x TAK Ela Zapendowska.

Ultraznaną piosenkę (You Make Me Feel Like) A Natural Woman Arethy Franklin wykonała dziewiętnastoletnia Aleksandra Zachariasz, studentka italianistyki. Sprawa jest ciekawa, ponieważ przyszła do programu osoba potrafiąca śpiewać, nawet po angielsku, dobrze się zaprezentowała, zdobyła 3 x TAK, a jednocześnie jej występu nie można uznać za muzycznie satysfakcjonujący. Po prostu ten głos jest za mały – zawyrokował Adam Sztaba, co bardzo rozbawiło Korę. Długo, długo jeszcze trzeba popracować. Głos nie jest duży, ale przede wszystkim jest biały – uzasadnił Sztaba. Branie się za taki standard to błąd i chcę, żebyś o tym wiedziała – dodała Ela. „Gardłowe” brzmienie Oli było słychać i, niestety, przeszkadzało. Tak mnie, jak i uczestniczce. Chęci przeżywania piosenki przez nią były widoczne, ale nieświadomość warsztatu tego zadania nie ułatwiała. Zaciekawiło mnie natomiast powietrze w głosie, które może w przyszłości stać się dla tej miłośniczki śpiewania ciekawym efektem kolorystycznym.

Totalnie poprzewracał mi w głowie zespół Hasiok ze Śląska. Panowie grają już od 17 lat, a na swoim koncie mają takie osiągnięcia, jak nagranie kilku płyt czy nominację do „Paszportów Polityki”. Grają rapcore, hip-hop, rock. W Must Be The Music ich występ oceniłabym jednak jako raczej irytujący. Dres, laczki, liczne kolokwializmy w tekście, beczenie na scenie – wszystko to doceniam, choć denerwowało mnie. Owe elementy świadczą niewątpliwie o niebywałej odwadze artystycznej zespołu i nonkonformizmie. Frontman nie do końca dla mnie zrozumiały, ale może i o to chodzi… Przypuszczam też, że utwór został zdrowo skrócony na potrzeby show, nie mógł więc zabłysnąć w pełnej krasie. Wersja demo zdecydowanie lepiej prezentuje się w Internecie, a porusza przecież dość ciekawą tematykę.

Tutaj nie ma się do czego przyczepić – zachwycał się Hasiokiem Łozo. Świetny zespół, świetny wokalista, charyzma – podkreślała Ela. Wszystko przede wszystkim fantastycznie brzmi. Przyznaję się ze wstydem, że nie znałam was – dodała Kora. Jury w sumie było zachwycone i przyznało 4 x TAK. Ja zachwycona twórczością tego zespołu jeszcze nie jestem, ale znajduję coraz więcej ciekawostek, świadczących o jego muzycznej wartości. Wsłuchuję się w teksty, na przykład w ten z projektu zrealizowanego z Maciejem Maleńczukiem:

I dopiero wtedy jestem pod wrażeniem.

À propos skracania i montowania – co nieco na ten temat mógłby pewnie powiedzieć folkowy zespół Alepak z Goleniowa. Wielce prawdopodobne, że i ich pieśń została okrojona przez Polsat, co można wywnioskować z wersji Oblubieńców dostępnej w Internecie – siedmiozwrotkowej, przy czym siódma zwrotka ma dość istotne znaczenie dla przewrotnej wymowy utworu. Jeśli jednak nie montażyści, to przewrotnością wykazali się na pewno jurorzy. Głównie moje TAK jest za ideę, że się wam w tym wieku chce muzykować i tak sympatycznie spędzać czas, bo sama aranżacja była trochę abstrakcyjna – powiedział Adam Sztaba. Za ideę, za śliczny wygląd, za piękne panienki, za tę muzykę ludową, że nie pójdzie w zapomnienie – objaśniła swój werdykt Kora. Ja dałem TAK za ideę – sprecyzował Łozo. W dodatku sędziowie wcisnęli zielone przyciski (4 x TAK) także dlatego, że myśleli, iż inni jurorzy wcisną czerwone, co być może jeszcze wzmogło u nich idealistyczne postrzeganie świata, a na pewno ciągoty profetyczne. Takie wypowiedzi jurorów każą mi zapytać, dlaczego program nazywa się Tylko Muzyka, skoro – oprócz zdania Sztaby o aranżu – na próżno szukać w nich merytorycznych muzycznie komentarzy? A można by powiedzieć goleniowskiej kapeli, że te piękne dziewczęta mają bardzo ładne głosy – ostre, metaliczne, nadające się do klimatów etno. Że zespół stara się łączyć skostniałą ludowość ze współczesnością. Że dobór instrumentów dętych jest ciekawy, choć można by popracować nad artykulacją. Że warto zaktywizować panów. I wreszcie – już też ideologicznie – że kto ma wykonywać muzykę ludową, jeśli nie ludzie młodzi? Zawsze zadziwiał mnie fenomen staruszek śpiewających na folklorystycznych nagraniach zalotne przyśpiewki tylko dlatego, że pamiętają „te czasy”. Alepak ze swoimi wdzięcznie podrygującymi skrzypaczkami, z kolorowymi włosami, z uśmiechniętymi buziami nie boi się trudnej, przekornej i przewrotnej muzyki ludowej, a to cenię.

Cichosza Grzegorza Turnaua zaśpiewał w MBTM siedemnastoletni Bartosz Dudra z Włocławka. Jedyne, co pozostawił, to ciche dni w przemyśle muzycznym. Panie Bartoszu, może pan po prostu powinien śpiewać Straszny dwór? – zapytała rozeźlona Kora – Bo na pewno nie Cichosza. To jest, owszem, pana interpretacja, ale okropna (…), coś nie z tej planety. Nie mam słów potępienia. Ta muzyka, tekst i twórczość to jest wyrafinowane i delikatne tworzywo. To, co ty zrobiłeś z tym tworzywem, jest dla mnie nie do zaakceptowania. Masz warunki, tylko kompletnie nie wiesz, co z nimi zrobić – dodała Ela. Ja uważam, że uczestnik niewątpliwie ma jakiś talent, o czym świadczy chociażby całkiem znośna intonacyjnie część środkowa utworu. Nie do przyjęcia są jednak, jak to nazwał Adam Sztaba, „łopatologiczne elementy” w zakresie interpretacji tekstu, a ponadto śpiewane siłowo i nieczysto górne dźwięki. Zdaje mi się jednak, że tego wieczoru w większe niż uczestnik sidła wpadł Wojtek Łozowski, którego braki w zakresie muzycznego fachu dość często się przy stole jurorskim ujawniają. Tym razem Łozo jako jedyny wcisnął TAK, podczas gdy ani Korze, ani Eli, ani Adamowi nie przyszło to do głowy (i nie jest to z mojej strony zamach na wolność Wojtkowego słowa). Łozo próbował się bronić: Złapałem się na tym, że jestem bardzo zaciekawiony, kim ty jesteś (…). Sam wykon był dla mnie drugoplanowy. Dla uczestnika może to i dobrze, bo otrzymał jakikolwiek głos poparcia. Dla Łoza jednak nie był to, niestety, najlepszy „wykon”.

3 x TAK zdobyła w MBTM egzotycznej urody Daniela Rzeszot z Białegostoku. Zaledwie szesnastoletnia dziewczyna zaprezentowała się przed jurorami w piosence You Are So Beautiful. Dałam ci NIE, bo wydaje mi się, że jesteś kompletnie nieprzygotowana, żeby startować w takim programie – mimo tego że masz talent. Jesteś uzdolniona wokalnie, natomiast to, co robisz z tym głosem, jest nie na temat – skierowała do uczestniczki swe gorzkie, ale prawdziwe słowa Ela Zapendowska. Daniela ma bardzo silny głos, starała się kokietować słuchacza, flirtować z nim. Na razie wychodziło to częściowo – z sukcesem za sprawą naturalnego wdzięku dziewczyny, topornie – gdy próbowała ona bawić się w „sztuczki” wokalistów. Przeszkadzały mi ponadto przygodne nieczystości. Prawda jest taka, że najpierw trzeba opanować wersję roboczą, poprawną technicznie, na którą dopiero nakłada się ornamenty. Daniela musi się tego jeszcze nauczyć.

Wiązankę przebojów wręczyli jurorom i widzom chłopacy z PSS. Wypadło po uczniacku, co podsumowano poczwórnym NIE. Mnie się jedna rzecz podobała – ironizował Sztaba – że wybraliście mało znane utwory. Ja sobie konkurencji nie będę robił na rynku – wpisał się w klimat drwin Wojtek Łozowski. Najwidoczniej jurorzy postanowili pokonać uczestników ich własną bronią. Trzeba bowiem nadmienić, że zespół PSS do swojej Wiązanki… wybrał takie hity jak np. Radio Hello, Ona tańczy dla mnie czy… Cztery osiemnastki. Jak dla mnie – taka muzyka jest w porządku, ale na wesele albo licealną imprezę. Niekoniecznie trzeba się z nią uzewnętrzniać przed całą Polską. Sam pomysł kabaretu, wspólnego muzykowania, przerabiania, aranżowania jest ciekawy i nie twierdzę, żeby panowie mieli przestać muzykować. Skrytykowano akordeonistę za nierówne granie, całe trio za niespójność. A według mnie – akordeonista był tutaj najlepszy. Wokalista fałszował, choć robił to z wdziękiem i bezczelnością jednocześnie. Całości dopełniło ogniste „ole!” na koniec. Ole! i do domu.

Gdyby w konkursie Must Be The Music otworzyło osobną kategorię dla wykonawców przeklinających, w piątym odcinku z pewnością z wieńcem laurowym do domu powróciłby Łukasz „Starszy” Ryś, raper z Lublina, którego “bloki są zajebiste”.

Korze utwór się nie podobał, więc wcisnęła NIE. Pozostali jurorzy jednak docenili starania Starszego. Ja nie jestem fanką takiej muzyki, ale ty to dobrze robisz, dobrze śpiewasz – powiedziała Ela Zapendowska. Gdy raperzy się biorą za próbę zaśpiewania przynajmniej jednego lub dwóch dźwięków, to sobie kompletnie nie radzą, a ty zaśpiewałeś parę dźwięków i one naprawdę „siedzą” – pochwalił Sztaba. I ja uważam, że Nasze bloki to całkiem dobrze zrobiony utwór. Starsza wersja pokazuje, jak wielką nośność i energię ma ta piosenka.

Łukasz śpiewa nieźle – ma słuch i raperską wrażliwość. Bardzo zaimponował mi lirycznym niemal fragmentem „w maju jak w raju jest tu pięknie”, tak skontrastowanym z ogólnym „robieniem hałasu”. Tekst również dobitny, prawdziwie hip-hopowy. Ogromny plus za uzyskanie w refrenie efektu podwórkowych wyliczanek, dziecięcego przezywania się i licytowania w stylu „a moje”, „a twoje”. Przekleństwa – wracając do punktu wyjścia – w zbyt dużej ilości. Obawiam się, że dla tego artysty to podstawowy środek kumulacji emocji, a szkoda. Zwłaszcza, gdy utwór burzy decorum, zderzając kolokwializmy i wulgaryzmy z taką archaizującą konstrukcją, jak „ojczyzna ma”. Ponadto proponuję ćwiczenia emisyjne na poprawę dykcji.

Przyszedł czas na najlepszy występ tego odcinka. I na refleksję, że jednak co inteligencja, to inteligencja. Pięcioosobowy zespoł Mate z Zielonej Góry – skromni ludzie, profesjonalni, muzykalni, we własnym utworze Woda mądrze o życiu, ze spokojem, smakiem i pasją jednocześnie – czego więcej trzeba?  

Wreszcie mamy bardzo interesującego frontmana – inteligentnego, z dobrym tekstem, dobrze śpiewającego i dobrze grającego – powiedziała Kora. Podoba mi się to, że jesteście absolutnie odróżnialni od innych zespołów, które wystąpiły podczas naszych castingów – dodała Ela. Rytmy ska są dosyć proste, a to naprawdę była niebanalna kompozycja. Bardzo, bardzo interesujący projekt – dorzucił Łozo. Mnie zauroczyła zabawa tempem w refrenie, całość naprawdę płynie jak woda, faluje, przyspiesza, spowalnia… Wokalista bezpretensjonalny, nienarzucający się, o przyjemnej barwie głosu. Panowie z Mate to dla mnie murowani finaliści. A czy wygrają? Czy zrobią karierę w show-biznesie? Czy będą występować na sylwestrach? Jakie to ma znaczenie? Najważniejsze, że zawsze znajdzie się grupa ludzi, która ich będzie cenić. „Nie za nas się zaczęło i nie za nas to się skończy”…

4 x NIE powiedzieli jurorzy Klaudiuszowi Kaźmierczakowi, który wykonał piosenkę Just A Gigolo z repertuaru Louisa Armstronga. Najbardziej w uwagach rozpędziła się Kora. Panie Klaudiuszu, jestem bardzo rozczarowana. Bardzo zły aranż. Pana wokal się w ogóle przez to nie przebija, nie mówiąc o tym, że pan w ogóle nie śpiewa – pan po prostu bełkocze – powiedziała wokalistka. Nie wiem, w jakim języku pan w ogóle śpiewał. Nauczył się pan tego, w czym pan śpiewa, jak szympans migowego języka. Pan tego nie rozumie. Tyradę Kory dopełniły pozostałe opinie jurorów. Adam Sztaba zarzucił uczestnikowi, że zawarł on w swym występie wyłącznie czynnik zabawowy, nie dając odbiorcy żadnych doznań artystycznych. Prawdą jest to, że Klaudiusz zrobił show, którego sam był najlepszym widzem i słuchaczem. Przynajmniej on się dobrze bawił. Na jego obronę muszę jednak dodać, że ma ciekawą barwę głosu, właśnie sceniczną (mogłaby wybrzmieć, gdyby nie fałsze i maniery), a także sprawnie gra na instrumencie. Dusza człowiek, chciałoby się rzec. A tacy też są potrzebni.

Z gotowym przebojem przyszła do MBTM grupa Pawkin. Jej piosenka Pomóż mi (która zdobyła 4 x TAK) łączy liryczne zwrotki z  mocnym rockowym uderzeniem refrenu – coś w sam raz na letnie przejażdżki autem i hit płynący z głośników.

Wszystko jest poprawne (…), ale tak przewidywalne… Jest to bardzo prowincjonalne – podsumowała Kora, zastrzegając, że prowincjonalność nie jest zarzutem. Słuchając początku tej piosenki, miałam wrażenie, że skądś ją znam – oznacza to chyba, że albo jest ona właśnie tak przewidywalna, albo tak znakomita. Na pewno atutem zespołu jest wokalista o szorstkim głosie – niczym Artur Gadowski z grupy IRA. Panowie, gdzie są perspektywy? Bo tak nie można grac zawsze, trzeba gdzieś iść dalej – mówił Adam Sztaba.

Pomalowane twarze i ciekawe stroje – to już na wejściu zaprezentował zespół Pure Inception, który zaśpiewał cover Björk Arrmy Of Me:

Pięcioosobowa grupa zebrała 3 x TAK. Mój podstawowy zarzut to front. Nie przekonuje mnie on, brzmienie wokalu niedomaga „w górach” – tłumaczył swoje NIE Sztaba. Ale ogólnie jesteście bardzo ciekawi – dodał. Na pewno macie potencjał, bo gracie fajną muzę, której nam brakuje tutaj – zauważył Łozo. Chciałabym dodać, że przy tak ciężkim graniu, warto dostrzec fakt, iż wokalista w ogóle śpiewa. Szkoda tylko, że tak męczy głos – bo śmiem twierdzić, że męczy. Może korzystna byłaby zmiana rejestru? A na pewno kilka lekcji muzyki.

Znakomitym muzycznym gustem, a tym samym wyborem piosenki wykazała się młodziutka Joanna Kaczmarkiewicz, studentka kognitywistyki. Postawiła ona na rockowo-folkowy przebój Somebody To Love amerykańskiej grupy z lat 60. i 70. – Jefferson Airplane.

To, że klimaty retro są bliskie Joannie, widać już po jej scenicznej stylizacji. Ale słychać to także w głosie. Dziewczyna dysponuje bardzo ciekawą barwą, z której umiejętnie i ze świadomością korzysta. Masz taką szklistość, którą bardzo lubię. Jesteś bardzo ciekawa i zobaczymy, co będzie dalej – powiedział Adam Sztaba. Trudno przewidzieć, co szykuje uczestniczka na ewentualny (a raczej pewny) półfinał. Czy ma swój repertuar, czy śpiewa tylko covery. Czy także gra na instrumencie? Ja czekam z niecierpliwością na kolejną odsłonę.

No, jest pan poważnie odklejony. Dopisać własną melodię do tekstu Hej, sokoły – ja takiej odwagi tu jeszcze nie przeżyłem – skomentował Adam Sztaba występ dwudziestotrzyletniego Daniela Gulana, który z ballady biesiadnej zrobił balladę dla przygnębionych. Mnie się podobało, bo wersja Daniela wydobyła z tej znanej, wyświechtanej, wyeksploatowanej, wyśpiewanej do znudzenia pieśni inne brzmienia. Odżyły stepy, odżył Wschód, a tęsknota za ojczyzną i dziewczyną nabrały ponownie tych sensów, które przez wieloletnie śpiewanie przy piwie albo przy gitarze, albo przy jednym i drugim zostały zatarte. Chwała uczestnikowi za własne pomysły i kreatywność. Za mało to, by Daniel zawojował światowe sceny, ale na pewno sympatii nie będę mu szczędzić. Jurorzy szczędzili zielonych przycisków – TAK dał tylko Sztaba. Gdy kiedyś jeździłam na Mazury na żagle, to na każdym skrawku zielonej trawy tak grali albo i lepiej. Do roboty trzeba się wziąć! – zaleciła Ela Zapendowska.  

Pięcioosobowa grupa De Trebles wykonała w Must Be The Music Man In The Mirror. Może panie nie mdlały, jak w teledysku Michaela Jacksona, ale i tak było przyzwoicie. Wokal – bardzo przyjemny, kojący. Każdy ma jednak inne zdanie. Męki, męki, męki (…). Podajcie mi kijek, bo ruchome piaski mnie wciągają – narzekała Kora – Macie strasznie mało energii, jakbyście ją pożerali. Nie rozkręciliście się dla mnie. Kwestia kulminacji może być sporna. Ja uważam, że refren był wyraźny, chociaż faktycznie przydałoby się więcej wigoru. Doceniam jednak wysublimowanie dynamiczne, na przykład wyciszenie na końcu utworu. Ja się cieszę, bo taka harmonia się rzadko z tej sceny wydobywa – powiedział Sztaba – Idźcie w tę stronę, bo to jest ciekawy kierunek, aczkolwiek sporo jeszcze roboty.

Śpiewająca akordeonistka – po raz pierwszy w Must Be The Music, egzotyka, bohema, nowatorstwo, klimat, prowokacja, wdzięk i czar. Wszyscy zastanawialiśmy się, co zaprezentuje w programie nastoletnia jeszcze Paulina Wasilewska. Jakim kunsztem zaskoczy, może gra aktorska, może wirtuozeria? Tymczasem przyszło rozczarowanie, bo Paulina – chociaż bardzo sympatyczna, skromna i przecież uzdolniona (nie powinna więc uważać, że kogoś zawiodła) – trochę nadmiernie rozbudziła apetyty widzów. Wystąpiła w piosence Niech żyje bal Maryli Rodowicz i nawet zdobyła 3 x TAK. Przez kolorystykę ciebie z instrumentem dałam ci TAK. Ale mam bardzo wiele wątpliwości – powiedziała Elżbieta Zapendowska. Kora podsunęła pomysł zainteresowania francuskim repertuarem. To bardzo dobry trop, o ile oczywiście leży w naturze młodej artystki. Jak dla mnie – zbyt wiele było w głosie Pauliny patosu. To wykonanie było przytłaczające, często nieczyste, choć skala głosu – potężna i z ogromnym potencjałem. Dziewczyna powinna chyba popracować nad takim wykorzystaniem instrumentu, aby z nim głosowo współgrać, współzawodniczyć, a nie tylko podgrywać funkcje i akompaniować. Nie warto też zdwajać linii melodycznej.

Kolejny odcinek programu za dwa tygodnie. Wtedy też poznamy półfinalistów.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć