Któż nie zna Piosnki litewskiej albo Jestem i płaczę? Czy warto te pozycje, należące do kanonu polskiej literatury wokalnej, jeszcze przypominać? Okazuje się, że tak. Sięgając po znane tytuły, można dodatkowo usłyszeć te rzadziej wykonywane: Jak się najlepiej opędzać od szerszenia oraz Dreamscape.
Bardzo dobrym pomysłem wydaje mi się zestawienie często prezentowanych polskich pieśni z tymi mniej znanymi, zazwyczaj pozostającymi w mrokach zapomnienia. Za sprawą wytwórni Acte Préalable, która od 1997 roku ukazuje mocno zakurzoną polską twórczość, mamy niepowtarzalną okazję poznać naszą kulturę muzyczną[1]. Tym razem dzięki Bernadecie Sonnleitner i Jakubowi Tchorzewskiemu możemy prześledzić polską pieśń XIX i XX wieku. Wysłuchać utworów Fryderyka Chopina, Mieczysława Karłowicza, Karola Szymanowskiego, Romana Palestra, Witolda Lutosławskiego i Andrzeja Panufnika.
Jak zauważa Piotr Maculewicz w książeczce dołączonej do płyty Polska pieśniowa spuścizna XIX wieku kojarzy się przede wszystkim z postacią Stanisława Moniuszki i jego Śpiewnikami domowymi (…)[2], ale próżno szukać nazwiska ojca polskiej opery narodowej na okładce. Mimo to wybór utworów wydaje się bardzo różnorodny i przemyślany. Na płycie znajdują się cztery pieśni Chopina (Piosnka litewska, Melodia, Poseł, Leci liście z drzewa), pięć Karłowicza (Idzie na pola, Po szerokim morzu, Rdzawe liście, Mów do mnie jeszcze, Zaczarowana królewna) oraz trzy Szymanowskiego – Święty Boże, Jestem i płaczę, Moja pieśń wieczorna. Drugą połowę albumu stanowią utwory Palestra (Żółta pieśń, Gil i sroka, Jak się najlepiej opędzać od szerszenia) oraz Lutosławskiego (Morze, Wiatr, Zima, Rycerze, Dzwony cerkiewne). Zestawienie wieńczy Dreamscape Panufnika.
Pieśni Chopina, choć wszystkie przynależą do tego samego opus 74, są bardzo zróżnicowane wyrazowo. Piosnka litewska ma żartobliwy charakter, zaś w Leci liście z drzewa dominuje melancholijny nastrój. Stosunkowo wczesny (1830) Poseł to prosta dumka „krakowska do śpiewania »z chłopska, ale nie wesoło« przykład modnej wówczas stylizacji pieśni w duchu ludowym[3]. Melodia jest przejmującą muzyczną wizją tragicznego losu patriotów. Sam Karłowicz nie przywiązywał większej wagi do swych młodzieńczych pieśni[4], ale podkreślające tekst melodyjne utwory zajmują stałe miejsce w literaturze wokalnej[5]. Trzy fragmenty z poematów Jana Kasprowicza Szymanowskiego są znacznie bardziej rozbudowane i ekspresyjne. Równouprawniona partia fortepianu i rozszerzona harmonika nadają utworom unikalnego kolorytu i podkreślają ich charakter. Nie wyobrażam sobie dwóch pierwszych pieśni Szymanowskiego bez cytatu Święty Boże w partii fortepianu. Utwory Palestra kontrastują z wcześniejszym repertuarem rozmiarami i charakterem, ale oba głosy są bardzo ciekawe i wymagające pod względem wykonawczym. Cztery z pięciu obecnych na płycie pieśni Lutosławski napisał dla Nadii Boulanger w 70. rocznicę jej urodzin. To jeden z pierwszych cyklów, w których kompozytor stosuje technikę dodekafoniczną i wykorzystuje tzw. akordy zespolone („agregaty”), które posiadają wszystkie dźwięki skali[6]. Piotr Maculewicz zwraca też uwagę na ilustracyjność pieśni, zabieg niespotykany w dojrzałej twórczości Lutosławskiego[7]. Dreamscape, o którym napiszę w dalszej części tekstu, stanowi unikalny finał.
Obok pieśni o tematyce patriotycznej czy religijnej (Święty Boże) na płycie występują humorystyczne obrazy natury (Gil i sroka oraz Jak się najlepiej opędzać od szerszenia). Już samo zestawienie tak różnych pozycji wydaje się ambitnym przedsięwzięciem, ale poziom trudności podnoszą same utwory np. Jestem i płaczę Szymanowskiego. Wydaje się jednak, że artyści sprostali zadaniu; oboje, mimo młodego wieku mają w swoim dorobku wiele koncertów, nie tylko na scenach europejskich.
Bernadeta Sonnleitner swoje muzyczne doświadczenie zdobywała głównie w Polsce i Szwajcarii. Po ukończonych z wyróżnieniem studiach w warszawskiej Akademii Muzycznej artystka doskonaliła swe umiejętności w Hochschule der Künste Bern. Na szwajcarskiej scenie operowej zadebiutowała śpiewając Kleopatrę w Juliuszu Cezarze Jerzego Fryderyka Haendla. W swoim dorobku artystka posiada również role z dzieł Pucciniego i Verdiego. Bernadeta Sonnleitern jest laureatką międzynarodowych konkursów wokalnych. Wykonuje nie tylko muzykę operową, ale także oratoryjną – utwory Jana Sebastiana Bacha, Felixa Mendellsohna czy Gustawa Mahlera. Jej mezzosopran nagrały już szwajcarskie i niemieckie rozgłośnie radiowe, a na włoskich scenach i estradach artystce towarzyszył Jakub Tchorzewski. Pianista ten cieszy się bardzo dobrą opinią zagranicznych krytyków. „The Internationale Piano” opisał jego interpretacje jako „żywiołowe i dokładne rytmiczne”, natomiast „The Washington Post” uznał, ze polski pianista „wykazał się wyobraźnią dźwiękową”. Dla „Schweizer Musikzeitung” jest „znakomitym i bardzo obiecującym” muzykiem[8]. Jakub Tchorzewski koncertuje na całym świecie. Współpracował z polskimi i zagranicznymi wybitnymi instrumentalistami, m.in. skrzypaczką Anną Marią Staśkiewicz, wiolonczelistą Bartoszem Koziakiem oraz saksofonistą Alfonso Padillo.
Na płycie zarówno Bernadeta Sonnleitner, jak i Jakub Tchorzewski pokazali bardzo dobry warsztat techniczny, dużą wrażliwość oraz muzykalność. Artystka posiada mocny mezzosopran, którym umiejętnie operuje. Potęgę swojego głosu świetnie wyeksponowała w Mów do mnie jeszcze Mieczysława Karłowicza do słów Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Bardzo ekspresyjnie wykonała wszystkie utwory Karola Szymanowskiego (Święty Boże, Jestem i płaczę, Moja pieśń wieczorna). Dwie ostatnie pieśni kompozytora doskonale zróżnicowała przy pomocy dynamiki. Bernadeta Sonnleitner szczególną uwagę zwraca na dykcję. Na ogół tekst został wyraziście przekazany, niestety czasem zanikał w niższym rejestrze (np. w Mojej pieśni wieczornej). Artystka śpiewa bardzo czysto, a duże skoki interwałowe nie sprawiają jej najmniejszych trudności. Głos Bernadety Sonnleitner brzmi niezwykle dojrzale. Mezzosopran o dosyć ciemnej barwie świetnie sprawdził się w utworach o dużym ładunku emocjonalnym, których na tej płycie nie zabrakło. Wielkie wrażenie wywarł na mnie Dreamscape Andrzeja Panufnika, gdzie artyści, budując napięcie, wspaniale rozwinęli frazę, a Bernadeta Sonnleitner pokazała siłę głosu i ogromną ekspresję w różnych rejestrach i kontrastowej dynamice. W Dreamscape znalazły się zarówno miękkie, subtelne piana, jak i wręcz ekstatyczne, rozwibrowane forte. W tej pieśni bez słów dynamika jest głównym nośnikiem emocji. Jak stwierdził Piotr Maculewicz: Kompozycja jest brawurową wokalizą, ukazującą piękno i ekspresję ludzkiego głosu zdolnego przekazywać najgłębsze uczucia także bez słów. Ich oddaniu służą tu m.in. ćwierćtony, kompozytor dał też śpiewaczce możliwość improwizowanego wyboru samogłosek oraz frazowania[9]. Jakub Tchorzewski wiernie podążał za wokalistką; swoją grą współtworzył tajemniczy nastrój. W innych utworach artyści pozostali świetnie zgrani. Razem kształtowali dynamikę, frazę i artykulację; słuchając, odnosi się wrażenie, że stali się jednym aparatem wykonawczym.
Miałabym niewielkie zastrzeżenia co do proporcji brzmieniowych. Zdarza się, że partia fortepianu przesłania głos, np. w Zaczarowanej królewnie Mieczysława Karłowicza do słów Adama Asnyka. Życzyłabym sobie większej różnicy między kwestią matki i córki w Piosnce litewskiej Fryderyka Chopina, której tekst stworzył Ludwik Osiński. Z drugiej strony wokalistka imponująco wykonała melizmaty w Rycerzach Witolda Lutosławskiego (słowa Kazimiera Iłlakowiczówna), a końcówkę utworu sugestywnie wyciszyła. Artyści potrafili diametralnie zmienić nastrój i koloryt pomiędzy kolejnymi utworami tego samego kompozytora (Wiatr i Zima Karola Szymanowskiego).
Książeczka została opracowana ciekawie i profesjonalnie. Płyta nosi angielski tytuł; na tylnej okładce krótki biogram artystów podano również w tym języku, co jest zachętą dla wielu, także zagranicznych, słuchaczy. Na odwrocie albumu można dostrzec informację, że komentarz zamieszczono w trzech językach: polskim, angielskim i włoskim. Książeczkę otwierają podobizny wszystkich kompozytorów. Tytuły utworów podano wraz z autorami tekstów. Omówienie wieńczą teksty pieśni i zdjęcie radosnych artystów.
Zarówno nagranie, jak i jego wydanie oceniam bardzo dobrze. Wysoka jakość dźwięku sprawia, że wszystkich utworów słucha się z przyjemnością. Płyta jest premierą fonograficzną pieśni Romana Palestra (1907-1989), określanego mianem „następcy Karola Szymanowskiego”[10]. Na stronie internetowej magazynu „Muzyka 21” nagranie zyskało tytuł płyty miesiąca i zostało bardzo pozytywnie ocenione przez Karola Rzepeckiego (Palcem po płycie – znakomity recital polskich pieśni)[11].
Wincenty Pol w utworze Idzie na pola pisał: Idzie błękitna, cicha, skrzydlata Muzyka mojej duszy[12]. Dla mnie to nagranie jest w istocie tytułową „wędrującą muzyką dusz”. Nie sposób przekonująco wykonać pieśni bez współpracy pomiędzy głosem a fortepianem. Artystom udało się osiągnąć wewnętrzne porozumienie, które zaowocowało profesjonalnym nagraniem o szlachetnej barwie i szczerej ekspresji.
Na okładce widnieje obraz Św. Agnieszka Jacka Malczewskiego. Patronkę nadchodzącej wiosny[13] prowadzą skowronki. Może rozkwitająca pora roku to symbol renesansu polskiej pieśni? Warto jeszcze przed nadejściem wiosny sięgnąć po tę płytę. Poznać piękno i różnorodność rodzimego krajobrazu dźwiękowego w wędrującej muzyce dusz.
[1] Cf. https://www.acteprealable.com/, stan z 28.12.2015.
[2] P. Maculewicz, omówienie do płyty Chopin, Karłowicz, Szymanowski, Palester, Lutosławski, Panufnik Songs, Acte Préalable 0337, s. 4.
[3] Ibid.
[4] Ibid.
[5] Cf.: Ibid.
[6] Cf. Ibid., s. 6.
[7] Cf. Ibid.
[8] Ibid., s. 7.
[9] P. Maculewicz, op. cit., s. 6.
[10] P. Maculewicz, Ibid., s. 6.
[11] Cf. https://www.muzyka21.com/M21_183.html, stan z 29.12.2015.
[12] W. Pol, Idzie na pola, w: omówienie do płyty Chopin, Karłowicz, Szymanowski, Palester, Lutosławski, Panufnik Songs, Acte Préalable 0337, s. 17.
[13] Cf. https://www.desa.pl/en/exhibitions/4/object/147/jacek-malczewski-sw-agnieszka-1922-r, stan z 29.12.2015.