20 marca minął rok od wydania albumu Heartworms grupy The Shins, a muzycy już zdążyli sprawić noworoczną niespodziankę swoim fanom – prezent w postaci nowej odsłony piosenek z zeszłorocznej płyty.
The Shins są amerykańską formacją tworzącą muzykę w gatunkach takich jak rock alternatywny, indie rock, indie pop oraz w wielu innych. Zespół powstał w 1997 jako poboczny projekt Jamesa Mercera, wokalisty i autora tekstów. Oprócz niego w skład grupy wchodzą również gitarzysta Dave Hernandez, Erick Johnson z zespołu Fruit Balls, perkusista Joe Plummer oraz basista Ron Lewis. Album Heartworms został wydany w marcu ubiegłego roku i jest syntezą m.in. indie rocka, popu oraz folku. Tegoroczna edycja, The Worm’s Heart, została wydana 19 stycznia i wzbudziła silne emocje u fanów oraz muzyków.
Pierwszą, najbardziej widoczną zmianą jest aspekt wizualny. The Worm’s Heart utrzymana jest w ciemnych kolorach, co samo w sobie jest już przeciwieństwem do pastelowości poprzedniego albumu. Ilustracja okładki początkowo może wydać się taka sama, jak ta z pierwszej płyty Heartworms. Jednak tym razem dostajemy kolejną po „odwróceniu” tytułu zapowiedź zmiany. Rysunek przestawia czaszkę na czarnym tle. Z jej oczodołów wychodzą tytułowe robaki, a roślinność dookoła obumiera. Zeszłoroczny album kreował wrażenie radosnej twórczości rysunkami w odcieniach różu, jasnego pomarańczu i błękitu. Następnym przeobrażeniem są tytuły styczniowej edycji. Zostały one ułożone w odwrotnej kolejności niż rok temu, a równocześnie do każdego dodano słowo flipped, co zwiastuje odmienność oraz autonomiczność The Worm’s Heart.
okładka płyty Heartworms
okładka płyty The Worm’s Heart
The Fear: Flipped jest odwrócone w stosunku do swojego pierwowzoru niemal pod każdym możliwym względem. W przeciwieństwie do ubiegłorocznej wersji, jest zdecydowanie szybsze, a partia głosu nie jest już tak stała i nie podąża wiernie za melodią graną przez akompaniament. Zmiana instrumentarium nadaje utworowi bardziej rockowy charakter, rytm wybija mocna, zdecydowana perkusja, a pierwszoplanową rolę odgrywają gitary elektryczne. Jedyne nawiązanie do wersji poprzedniej to końcowa, krótka partia fortepianu. Utwór zyskał niezależność, głównie za sprawą zmian gatunkowych, choć istotne jest także wrażenie niedokończenia wywołane pojedynczymi zdaniami wypowiadanymi w tle. Trochę tak, jakby został on nagrany podczas próby, a podczas montażu postanowiono pozostawić dodatkowe teksty.
Druga piosenka, So Now What: Flipped, jest parodią pierwowzoru. Tempo kompozycji zostało niemiłosiernie zwolnione, a podstawowy materiał muzyczny rozwleczony, przez co utwór stał się zwyczajnie nudny. W przeciwieństwie do pierwotnej wersji, na partię głosu zostały nałożone filtry, dzięki którym zyskuje on jakby inny wymiar, co akurat zgodne jest z założeniami tegorocznej edycji. Estetycznie dostajemy nawiązania do romantycznych ballad disco z połowy lat 80. ubiegłego wieku, co pogłębione zostało dodatkowo przerywnikami pomiędzy zwrotkami a refrenem wygrywanymi na keyboardzie. Zabieg miał przypuszczalnie dodać wyrazu, jednak ostateczny efekt jest trochę groteskowo i piosenka budzi niemały niesmak.
Heartworms: Flipped już od pierwszych dźwięków podbił moje serce. Pierwsze skojarzenie to, oczywiście, Giorgio Moroder, niekwestionowany król elektro-disco i jego sławny utwór Chase. W obu kompozycjach dominuje szybkie tempo kuszące słuchacza tanecznym rytmem oraz pozytywna energia bijąca z elektronicznych melodii. Biorąc pod uwagę tekst Heartworm: Flipped, okazuje się jednak, że nie jest to kolejna radosna piosenka, do których The Shins przyzwyczaili swoich miłośników. To opowieść o człowieku sfrustrowanym, nie mogącym odnaleźć szczęścia, rozpamiętującym wspomnienia i dawne uczucia. Takie nietypowe połączenie niezaprzeczalnie energetycznej muzyki z wręcz przygnębiającym przekazem słów tworzy oryginalny, trochę dysonujący kontrast. Dzięki temu piosenka nabrała wyjątkowego, niepowtarzalnego wydźwięku i stała się wręcz osobliwa.
Czwarta kompozycja, Dead Alive: Flipped, przynosi chyba najbardziej adekwatne odwzorowania tekstu w muzyce. Jest wyraźnie wolniejsza, stonowana. Rozpoczyna się krótką partią skrzypiec, podczas której w tle słychać brzęk tłuczonego szkła oraz wiele mówiące „Well”. Jakby już od samego początku muzycy chcieli podkreślić nieodwracalność pewnych sytuacji. Zeszłoroczna wersja była ironicznym połączeniem tekstu traktującego o śmierci z radosną melodią utrzymaną w gatunku indie rock. Pogłębieniem nostalgicznego, smutnego charakteru jest trochę zawieszony ostatni wers w pierwszym refrenie, a także nieco płaczliwe motywy w skrzypcach.
Najbardziej zaskakujące jest Half a Million: Flipped. Nie uświadczy się w The Worm’s Heart bardziej radosnego i lekkiego utworu. Tym razem znajdujemy się w kręgu rytmicznego, nieco szybkiego i zdecydowanego reggae, co jest istotną przemianą w zestawieniu z rockowym charakterem wersji pierwotnej. Głos wydaje się bardziej zrelaksowany i lepiej odnajduje się w estetyce tegorocznej odsłony znanej już piosenki. Tekst pozostał bez zmian, bez dodatków i choć teraz został on wyśpiewany, nie ma w nim napięcia z poprzedniego wykonania. Charakter remake’u, jak to bywa w stylu reggae, jest radosny i skoczny, jednak na tym polu wielu aktualizacji nie ma, bo zeszłoroczne ujęcie również było żywe i entuzjastyczne.
Kolejny utwór, Rubber Ballz: Flipped, przypomina drugi album zespołu, Oh, Inverted World. Piosenka stała się raczej spokojną balladą ze stonowanym akompaniamentem w przeciwieństwie do poprzedniej edycji, gdzie nawiązywała ona do początków rocka lat 60. Aktualna wersja jest bardziej przemyślana pod względem dopasowania oprawy muzycznej i tekstu. Utwór stał się delikatniejszy i odrobinę bardziej kobiecy, a to za sprawą użycia powtarzalnych struktur rytmicznych i żeńskiego chórku w połączeniu z męskim głosem.
Dwie kolejne pozycje, Fantasy Island: Flipped oraz Cherry Hearts: Flipped dzięki zmianom na podłożu instrumentalnym stały się bardziej indie rockowo-elektroniczne. Nie ma tu zmian w linii melodycznej, co stanowi swoiste połączenie z pierwowzorami. Zdecydowany rytm perkusji w obu przypadkach nadaje lekkości i przypomina połączenie muzyki z lat 60. ze współczesnymi utworami stylizowanymi na rock lat 70., ze skocznymi nawiązaniami do gatunku pop. Następną piosenką przywodzącą na myśl estetykę muzyki sprzed 40 lat jest Mildenhall: Flipped. Kompozycja utrzymana została w estetyce indie rock, jednak z nawiązaniami do rockandrolla. Tempo zostało przyspieszone, a na głos został nałożony filtr, nadający mu nieco zadziorności i swawolnego charakteru.
Dwa ostatnie utwory, Paiting a Hole: Flipped oraz Name For You: Flipped, są wolniejsze od swoich pierwowzorów. Odnoszę wrażenie, że muzycy na siłę próbowali stworzyć coś nowego oraz innowacyjnego. Obie wersje stanowią próbę odejścia od prezentowanej przez Heartworms formy i stały się raczej modnym performensem odbierającym przyjemność słuchania finałowych piosenek. Wielość zmian na płaszczyznach strukturalnych, wokalnych, instrumentalnych i dynamicznych nie ułatwia odbioru. Są one raczej przeszkodą niż urozmaiceniem.
The Worm’s Heart był jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie albumów tego roku. Biorąc pod uwagę, że w zapowiedzi fani otrzymali m.in. takie utwory, jak Heartworms: Flipped oraz Dead Alive: Flipped, byłam pewna, że album dorówna poprzednim dziełom The Shins. Niestety, poziom kompozycji zdecydowanie się obniżył względem innych przebojów grupy. Piosenki stały się przewidywalne, chociaż w założeniu miały być nowoczesne i zaskakujące. The Worm’s Heart zawiera kilka kompozycji naprawdę godnych uwagi, a nawet lepszych od pierwotnego zamysłu muzyków, jednak zdecydowanie lepsza twórczość została zaprezentowana już rok temu. Podsumowując, styczniowe wydanie jak najbardziej warto przesłuchać, ale lepiej zaopatrzyć się w Heartworms.
Spis treści numeru Młodzi popularnie o muzyce
Felietony:
Katarzyna Syguła, Ile masz lat?! To niemożliwe!
Patrycja Sznajder, Wewnątrz Twojego Instagrama
Wywiady:
Recenzje:
Zuzanna Nalepa, Czy jesteś gotów, aby Twój świat się wywrócił? „Heartworms” grupy The Shins
Katarzyna Syguła, Czterdziestolatek-debiutant, czyli Kuba Badach powraca
Paweł Cybulski, „The Groove Cubed” zespołu Rock Candy Funk Party
Publikacje:
Krzysztof Gruszczyński, Styl gitarowy Erica Claptona – inspiracje, początki oraz etapy rozwoju
Krzysztof Gruszczyński, Styl gitarowy Erica Claptona – analizy
Edukatornia:
Paweł Cybulski, Historia pewnej płyty: „Magical Mystery Tour” The Beatles 50 lat po premierze
Ada Kiepura, Nina Simone – fuzja wielu gatunków muzycznych
Kosmopolita:
Patrycja Sznajder, Sztuka popełniania błędów. “Skin” Harleya Stertena
Julia Różańska, Wypadek rowerowy początkiem historii ambientu
Rekomendacje:
“Głowa mówi…”. Polski rock lat 80.
Rusza II edycja studiów podyplomowych MEAKULTURY „Muzyka w Mediach”
Publikacja powstała dzięki Funduszowi Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS