Krzysztof Bździel: Dlaczego „Ucieczka z cienia”?
Aleksandra Demowska-Madejska: Kwestia jest złożona, ponieważ nie odnosi się tylko do, w zasadzie zapomnianych w naszym kraju, polsko-żydowskich kompozytorów, ale też literatury na altówkę – instrument, który przez wiele lat pozostawał w cieniu solowej eksploracji koncertowej. Tym samym literatura na ten instrument, pozostawała – no właśnie – w cieniu wykonawstwa muzyki kameralnej czy solowej. Sami kompozytorzy, którzy stworzyli wartościowe dzieła kameralne, które wykonuję w ramach projektu, czyli Mieczysław Wajnberg, Karol Rathaus, Jerzy Fitelberg- syn Grzegorza, Ignacy Friedman – to przede wszystkim Polacy, których zawierucha II Wojny Światowej wyrzuciła w zasadzie poza nawias artystycznego życia, nie tylko w Polsce, ale też w Europie. Mimo odnalezienia, nierzadko z trudem, swojego miejsca w drugich ojczyznach, w głębi serca zawsze byli Polakami. Dlatego warto przypominać o tym, wydobywać właśnie z tego cienia zapomnienia, że nasz kraj może poszczycić się znakomitymi twórcami XX-wiecznymi. Nie tylko Chopinem i Moniuszką – choć wiadomo, że i o ich dorobek trzeba dbać pieczołowicie. Też mało kto wie, że znakomity kompozytor Aleksander Weprik, uznawany za twórcę nurtu Sowieckiej Muzyki Żydowskiej, mieszkał z rodzicami w Warszawie, gdzie dorastał. Historia i muzyka wydają mi się na tyle ciekawe, że właśnie warto o nich opowiedzieć szerszej grupie odbiorców.
K.B.: Obok „Escape from the shadows” prowadzi Pani również liczne artystyczne i edukacyjne projekty promujące muzykę najnowszą. Czy może Pani opowiedzieć o tych projektach, czy stanowią one wyzwanie artystyczne?
A.D.M.: Tak, jestem bardzo zaangażowana we współtworzenie zespołu muzyki najnowszej Hashtag Ensemble. Podkreślam współtworzenie – ponieważ zespół jest kooperatywą i działamy na zasadach demokratycznych. Rocznie dokonujemy ponad 10 premier, w większości zamówionych przez nas i to zwykle u polskich kompozytorów. Staramy się wnosić kuratorską wartość artystyczną w każdy projekt jaki tworzymy – co jest wyzwaniem nie tylko organizacyjnym, ale właśnie również muzykologicznym. W skrócie, to godziny spędzone na szukaniu odpowiednich nut w bibliotekach, słuchaniu różnych dzieł i wykonań, by dobrać odpowiedni do naszego zamysłu repertuar. Akurat niedawno opublikowaliśmy polską premierę suity Aspern Salvatore Sciarrino, do której znakomity videoklip zrobiła reżyserka Pia Partum. Zachęcam do zapoznania się tym pięknym dziełem z lat sześćdziesiątych zeszłego stulecia, tym bardziej że nagranie będzie dostępne na platformie Youtube tylko przez pół roku. Nie przeczę, że razem z dyrygentką Lilianną Krych jesteśmy szczególnie dumne z naszej produkcji. Wracając do kwestii edukacyjnej. Faktycznie postanowiłam włączyć się w tą sferę. Natchnieniem były kursy Synthetis, które odbyły się w zeszłym roku w Radziejowicach. Mogłam tam, jako muzyk-rezydent, współpracować z wieloma kompozytorkami z Polski i zagranicy. To niezwykłe doświadczenie zapaliło we mnie chęć podzielenia się wiedzą wykonawczą i teoretyczną, związaną z muzyką awangardową XXI wieku. Owocem idei jest mój vlog „Nowe brzmienia” @ModernViola, dostępny na moim kanale Youtube. Skierowany jest on przede wszystkim do studentów kompozycji oraz wykonawców zaczynających swoją przygodę z muzyką najnowszą.
K.B.: Co zainspirowało Panią do sięgnięcia po zapomniany repertuar polskich kompozytorów żydowskiego pochodzenia?
A.D.M.: W zasadzie było to spotkanie z Anią Karpowicz i Markiem Brachą. To oni od 4 lat są kuratorami Festiwalu WarszeMuzik. I to właśnie ich działania sprawiły, że zaczęłam szukać nut na altówkę z fortepianem – najpierw Mieczysława Wajnberga, a potem kolejnych kompozytorów tworzących w tym samym czasie, mających polsko-żydowskie korzenie. Okazało się, że literatura ta jest piękna i wartościowa – co dodatkowo zapaliło we mnie chęć pracy nad dziełami i zmotywowało do promocji repertuaru.
K.B.: Dlaczego Ci twórcy zostali zapomniani? Było to powodem braku kontynuatorów, czy też powody były zgoła inne?
A.D.M.: Myślę, że podstawowym problemem była ich emigracja, u źródła której stała najczęściej II Wojna Światowa. Polska po wojnie nie bardzo miała czas i spokój by szukać swoich korzeni i swojej tożsamości daleko poza granicami. Potem i tak granice były zamknięte a przepływ informacji utrudniony. O sposobie prowadzenia polityki w latach 60 już nawet nie wspomnę. Dopiero teraz na spokojnie możemy odszukać naszych zapomnianych rodaków, docenić ich działania na obczyźnie – artystyczne i polonijne. Takie postaci jak Karol Rathaus czy Jerzy Fitelberg związali się z USA, Ignacy Friedman – Australią, Mieczysław Wajnberg z ówczesnym ZSRR. Nie zawsze były to świadome wybory emigracji, a najczęściej wojenny los.
K.B.: Czy dostrzega Pani w tych utworach utracony idiom Polski wielokulturowej?
A.D.M.: Chyba przede wszystkim dostrzegam polsko-europejską szkołę komponowania, która w naszym kraju wspaniale była reprezentowana przez twórczość Karola Szymanowskiego. Z jednej strony potrafię wysłyszeć ten powiew z Tatr u Jerzego Fitelberga, czy delikatność barw Szymanowskiego w dziele Rathausa, z drugiej mocny wpływ Szostakowicza u Wajnberga, połączony z melodyką żydowską. Na pewno nie możemy udawać, że Polska kiedykolwiek była monolitem. Nie była wtedy i nie jest teraz. W tej muzyce bardzo to słychać.
K.B.: Czy obcowanie współczesnego odbiorcy z tymi dziełami ma szanse stworzyć nową jakość w naszej kulturze?
A.D.M.: Ważne jest, by współczesny odbiorca poznał skomplikowaną historię, a głosem tej historii jest właśnie sztuka, w tym muzyka. Wiele się mówi ostatnio o polskości, o tożsamości narodowej, a do tego akurat jesteśmy w okolicach Święta 11 listopada. Duma z Polski wynikała we mnie zawsze z tych wszystkich aspektów, które nazywam tolerancją. I nie chodzi mi tu o modny slogan, tylko o otwartość na fakt, że można kochać ojczyznę nie należąc do światopoglądowej czy religijnej większości. Polska była wielokulturowa i miała się świetnie, teraz mam wrażenie, że próbuje się nam tą świetność odbierać. Wielokulturowość, wielowyznaniowość i wszystkie wielo – to więcej możliwości, więcej potencjału i więcej dobra jakie można wnieść w budowanie ojczyzny. Ważne, czy kocha się miejsce z którego się pochodzi, czy chce się o nie dbać. Wierzę, że dzięki tej muzyce można dostrzec to co utracono i próbować zadbać by tego nie tracić na przyszłość.
K.B.: W ramach tego samego projektu wraz z pianistą Wojciechem Pyrciem zaaranżowała Pani utwory Maurycego Moszkowskiego i Marii Szymanowskiej, które nie pojawiły się w koncercie online. Jakie są Państwa dalsze plany twórcze?
A.D.M.: Tak zdecydowaliśmy, by ta produkcja była spójna stylistycznie i „czasowo” stąd rezygnacja, akurat na tym koncercie, z dzieł Szymanowskiej i Moszkowskiego. Niemniej mamy już za sobą jeden, a przed nami kolejny koncert, do którego włączyliśmy te aranżacje, bo warto przypomnieć, że i Ci twórcy mają polsko-żydowskie korzenie, choć związani są raczej z wcześniejszym wiekiem. Reasumując – staramy się rozwijać projekt i nadal szukamy ciekawych dzieł polsko-żydowskich twórców.