Atelier Lyrique, wchodzące w skład Opéra national de Paris, jest międzynarodową akademią kształcącą śpiewaków i korepetytorów operowych. Poza rozbudowanym blokiem zajęć indywidualnych, teoretycznych i praktycznych, ważnym elementem kształtowania młodych artystów jest realizacja pełnowymiarowych projektów operowych. Po styczniowej premierze Gwałtu na Lukrecji Brittena ze wspaniałą Agatą Schmidt w roli głównej, również w nowym Don Giovannim powierzono rolę tytułową Polakowi – Michałowi Partyce.
Reżyser spektaklu, Christophe Perton, w udzielonym przed premierą wywiadzie, wymienia film Na samym dnie Jerzego Skolimowskiego jako jedno ze źródeł inspiracji dla scenografii swojej inscenizacji dzieła Mozarta. Przedstawienie rozpoczyna scena, w której młody mężczyzna (rozpoznajemy w nim filmowego Mike’a) zmywa podłogę przed zasłoniętą kurtyną. Robi to przy akompaniamencie refrenu z finału Sonaty A-dur KV 331 Mozarta. Zapętlona melodia w ośmiobitowej „interpretacji” wydobywa się z małego radyjka, obok którego chwilę później siada zmęczony pracą mężczyzna. Po chwili, zza kurtyny odsłaniającej się z wolna dochodzi nas głos stojącego w głębi sceny klawesynu, grającego to samo Alla Turca i doprowadzającego utwór do końca. Bardzo ciekawe było zestawienie brzmienia znanego mi z pierwszych gier komputerowych z dźwiękiem klawesynu. Zakończywszy wykonanie utworu, postać ubrana w historyczny kostium, przywodząca na myśl kompozytora opery, wstała od instrumentu i przeczytała fragment listu Wolfganga Amadeusza Mozarta do librecisty, Lorenzo da Ponte. Czyżby inscenizacja Pertona miała się w jakiś sposób odnosić do biografii kompozytora?
fot. Cosimo Mirco Magliocca – materiały prasowe Opéra national de Paris
Przy pierwszych dźwiękach uwertury na scenie pojawia się Don Giovanni, ubrany w dobrze skrojony, biały garnitur. Pełen energii mężczyzna przywdziewa maskę (barwne połączenie skórzanej maski, na jaką można natknąć się w sklepach erotycznych oraz postaci komiksowych) i wbiega na znajdujący się po lewej stronie taras-klatkę schodową. Znany nam już z początku opery sprzątacz okazuje się Leporellem, który stoi teraz na czatach, „ubezpieczając” swojego pana. Co dzieje się dalej, dobrze wiemy – uciekając od Donny Anny, Giovanni trafia na Komandora, z którym wywiązuje się walka. I w tym momencie uważnie czytający tekst da Ponte Perton proponuje nam ciekawą interpretację – stając nad ciałem Komandora i widząc zakrwawionego chlebodawcę, Leporello pyta: „kto nie żyje?”. Zdając sobie sprawę, że jest śmiertelnie ranny, Don Giovanni rozpoczyna wyścig z czasem i postanawia nie tracić odtąd ani chwili, jeszcze obficiej czerpiąc z pozostałego mu życia. Główny bohater przedstawienia w interpretacji Pertona jest wyzutym z uczuć libertynem, dla którego inne osoby mogą być tylko elementami zabawy, jaką jest życie. To dlatego w widocznej po obu stronach przestrzeni (teatralnej, ale znajdującej się poza sceną) stoją rzędy kobiecych manekinów. Są one anonimowymi zdobyczami Don Giovanniego, wnoszonymi na scenę w arii katalogowej. A może manekiny to swoiste formy, które bohater wypełnia swoimi fantazmatami? Frapująca jest scena, w której Don Giovanni próbuje uwieść służącą Donny Elviry, na której miejsce na balkonie postawiono manekina…
fot. Cosimo Mirco Magliocca – materiały prasowe Opéra national de Paris
Nie tylko głównej postaci opery Perton dał ciekawy i wyrazisty rys psychologiczny – bardzo spodobał mi się sposób, w jaki potraktował Don Ottavia, który wyraźnie pożąda Donny Anny i w skrytości ducha marzy, by być równie zdecydowanym i bezwzględnym, jak słynny uwodziciel. W scenie, w której córka Komandor opowiada o nocnym zajściu z początku opery, dla lepszego zrozumienia narracji Ottavio „rekonstruuje” wydarzenia, powielając gesty Don Giovanniego z niepokojącą precyzją i zaangażowaniem. Innym ciekawym przykładem lustrzanego odbicia jest scena, w której Zerlina usiłuje udobruchać Masetta po tym, jak została sam na sam z Don Giovannim. Gdy jej mąż w końcu ulega jej argumentom i urokowi, ta zaciąga Masetta na białe płótno, na którym wcześniej oddała się rozkoszom z panem Leporella. Widać wyraźnie, że, podobnie jak Don Giovanni, także i Zerlina nakłada swoje fantazje na własnego męża.
Zadawszy głównemu protagoniście śmiertelną ranę w pierwszej scenie, Perton pozwolił domyślić się widzom, jak skończy się spektakl i jak zostanie rozwiązana kwestia finałowego odejścia Don Giovanniego w zaświaty. Mimo że przedstawienie obyło się bez spektakularnych coups de théâtre, okazało się bardzo przekonujące. Jego główną siłą była dynamika oraz skutecznie i podtrzymywane do samego końca napięcie dramaturgiczne. Duże wrażenie robiła współpraca między śpiewakami, a reżyserem: gra aktorska młodych artystów z Atelier Lyrique tryskała zaangażowaniem i energią, które Pertonowi udało się sprawnie skierować we właściwą stronę. Bardzo doceniam fakt, że francuski reżyser nie pozostawił żadnego z aktorów ani na chwilę samemu sobie – nawet w scenach zdominowanych przez inne postaci, aktorzy drugoplanowi pozostawali aktywni, intrygująco dopełniając obraz sceniczny.
Ekipa Atelier Lyrique również od strony muzycznej spisała się na piątkę. Niekwestionowaną gwiazdą spektaklu był odtwórca głównej roli Michał Partyka, który wydaje się stworzony do roli Don Giovanniego. Bardzo dobrze wypadł też Leporello w wykonaniu Pietro di Bianco – zarówno ze względu na warsztat wokalny, jak i na charakter głosu, przez co stał się ciekawym „uzupełnieniem” Don Giovanniego. Na specjalne brawa zasłużyła Olga Seliverstova, która wspaniale odmalowała stany psychologiczne Donny Anny. Śpiewakom towarzyszyła orkiestra Ostinato pod batutą Alexandre Myrata – jak na półprofesjonalny ansambl, muzycy poradzili sobie całkiem nieźle. Wprawdzie chwilami można było odczuć rzutującą na wykonanie niepewność zespołu, nie wpłynęło to jednak na ogólną ocenę całości.
Na koniec jeszcze jedna uwaga – spektakl, w którym miałem przyjemność uczestniczyć, oglądało wielu młodych ludzi. Oczywiście łatwo zaniżyć średnią wieku, zapraszając na przedstawienie uczniów szkół – nie dlatego jednak o tym piszę. Zafrapowało mnie to, że większość tych osób pozostawała pod dużym wrażeniem spektaklu. Świadczy to jeszcze bardziej dobitnie o jakości przedstawienia.
Po premierze w MC93 nowy Don Giovanni ma być przedstawiany w innych miejscach Francji jako spektakl gościnny. Jestem ciekaw, jak potoczą się dalsze losy tej inscenizacji, która, moim zdaniem, śmiało mogłaby się znaleźć w repertuarach dużych teatrów operowych.