recenzje

X Factor, casting ostatniej szansy, 31.03.2012

Niestety dzisiejszego wieczoru uczestnicy byli baaaardzo przeciętni. Niemal bez wyjątku. W zasadzie miałam ochotę przełączyć kanał, a to nie jest dobry znak. Przyjrzyjmy się jednak wszystkim występom.

Pierwsza śpiewała Patrycja Sokół – nieco szalona, uśmiechnięta, dużo mówiła i wszędzie jej było pełno. Tyle, że wokalnie… było po prostu źle. Na początku mówienie na dźwiękach (w sumie naokoło dźwięków), potem w refrenie krzyk i nieczystości. Utwór Babooshka Kate Bush w wersji Patrycji był poza refrenem niemal nie do rozpoznania. Jury było na NIE.

Z kolei Hanna Woźniak prezentowała aktorsko-musicalowy sposób śpiewania. Wybrała Don’t Rain On My Parade Barbry Streisand i wykonała go poprawnie. Jednak pomimo mocnego osadzenia głosu i braku fałszów, nie było nic, co by zachwyciło. W którymś momencie powiało nawet nudą, co przy tego typu utworach nie powinno mieć miejsca. Czesławowi się podobało, a Tatiana uznała Hanię za fajną. Kuba Wojewódzki zaś stwierdził: Nie ukradłaś mi serca, nie zapadłaś mi w pamięć, ale jestem na TAK. Mnie również Hania nie ukradła serca. Ledwie ucho.

Potem kolejne koszmarki do naszej niemałej już kolekcji – najpierw, krążący po wszystkich możliwych programach, Krzysztof Rydzelewski (był ostatnio w Must Be The Music, gdzie straszył nie tylko głosem ale też przebraniem); następnie Alek, któremu Kuba zaproponował – Zagrajmy w taką grę: ty się schowasz a my cię nie będziemy szukać; Giovanni z fałszami w biesiadnym stylu i zespół Discover Music Club.

David Fly (Dawid Muchiewicz) pozwolił programowi na powrót do normalności. Może nie na wyżyny, ale przynajmniej wznieśliśmy się ponad ponurą strefę koszmarków. Śpiewał dobrze, chociaż bardzo szkolnie (a w zasadzie studencko), był jakby żywcem wyjęty z kierunku jazz i muzyka estradowa. Niekoniecznie musi to być zarzut, ale jeśli szuka się indywidualizmu i własnego stylu, to takie wyuczenie przeszkadza. Zaprezentował W wielkim mieście Raz Dwa Trzy. Przynajmniej było na luzie i rytmicznie. No i czysto. Kuba, choć ironizował na temat wyglądu Dawida (Wyglądasz jak facet, który się czesze przegrzaną kosiarką do trawy), to był szczęśliwy, że taki uczestnik pojawił się w programie. Tatiana podzieliła się z nami specyficznymi porównaniami do much i muszek (pomińmy to), a Czesław określił Dawida jako dobrego wokalistę i mu pogratulował. 3x TAK. Ja nie byłam do końca przekonana.

Ciekawą postacią była Nella Marczewski, która śpiewała Mercedes-Benz Janis Joplin. Podobał mi się jej indywidualizm i styl wokalu (choć w pewnym momencie dolna partia była “zastanawiająca” intonacyjnie). Jednak wykonywała ten utwór w zasadzie a capella (bez podkładu muzycznego), więc i tak byłam pod wrażeniem. Jury również – Nella dostała 3x TAK.

Łukasz Zimończyk (który brał udział w programie rok temu i zauroczył jurorów) zdecydował się zaprezentować Tears in Heaven Erica Claptona. Było pięknie – Łukasz stworzył nastrój (bardzo potrzebny do wykonania tej piosenki), i tak zaczarował publiczność, że na sali panowała absolutna cisza. Przypomniał mi tym samym niedawny występ Sam’a Kelly’ego w brytyjskim Mam Talent (Britain’s Got Talent):

Łukasz dostał owację na stojąco i odpowiednie komentarze jury – Kuba był zachwycony (Twoim napięciem można by oświetlić Katowice), Tatiana mu wtórowała (Otuliłeś mnie dźwiękiem – dziękuje ci za to muzyczne przytulenie), a Czesław nie pozostawał dłużny (Dziękuje ci za te emocje). Nie byłam aż tak wzruszona ale też jestem na TAK.

Z kolei kompletnie nie przypadł mi do gustu występ Uliany Małyniak. Pomijam przekupstwo w postaci skarbonki podarowanej Kubie Wojewódzkiemu. Skupię się na śpiewie, który był okropny (na początku tonacja wybranej przez Ulianę Ain’t No Other Man Christiny Aguilery zmieniała się jakieś pięć razy). Nie wyrabiała się rytmicznie i nie miała do zaprezentowania choćby namiastki indywidualności w tym wszystkim. Ale jurorom nie trzeba zbyt wiele, jeśli osoba jest w miarę barwna. Zdaniem Kuby talent uczestniczki nie mieści się w jednej strefie czasowej, Tatiana, choć dostrzegła potrzebę “obrobienia” głosu Uliany, nazwała go darem; a Czesław, całkiem nielogicznie, chwalił niepanowanie przez Ulianę nad głosem. Moim zdaniem nie było co chwalić. 3x TAK.

Dziwaczny i mało zajmujący był też występ Diany “Di” Dobija, która wykonała swój utwór Rock’n’Roll Style. Miało być rockowo, a było… kiepsko. Ciekawi mnie też wypowiedź Di – nazwała swój zespół (?) kontrowersyjnym, bo jego członkowie to modele. Ale to być może nieskładny dobór słownictwa z racji pochodzenia (Di urodziła się w USA).

Następnie pokazano urywki z kilku przesłuchań – najpierw uczestniczka „no name” – z komentarzy wiemy jedynie, że jest wysoka, a z fragmentu przesłuchania, że śpiewa przez nos i ma przez to dziwna barwę; później fragment dość ciekawego i żywiołowego  występu Dagmary Czechury z It’s Oh So Quiet Björk (wydaje się, że dobrze jej wyszedł); dalej migawka nijakiego przesłuchania Michała Szyca (tu w roli „syna” Kuby, z racji podobieństwa); oraz niezbyt zachwycający zespół Airam.

Katarzyna Grabowska płasko i w nieco weselnym stylu zaprezentowała Mercy Duffy. Miało się wrażenie, że za bardzo się stara, było to mało wiarygodne i brakowało indywidualności. Ale, jak już wiemy, jurorom wystarcza zazwyczaj w miarę czyste śpiewanie. Czesław był początkowo na nie, ale dał się przekonać pozostałej dwójce jury i samej Kasi. Zastanawiające jest to, że Tatiana non stop mówi o wyglądzie śpiewających dziewczyn – tu także usłyszeliśmy jej zachwyt nad urodą Kasi. Wydaje się, że powinno chodzić o głos (chyba, że w tzw. międzyczasie program zmienił się w konkurs piękności). 3x TAK.

Następny był Łukasz Jemioła. Plus za nietypowy repertuar (Bob Dylan Tonight I’ll be Staying Here with You) i pewien własny styl – minus za nieco zbyt usilne pokazywanie jaki jest ambitny i zdystansowany. Miało się wręcz wrażenie, że stara się być ponad tym całym konkursem (pytanie po co w takim razie tam poszedł?). Wokal ma dość przeciętny, za to umiał stworzyć nastrój. Zdaniem Kuby robił cudowne wrażenie, a Czesław stwierdził, że to było bardzo przyjemne. Czyli od poprzedniego odcinka nic się nie zmieniło – za czystość i przyjemność mamy TAK (x3).

Na koniec Iza Mytnik z Jednego serca Czesława Niemena. Szkoda, że przy takim zaangażowaniu i pięknym, emocjonalnym opowiadaniu pojawiają się braki warsztatowe. Z powodu ściśniętego gardła nawet niezłe wibrato wypadało słabiej. Kuba nazwał Izę nauczycielem emocji, a Czesław docenił gust i odwagę uczestniczki. Ja także cenię gust i odwagę, mając nadzieję, że może jakoś te niedostatki w wokalu uda się poprawić. 3x TAK.

Ach… nie był to dobry odcinek. Zobaczmy jak poradzą sobie w kolejnym etapie ci wybrani.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć