Na początku sezonu 2013-2014 wiele się mówiło o Bayerische Staatsoper za sprawą nowej realizacji Kobiety bez cienia Straussa, w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Kilka miesięcy później opera w Monachium zaproponowała własną inscenizację Żołnierzy Bernda Aloisa Zimmermanna, wpisując się przez to do listy niedawnych realizacji tego dzieła: Pountney (2006), Hermanis (2012) i Bieito (2014).
Realizacja Żołnierzy w reżyserii Kriegenburga dość mocno różni się od tegorocznego odczytania dzieła przez Calixto Bieito dla Opery w Zurychu. Hiszpański reżyser postawił w Szwajcarii (inscenizację tę zobaczyć będzie można również niedługo w Berlinie) na radykalne środki wyrazu, potęgując tym samym apokaliptyczny aspekt opery Zimmermanna. Kriegenburg poszedł w Monachium nieco innym tropem – jego wizja artystyczna, jakkolwiek nie stroniąca od brutalnych i obscenicznych obrazów, była jednak nieco bardziej stonowana. W efekcie, reżyser zaprezentował publiczności nie tylko spektakl frapujący – zarówno z czysto wizualnego, jak i teatralnego punktu widzenia. U Kriegensburga, wszystkie postaci ucharakteryzowane były w ten sam sposób – na tle bladej cery bohaterów wyraźnie odcinały się duże, różowe cienie wokół oczu. Z tego powodu wszyscy protagoniści dramatu mieli w sobie coś z lalek, ale także osób dotkniętych chorobą, czy nawet poparzonych. Reżyser ubrał postaci wywodzące się z mieszczaństwa (Marie i jej rodzina, Stolzius i jego matka) w stroje z przełomu XIX i XX wieku. Jego żołnierze noszą stylizowane na nazistowskie, czarne mundury, zaś Hrabina i jej syn, monochromatyczne kostiumy, jak z Żołnierzy w reżyserii Willego Deckera (z tą tylko różnicą, że u Deckera były to stroje żółte, a u Kriegensburga – czerwone). Innym clin d’œil do niedawnych realizacji opery Zimmermanna było stworzenie na scenie konstrukcji w kształcie krzyża, z metalową siatką zamiast okien, wewnątrz której poruszali się żołnierze i skąd obserwowali bohaterów innych scen. Jak w Żołnierzach Alvisa Hermanisa z Salzburga. Pominąwszy te drobne zapożyczenia, dzieło Kriegensburga nosiło wyraźny rys indywidualny i stanowiło ciekawą interpretację opery Zimmermanna.
Die Soldaten, © W. Hösl, materiały promocyjne
Jedną z cech monachijskiej realizacji Żołnierzy było skupienie się jej reżysera na detalach. Wiele z nienarzucających się obrazów scenicznych pozwalało publiczności wybrać, czy chce brać je pod uwagę, czy też nie. Mam tu na myśli na przykład drobne gesty Marie oraz Herr Wesenera: z jednej strony pozwalały one przypuszczać, że ojciec Marie żywi do tej ostatniej więcej niż ojcowski afekt. Z drugiej zaś, niektóre poczynania Marie wobec ojca były również dość ambiwalentne czy wręcz prowokacyjne. Podobnie postać Hrabiny nie została namalowana grubą kreską. W związku z tym nie do końca wiadomo, czy składana przez nią propozycja zaopiekowania się panną Wesener wynika z jej dobrych intencji, czy jest tylko cyniczną próbą zatuszowania mezaliansu mieszczanki z jej synem. Takie reżyserskie światłocieniowanie bardzo mi się spodobało, bo dzięki temu na scenie przed publicznością znalazły się postaci, które każdy musiał ocenić sam, bez wskazywania palcem kto jest taki czy inny.
Kolejnym ciekawym detalem był pomysł Kriegensburga, żeby przebrać jazzowe combo w stroje Beatlesów. Posunięcie to pozwala moim zdaniem na wielopoziomowe odczytanie dzieła. Żołnierze Zimmermanna powstawali przecież w trakcie narastania beatlemanii, a premiera opery w 1965 przypadła na czas szczytowej popularności grupy z Liverpoolu w USA. Osobą znającym twórczość Zimmermanna nie mogło również umknąć skojarzenie z jego Requiem dla młodego poety, w którym kompozytor wykorzystuje nagranie Hey Jude Beatlesów. I wreszcie, identyczne stroje członków zespołu są swego rodzaju umundurowaniem oraz znakiem równości między pozornie niewinnymi muzykami a obecnymi na scenie „prawdziwymi” żołnierzami. Stroje te stają się tym sposobem nie tyle scenicznym outfitem, co zaowalowaną groźbą uniformizacji i zniszczeniem różnorodności przez popkulturę.
Pisząc osiem miesięcy temu o Żołnierzach z Zurychu, w reżyserii Calixto Bieito, konkludowałem że ostatecznie uznałem ową realizację bardziej za dzieło Zimmermanna niż Bieito. Po obejrzeniu Die Soldaten w Monachium mogę zaś śmiało powiedzieć, że kompozytorska wizja opery, jako dzieła w sposób organiczny łączącego różnorakie elementy, została bardzo dobrze zrealizowana. Kriegensburg zadbał o to, by zarówno gesty pojedynczych aktorów, jak i bardziej globalne obrazy sceniczne ściśle splatały się z muzyką Zimmermanna. Najlepiej było to widać w drugiej scenie w kawiarni, w pierwszym akcie, gdzie duet Kriegensburg-Petrenko zbudował imponujące crescendo muzyczno-sceniczne.
Spektakl odznaczał się najwyższym poziomem muzycznym. Kirył Petrenko w pełni zapanował nad kompozycją, uwypuklając jej bogactwo tematyczne i instrumentacyjne. Jego interpretację charakteryzowała również duża ekspresja. W kojarzących się głównie z potężnym aparatem wykonawczym Żołnierzach Petrenko wspaniale zrealizował fragmenty kameralne, jak na przykład w pierwszej scenie drugiego aktu. Ponadto dyrygentowi udało się ciekawie podkreślić bachowskie cytaty, wplecione w muzyczną tkankę. Na uwagę zasługuje także realizacja partii elektronicznej utworu – mam tu na myśli zarówno wspaniałe uprzestrzennienie emitowanych dźwięków w scenie finałowej, jak również mistrzowskie operowanie filtrami nałożonymi na nagranie odgłosu kroków maszerującego wojska.
Także od strony wokalnej monachijscy Żołnierze byli w pełni udani. Wysoki poziom wykonawczy wśród śpiewaków był zdecydowanie zrównoważony. Jedynym wyjątkiem stała się wykonująca rolę Marie Barbara Hannigan – pamiętając kanadyjską śpiewaczkę z jej występów jako Lulu, w Le Grand Macabre, czy niedawno w pieśniach Dutilleux, nie byłem zaskoczony widząc i słysząc wykonanie absolutnie zjawiskowe. Pani Hannigan, obok doskonałego warsztatu wokalnego po raz kolejny pokazała, że jest też wspaniałą aktorką.
Barbara Hannigan, Okka van der Damerau, Nicola Beller Carbone, © W. Hösl, materiały promocyjne
Gdy wygasł zbiorowy krzyk kończący operę, zapadła cisza, którą przedłużyło ciężkie oddychanie zamarłej w nieruchomej pozycji Marie – dopiero po chwili na sali odezwały się oklaski. Widocznie spektakl zrobił na publiczności duże wrażenie, bo artyści byli wielokrotnie wywołani owacjami, za każdym zaś razem, gdy na scenie pojawiał się Kirył Petrenko, oklaski jeszcze się wzmagały. Nowi Żołnierze w pełni zasłużyli na takie przyjęcie.
Bernd Alois Zimmermann – Die Soldaten
kierownictwo muzyczne – Kirył Petrenko
reżyseria – Andreas Kriegenburg
premiera nowej produkcji – 25 maja 2014, Bayerische Staatsoper
———————