Vladimir Ivanoff, dyrektor artystyczny, materiał promocyjny, źródło: www.sarband.de/

recenzje

Wieczór polsko-turecki

Sześćset lat temu, kiedy Królestwo Polskie zmagało się z zakonem krzyżackim, dwóch rycerzy – Skarbek z Gór i Grzegorz Ormianin, wyruszyło z pierwszą misją dyplomatyczną do sułtana Mehmeta I Celebi, władcy ówczesnego Imperium Osmańskiego. Przez wiele stuleci oba kraje tworzyły burzliwą historię, a cień wspólnych dziejów przetrwał na wielkich obrazach, w kronikach i bliższych naszym czasom powieściach… Dziś, gdy Polska i Turcja są od siebie geograficznie bardzo oddalone, kojarzymy Turcję głównie z urokiem zagranicznych wakacji oraz uliczną budką sprzedawców döner kebabu, który najlepiej oddaje kulinarny charakter nocnego życia w Polsce.

Przypadająca w tym roku rocznica 600-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską a Turcją, której uroczyste otwarcie z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego miało miejsce w pierwszych dniach marca w Stambule, została zainagurowana w Polsce podczas koncertu Ensamble Sarband w poznańskim Centrum Kultury Zamek. Zespół, w którego składzie znajdują się wykonawcy pochodzący z różnych krajów, niejednokrotnie gościł już na polskich festiwalach muzycznych (m.in. Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Dawnej w Jarosławiu – Pieśń Naszych Korzeni, czy Festiwalu Forum Musicum we Wrocławiu), lecz tym razem występ ansamblu zyskał znaczenie symboliczne, bowiem muzycy stali się szczególną nicią jednoczącą ze sobą kulturę chrześcijańską i muzułmańską. Aspekt ten podkreślał nie tylko dobór solistów, wśród których znalazła się polska sopranistka – Maria Skiba, oraz turecki baryton – Mustafa Doğan Dikmena, ale również repertuar. Wykonywany z tej okazji program pt. Lord of the Horizons. Collector of Musical Worlds, to wynik kilkuletniej fascynacji XVII-wiecznym kompozytorem polskiego pochodzenia – Wojciechem Bobowskim, przez kierownika zespołu Vladimira Ivanoffa, który podobnie jak polsko-turecki artysta podąża za ideą łączenia odmiennych kulturowo tradycji. Obok utworów Wojciecha Bobowskiego, na które składają się głównie opracowania anonimowych melodii psalmów z Psałterza Genewskiego, znalazły się także dzieła Wojciecha Długoraja, Diomedesa Cato, Mikołaja Gomółki oraz miej licznych, aczkolwiek obecnych w repertuarze artystów osmańskich. Natomiast akcent turecki padł przede wszystkim na instrumentarium, składające się w większości z tradycyjnych instrumentów z półwyspu arabskiego, takich jak kanun, ney, czy ayaklı keman.

fot. Dobrochna Zalas

Bez wątpienia, ten niezwykły splot różnorodności doskonale realizował idee wyznawane przez Ensamble Sarband, a także ukazywał dwie odmienne tożsamości kulturowe – polską i turecką. A jednak można było odnieść wrażenie, że końcowy efekt połączenia, które w pełni nie reprezentowało ani orientu, ani kultury europejskiej, wcale nie jest wytworem czegoś nowego, zaskakującego, a nawet satysfakcjonującego. Brak wspaniałej, arabskiej ornamentyki, która z całą pewnością ujęłaby swoim wirtuozerskim charakterem obecnych w sali gości, oraz dosyć nieokreślone lawirowanie w obszarach polskiej muzyki dawnej, pozostawiało w słuchaczu niedosyt. To uczucie wzmagała również specyficzna atmosfera koncertu, który z powodu swojego inauguracyjnego charakteru zachowywał formę pół-oficjalnej uroczystości, czym samoistnie generował potrzebę uczestniczenia w większym wydarzeniu artystycznym. Tymczasem nie pomogły nieustannie zmieniające się na scenie światła, przypominające coś z tandetnego szyku telewizyjnej gali, czy problemy z nagłośnieniem, które być może uszłyby uwadze podczas koncertu muzyki popularnej, jednak w obliczu orientalnych instrumentów, stanowiły drażniący dodatek w postaci widocznych niedociągnięć działań obsługi Centrum Kultury Zamek. Nie zadowolił publiczności wysiłek artystów, ani ciekawy ze względu na założenia repertuar, bowiem goście inauguracji wyraźnie nie mieli ochoty na bis, który zaprezentowali im wykonawcy. Trudno się więc dziwić, że szybko, może nawet trochę zniesmaczeni, uciekli po krótkich brawach z sali.

Brak zrozumienia idei obywateli świata i ekumenicznego traktowania kultury, czy nietrafny wybór repertuaru oraz muzyków zawinił na ogólnie złym charakterze koncertu? A może wręcz przeciwnie, był to znak słabej kondycji relacji kulturowych, które należałoby poprawić z okazji rocznicy 600-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską a Turcją, by mieć poczucie, że zamiast budki z döner kebabem, Polacy wiedzą coś więcej i nieobce jest im jedno z najbogatszych dziedzictw kulturowych na świecie.

 

fot. Dobrochna Zalas

—————–

Więcej o obchodach można przeczytać tutaj: https://www.meakultura.pl/kosmopolita/muzyczne-obchody-600-lecia-polsko-tureckiej-dyplomacji-865

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć