Bo Burnham: Inside, materiały prasowe

recenzje

Wewnątrz siebie – „Bo Burnham: Inside”

W zagranicznych mediach na temat najnowszego dzieła muzycznego Bo Burnhama zostało już powiedziane wiele. Nie wynika to bynajmniej z jego komercyjnego charakteru, ale z ogromnego potencjału publicystycznego i wirusowego. Odcinek Bo Burnham: Inside zawiera w sobie szeroką gamę odniesień kulturowych, komentarzy społecznych oraz warstw artystycznych, a jego atrakcyjność potęguje aktualny, współczesny charakter. Jest to ciekawa przygoda muzyczna (i nie tylko), która daje nam możliwość rozpoznawania i interpretowania wielu nawarstwiających się zagadnień. Sukces Inside nie dziwi w ogóle. Końcowe zwycięstwo to zdecydowanie zasługa zawartości, a nie opakowania w postaci odpowiedniego PR’u.

Bo Burnham: Inside miało swoją premierę na platformie Netflix 30 maja 2021 roku. Właściwie zaraz po premierze nowość Burnhamana zaczęła zyskiwać niemały rozgłos medialny. W kolejnym miesiącu na platformach streamingowych ukazał się pełny album muzyczny pochodzący z filmu, z którego to utwór All Eyes On Me jako pierwszy numer komediowy w historii zawitał na światowych listach przebojów tygodnika „Billboard”. Autor ze swoim odcinkiem specjalnym jest już nominowany w 6 kategoriach do nagród Emmy, co również w pewnym stopniu świadczy o powodzeniu produkcji. Pieczętując doskonałą prezencję Burnhama przed kamerami i publicznością, zdecydowano o przeniesieniu jego występu na deski amerykańskich teatrów. Inside można było zobaczyć na żywo od 22 do 25 lipca.

Bo Burnham był dla tego wydania reżyserem, scenarzystą, scenografem, oświetleniowcem, operatorem kamer, aktorem, wokalistą, instrumentalistą i kompozytorem. To niewątpliwie wielki popis indywidualnych możliwości kreatywnych. Uświadomienie sobie uniwersalności autora jest istotnym czynnikiem dla ogólnej oceny Inside. Nawiasem mówiąc, Bo już nie pierwszy raz wykazuje się wachlarzem umiejętności tego typu. Powszechnie znany jest najbardziej z bycia komikiem, ale ma za sobą również doświadczenia aktorskie, reżyserskie, a nawet poetyckie. Jego działalność obracała się przez długie lata wokół komedii, muzyki oraz występów scenicznych. Jak sam przyznał w jednym z monologów w odcinku, miał kilkuletnią przerwę w występowaniu przed publicznością spowodowaną powracającymi atakami paniki na scenie. Gdy podjął decyzję o powrocie na początku 2020 roku, „najzabawniejsza rzecz się wydarzyła”. Nie powstrzymało go to jednak przed występami, tym razem nagranymi i zaprezentowanymi wirtualnej publice. Cały swój talent oraz bagaż doświadczeń komediowych udało mu się wykorzystać w omawianym odcinku. Wkroczył przy tej okazji w swoje emocje i uwolnił posiadaną wrażliwość.

Czym jest Inside? Bardzo ciężko jednoznacznie stwierdzić. Wiemy na pewno, że jest to wgląd do umysłu komika i artysty w czasie nużącego lockdownu, co zostało uzewnętrznione w postaci komedii muzycznej. Bo używa ogromnej palety środków wyrazu artystycznego. Jego muzyka jest nad wyraz urozmaicona, a kreatywność odnośnie konstrukcji całości nie zamyka się w chociażby minimalnie sztywnych ramach. Brak schematyczności skutkuje efektem końcowym, który można opisywać w różny sposób i z różnych perspektyw.

Inside możemy traktować jako kronikę lockdownu. Jego akcja to chronologiczne przedstawianie wydarzeń odbywających się w konkretnych okolicznościach. Klaustrofobiczny nastrój, który twórca kreuje kręcąc zdecydowaną większość scen w jednym pokoju sprawia, że dużej części z nas przychodzi do głowy zwariowany rok 2020.

Mierzymy się tutaj z kontekstem pandemicznym, który z pewnością możemy symbolicznie przenosić na własne doświadczenia. Pojawiają się motywy izolacji i desperacji, o których co prawda na podstawie samego materiału nie wiemy, na ile są bezpośrednio skutkiem lockdownu, a na ile własnych rozterek egzystencjalnych, ale wpływ zamknięcia w pokoju na postawę autora jest wysoce prawdopodobny.

Praca twórcza Bo to z całą pewnością konsekwencja warunków (umyślnie i umiejętnie wykorzystanych), które narzucił lockdown. Widzimy, że techniki filmowe i narzędzia artystyczne są do tych okoliczności absolutnie podporządkowane. Reprezentatywna scena dla idei home-made, która widoczna jest praktycznie od początku do końca, to wykonanie utworu 30, gdzie Burnham amatorsko, aczkolwiek sprawnie, integruje na żywo swój występ z oświetleniem, zmieniając układ i kolory świateł w rytm muzyki. To jeden z wielu przykładów, gdzie twórca wykorzystał ograniczone możliwości techniczne do absolutnego maksimum, nie pozwalając jednocześnie odczuć odbiorcy jakichkolwiek braków spowodowanych zaistniałymi warunkami. Nieszablonowość i wyobraźnia autora przywodzą na myśl pytanie o to, czy Inside jest konsekwencją nudy i alienacji. W pewnym stopniu zapewne tak, ponieważ gdyby nie „bycie więźniem” we własnym mieszkaniu, ciężko byłoby o tak kreatywne pomysły.

Sporo osób zauważa, że Inside posiada charakter dokumentu – nie tylko w kontekście lockdownu, ale także relacjonowania własnego stanu psychicznego oraz pokazywania bezpośrednio, jak wygląda praca nad materiałem filmowym i jakie emocje temu towarzyszą. Autor ujawnia nam wszystko od zaplecza – proces twórczy ustanawia istotnym podmiotem całości. Obserwujemy trwające ponad rok zmagania z doprowadzeniem odcinka do końca i towarzyszące temu rozmaite palety odczuć, co autor nieco chaotycznie dokumentuje.

Styl Inside w pewnym sensie można także przyrównać do vlogów i innych internetowych rodzajów komunikacji. Wyraźnie odczuwamy, że autor dojrzewał w cyfrowym świecie. Świetnie go rozumie i jak mało kto potrafi go twórczo przedstawić. Inside jest świadome egzystowania w kulturze obrazu i kulturze remiksu, przynależnych w dużym stopniu do cyberprzestrzeni. Jego twórca wykorzystuje metody i techniki do tego nawiązujące, a ideę digitalności przerabia z ciekawą intuicją i dystansem. Charakter vlogowy konkretnie objawia się przede wszystkim w sposobie kręcenia, montażu, charakterze poszczególnych ujęć, a także szczerych, częściowo spontanicznych występach przed kamerą, w których Bo czasami wychodzi poza ramy typowego performance’u i uzewnętrznia swoje refleksje siedząc przed obiektywem.

Inside można nazywać naturalnie mianem stand-upu, czy też serii skeczów, ponieważ składa się z komediowych scen, które mają wywołać efekt rozbawienia odbiorcy, a także w dużym stopniu opiera się na idei przemawiania do publiczności i prezentowania przed nią treści. Co prawda Bo mówi i śpiewa wyłącznie do kamery, ale ma cały czas świadomość, że za nią kryje się realny odbiorca. Zadaje mu nawet w jednym z utworów pytania: „Czy podoba ci się show?” „Czy jesteś już tym zmęczony?” „Czy jestem tutaj sam?”. Podkreślanie kontaktowości z publiką ma miejsce regularnie, przejawia się w różnych formach, a jednocześnie autor daje nam odczuć, że jest to jego personalne, intymne dzieło, w którym publika mogłaby być zbędna. Część swoich występów przed kamerą stylizuje na performance na żywo, co nadaje temu teatralnego charakteru. Możemy spotkać się z segmentami, w których ironicznie i szydząco odnosi się do filozofii stand-upu i wchodzi w skórę kogoś, kogo celem nadrzędnym powinno być dostarczenie rozrywki i wywołanie uśmiechu na twarzy. Zamienia jednak swoją rolę stand-upera w coś znacznie głębszego.

Jest to materiał o problemach psychicznych w dobie późnego kapitalizmu, o lockdownie i samotności, o cyfrowej rzeczywistości, o życiu komika. Wiele zależy od naszej interpretacji…

Podobnie jest z pytaniem, o czym jest Inside –odpowiedzi może być wiele. Fascynujące jest to, że szeroka gama propozycji może być w całości trafna. Jest to materiał o problemach psychicznych w dobie późnego kapitalizmu, o lockdownie i samotności, o cyfrowej rzeczywistości, o życiu komika. Wiele zależy od naszej interpretacji – od tego, co uznamy za istotne. W zasadzie z segmentu na segment mierzymy się z innymi kwestiami. Podejmowane przez autora problemy możemy określić jako konsekwencję pewnego nastroju społecznego, wynikającego m.in. z katastrofy klimatycznej, nierówności ekonomicznych, czy najogólniej mówiąc niesprawiedliwości na świecie. Wyraźnie zaznaczony jest przekaz o toksycznej ekspansji mechanizmów współczesnego kapitalizmu, a także o specyfice bycia online.  

Kadr z filmu, źródło: twitter.com/netflix/mediaKadr z filmu, źródło: twitter.com/netflix/media

Bo Burnham: Inside pozostawia swojego widza z paletą pytań i komentarzy. Autor nie czuje potrzeby, żeby doprowadzać poszczególne sprawy do końca, więc daje przestrzeń do domysłów, z którymi odbiorca jest bezpańsko porzucony. Jego absurd częściowo opiera się na formalnym i semantycznym chaosie. Jest to jednak chaos, który mi osobiście zupełnie nie przeszkadza.

Mamy do czynienia w Inside z interesującym i przyciągającym uwagę rodzajem humoru, który moglibyśmy umownie nazwać anty-komedią, meta-humorem, czarnym humorem, czy też humorem surrealistycznym. Obecnie komicy nie stronią od żartów zabarwionych nihilistycznie i egzystencjalnie oraz odnoszących się do własnych problemów psychicznych. W metamordenistycznym duchu podyktowani współczesnym cynizmem i świadomością bezsensów przynależnych do rzeczywistości zwracają uwagę na sprawy niebanalne przy jednoczesnym przekonaniu o konieczności dystansowania się od nich. Taki jest właśnie humor Burnhama w tym przypadku – zorientowany w trudnych sprawach i nastawiony na obracanie ich w komedię, czego podstawą jest przeświadczenie o tym, że jest to najbardziej adekwatna reakcja. W jednym z utworów Bo stawia pytanie: „Czy powinienem żartować w czasach takich jak te?”, i wydaje się, że ostatecznie znajduje odpowiedź twierdzącą. Komedia to dla niego środek do osiągnięcia celu, narzędzie, które pomaga mu opisać nieidealny świat – zarówno świat wewnętrzny, jak i społeczno-polityczny. Życie obserwowane przez Bo jest absurdalne, więc i jego humor oraz całe show są absurdalne. W związku z tym Inside prezentuje się nam jako tragikomedia o nihilistycznym i absurdalnym zabarwieniu.

Obserwujemy autora, który pogrąża się we własnych problemach psychicznych. Im bardziej posuwamy się naprzód na linii czasowej odcinka, tym bardziej odczuwalny jest nastrój depresji i bezradności twórcy. Ponura atmosfera zwiększa się wprost proporcjonalnie do jego zarostu i długości włosów spowodowanych okolicznościami pandemicznymi. Bezpośrednie przedstawianie tego jako części show jest zabiegiem, który nadaje mu dramaturgii, ale co być może najważniejsze, wychodzi to wyjątkowo naturalnie i spontanicznie. W momentach, kiedy Bo przestaje tańczyć i śpiewać, widzimy jego skomplikowane i mroczne stany emocjonalne. Bezpośrednio wyraża swój gniew i frustrację przed kamerą, co staje się w pewnym momencie newralgicznym punktem dzieła. Burnham przedstawił swoją osobę jako pełną wewnętrznych konfliktów i kontrastów. 

W trakcie dzieła przekonujemy się, że autor stawia na komizm, nie lekceważąc jednocześnie poważniejszych zagadnień. Komedia jest tutaj zgrabnie uzupełniana m.in. wątkami egzystencjalnymi, czy katastroficznymi. Świetnie widać ten kontrast w segmencie muzycznym, w którym występuje gadająca skarpeta „Socko”, zatytułowanym How The World Works. Piosenka ta stylizowana jest na edukacyjny numer dla dzieci, ale oczywiście jej wydźwięk stoi w opozycji do samego brzmienia. Aktor w jej tekście od początku w sposób naiwny zapewnia odbiorców, że świat jest prosty i piękny odwołując się do harmonii w świecie zwierząt. Innego zdania jest marksistowska skarpeta Socko, która wkrótce śpiewa o nierównościach społecznych i wyzysku. Ten kukiełkowy wątek jest dobrym przykładem tego, że cukierkowość treści, które Bo przedstawia jest często wyłącznie pozorna.

Muzyka w Inside nie jest artystycznie zjawiskowa. Gdyby potraktować cały album niezależnie odcinka, dojdziemy do wniosku, że zdecydowanie nie jest on dziełem wybitnym. Ciężko jednak zapominać o jego kontekście. Album staje się wyjątkowy przez pryzmat odcinka, a odcinek przez pryzmat albumu. Muzyka niewątpliwie stanowi tutaj kluczowy element – jest integralnym i nieodłącznym składnikiem akcji oraz fabuły, zapewnia rozrywkę i jednocześnie jest narzędziem głębszego przekazu. W połączeniu z ciekawą stroną wizualną Inside i barwną treścią ideową tworzy unikatowy komplet.

Należy mieć na uwadze również wiele muzycznych zalet. Album jest z pewnością bardzo dobrze przemyślany i świetnie wyprodukowany. Burnham zaprezentował wpadające w ucho numery, z brzmieniem na wysokim poziomie. Poszczególne utwory nie zanudzają, a wręcz pozwalają stale utrzymywać koncentrację podczas seansu.

Wielki plus należy przyznać twórcy za umiejętność odtwarzania motywów muzyki popularnej. Mamy  do czynienia z szeroką gamą gatunków muzycznych, które są zrekonstruowane przez Bo z ogromnym wyczuciem. Część utworów jest stylizowana na radiowe, współczesne przeboje. Należą do nich na przykład White Woman’s Instagram, FaceTime with my Mom (Tonight) i Sexting, czyli numery, które traktują o cyfrowej rzeczywistości. W zestawie znajdują się też queerowe Problematic, kreskówkowe Welcome to the Internet, gitarowa ballada That Funny Feeling, nostalgiczne Goodbye, elektroniczne Bezos I, czy też jazzowe Unpaid Intern. Żonglerka gatunkowa i stylistyczna Burnhama jest rażąca i niezwykle ciężko całemu albumowi nadać jakąkolwiek łatkę. 

Osobiście najbardziej w całym zestawieniu podobają mi się synth-popowe momenty, w szczególności utwór All Eyes On Me. Ten prawdopodobnie najpoważniejszy numer na Inside szybko stał się jedną z moich ulubionych tegorocznych produkcji w ogóle. All Eyes On Me wydaje się być pewnym katharsis autora – utworem, na który przelewa to, co głęboko w nim zakorzenione, a także perfekcyjną puentą całego dzieła. Bije od niego spokój wymieszany ze złością oraz akceptacja wymieszana z bezradnością. Taką atmosferę tworzy wokal, tekst i wykorzystane syntezatory. Składa się to na utwór, który zgrabnie, niekoniecznie bezpośrednio i nachalnie oddziałowuje na emocje. Największym jego atutem jest trudny do konkretnego zdefiniowania klimat, bazujący na wyjątkowej intuicji estetycznej.

Fragment tekstu tego numeru to podsumowanie wniosków i uczuć, z którymi Bo ma zamiar wkrótce zakończyć materiał. Autor śpiewa:

Mówisz, że ocean się podnosi, tak jakby mnie to obchodziło
Mówisz, że cały świat się kończy, skarbie, on już się skończył
Nie spowolnisz tego, niebo wie, że jesteś zmęczony
Rozumiesz? Dobrze, teraz wejdź do środka

Inside udowadnia nam też, że Bo Burnham odnajduje się w roli muzyka-performera. Abstrahując od samych kompozycji i tekstów, doskonale potrafi sprzedać przygotowane aranżacje przed kamerą. Zaraża swoją mimiką, gestami i ruchami tanecznymi. Każdy element jego występów jest istotny. Nie chodzi wyłącznie o elementy muzyczno-taneczne, ponieważ przykładowo leżenie na ziemi wzbogacone monologiem również możemy traktować tutaj jako performance.

Wielką zasługę należy przypisać mu za to, że oglądanie jego projektu to bardzo uzależniające doświadczenie od strony emocjonalnej, ale również fascynujące pod kątem technicznym. Każda scena zapada w jakimś stopniu w pamięci odbiorcy, który jest zaskakiwany i prowokowany do angażowania się psychicznie w przedstawione wydarzenia. Twórca Inside jest ponadto przed kamerą skrajnie szczery i autentyczny, co sprawia, że możemy się utożsamiać z nim i całym jego dziełem. Łamie on barierę pomiędzy swoim życiem, emocjami, a materiałem, nad którym pracuje. Jego występy opierają się na tym, że zaciera się prawda i artystyczna fikcja. Aktywność twórcza wyraźnie definiuje jego „Ja”, które w performatywnym duchu bezpośrenio przemawia do ludzi po drugiej stronie odbiorników i kreuje na bieżąco określony przekaz. Jest miejsce na improwizację, jest miejsce na scenariusz, który zresztą wydaje się, że w większym stopniu napisała rzeczywistość niż sam Burnham.

Trudno zakończyć tekst o tak nieoczywistym przedmiocie jednoznaczną konkluzją. Dzieło Burnhama to po prostu doskonale przemyślany i zorganizowany performance, a zarazem świetna komedia egzystencjalna, która w moim odczuciu przede wszystkim zwraca uwagę na pozornie banalną ideę, że życie ludzkie składa się zarówno ze śmiechu, jak i płaczu. Oglądanie i słuchanie Inside to unikalne doświadczenie.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć