Przy pierwszym kontakcie muzyka hip-hopowa i soul są jakby… z zupełnie innych bajek. Gdy zestawimy jakiś sztandarowy kawałek hip-hopowy z pierwszą lepszą piosenką soulową, odkryjemy przepaść. Po jej jednej stronie jest hip-hop – surowy wokal, z akompaniamentem prostych, energicznych podkładów. Po drugiej jest soul, zdefiniowany przez wyśmienitych wokalistów, którym towarzyszy często bogata instrumentacja. Pomimo tego kontrastu istnieje między nimi związek, znacznie silniejszy, niż wynikałoby to z chronologii.
Pojęcie hip-hopu odnosi się zarówno do gatunku muzycznego, jak i do całej subkultury, w skład której włącza się, oprócz rapowania, również graffiti, beatboxing i b-boying (taniec). Wszystkie te elementy wywodzą się z kultury czarnych oraz subkultur miejskich – hip-hop jest ich naturalnym spadkobiercą. Gatunek ten w ostatnich latach przeżył duże zmiany – podzielił się na dwa nurty: oldschool, który opiera się na samplowaniu oraz przeżywający obecnie silny rozkwit newschool, który wykorzystuje brzmienie elektroniki. I to właśnie temu pierwszemu nurtowi poświęcę więcej uwagi, bo to pomiędzy nim a soulem występują związki, które chciałbym wskazać.
Zacznijmy od brzmienia hip-hopu, a konkretnie od podkładów muzycznych nazywanych beatami. Do ich tworzenia wykorzystuje się sample – fragmenty utworów, które zapętla się i wzbogaca o pętlę perkusyjną i brzmienia instrumentów basowych. I to właśnie tutaj znajdziemy dużo soulu, który pośrednio stoi za sukcesem wielu najpopularniejszych utworów hip-hopowych. Wspomnieć można chociażby utwór „Gangsters Paradise” rapera Coolio, który jest zmienioną wersją „Pasttime Paradise” Steviego Wondera.
„Gangsters Paradise” vs. „Pasttime Paradise”
Jednak nie tylko utwory soulowe były wykorzystywane do samplowania. W historii gatunku można wskazać różne trendy – na samym początku było to disco (Kurtis Blow), potem elektronika (Africa Bambaataa), a w późniejszym okresie również rock (jak RUN-D.M.C.). Jednak od początku lat dziewięćdziesiątych popularne stają się brzmienia soulu, funku i jazzu i ich dominacja potrwa przez następnych 20 lat. Wynika to w pierwszej kolejności z tego, że gatunki te są nierozerwalnie związane z kulturą czarnych. Ponadto, nadawały się bardzo dobrze na sample – można było z nich tworzyć beaty z chwytliwymi melodiami oraz dużą dynamiką, w szczególności pasowały do tego funkowe i soulowe partie dęte czy ekspresyjne partie wokalu. Po trzecie, słuchacze w latach dziewięćdziesiątych zatęsknili za analogowym brzmieniem sprzed 20 lat.
Hip-hopowcy, zafascynowani wspomnianymi „retro brzmieniami”, na nowo odkryli artystów, którzy byli głosem pokolenia dwie dekady wcześniej. W szczególności widać to w odniesieniu do Jamesa Browna, nazywanego „ojcem chrzestnym soulu”. Pod koniec lat siedemdziesiątych został on zupełnie przysłonięty przez całe pokolenie muzyków, którzy nie tylko na nim wyrośli, ale o których bez Browna nigdy byśmy nie usłyszeli. Popularność zdobyło disco, które odsunęło Browna w cień. W latach dziewięćdziesiątych całe środowisko hip-hopowe przeżywając fascynację funkiem, sprawiło że James Brown znów powrócił do koncertowania. Przejawem tego olbrzymiego zainteresowania jego osobą jest chociażby to, że według statystyk James Brown jest najczęściej samplowanym artystą. Portal WhoSampled.com podaje że sama piosenka „Funky Drummer” była samplowana 507 razy.
Nas – „Get Down” (utwór zbudowany na melodii z „The Boss” Jamesa Browna)
Wśród samplujących producentów wytworzył się szczególny etos, który jest nierozerwalnie związany z całą subkulturą hip-hopową. Polegał on na gromadzeniu płyt, w szczególności winylowych, oraz zdobywaniu wiedzy na temat muzyki. Jednocześnie artyści promowali szacunek do soulu, funku i jazzu, popularyzując w ten sposób otwieranie się na inne gatunki. Popularne wciąż jest wyobrażenie o tym, że dobry producent hip-hopowy siedzi pośród całych stosów płyt, wśród których godzinami szuka sampli do nowych beatów.
Inną ważną rzeczą, która jest charakterystyczna w szczególności dla soulu i hip-hopu jest to, jaką funkcję pełniły w nich teksty. W obu gatunkach często pojawiały się nawiązania do problemów społecznych. W przypadku hip-hopu, jest to cecha, która definiuje ten gatunek, dzięki czemu jest on wręcz nazywany głosem ulicy. Wynika to w dużej mierze z tego, że raperzy wywodzili się z biednych, czarnych dzielnic, a rap był dla nich jedną z form protestu. Rzadziej jednak postrzega się w taki sposób muzykę soul. A to właśnie ona była mocnym głosem Afroamerykanów zmagających się z segregacją społeczną w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Jedną z bardziej cenionych, a jednocześnie zaangażowanych społecznie, płyt soulowych jest „What’s going on” Marvina Gaye’a. Teksty piosenek, które znalazły się na tym albumie podejmowały tematy takie jak: wojna w Wietnamie, uzależnienie od narkotyków, globalne ocieplenie oraz ubóstwo w murzyńskich dzielnicach, o czym opowiada na przykład jego słynne „Inner City Blues”.
Marvin Gaye – „Inner City Blues”
Hip-hop, między innymi za sprawą treści, którą niósł, szybko wszedł do głównego nurtu i wkrótce zaczął oddziaływać w drugą stronę – na artystów soulowych. W latach dziewięćdziesiątych bardzo popularny stał się neo soul, w którym mocno słyszalne były wpływy muzyki afrykańskiej oraz właśnie hip-hopowców, którzy zaczęli produkować również płyty soulowe. Jedną z najbardziej znanych artystek tamtego okresu jest Erykah Badu, którą przy powstawaniu drugiej płyty wspierał Questlove, członek zespołu hip-hopowego The Roots, oraz J Dilla, jeden z bardziej rozpoznawalnych producentów lat dziewięćdziesiątych. Obydwoje wywarli mocny wpływ na jej brzmienie, które zainspirowało wielu artystów r&b, hip-hopowych i soulowych w późniejszych latach.
Erykah Badu – „Love Of My Life (An Ode To Hip Hop)”. Erykah Badu oddaje w tym utworze hołd subkulturze hip-hopowej i pokazuje, jak mocno się z niej wywodzi.
W 1998 roku została wydana płyta „Misseducation of Lauryn Hill”, będąca świetnym przykładem syntezy obu stylów muzycznych. Lauryn Hill, wybitna wokalistka i raperka, która wyrosła na twórczości Arethy Franklin, Curtisa Mayfelda i Steviego Wondera, najpierw odniosła olbrzymi sukces z triem hip-hopowym The Fugees. W swoim solowym debiucie, do którego skomponowała wszystkie utwory, nawiązania do soulu dotyczą na przykład brzmienia instrumentów – usłyszymy pianino Rhodesa, klawinet, identyczny jak ten, na którym często grał Stevie Wonder oraz instrumenty dęte. „Nothing Even Matters” był inspirowany klasycznym duetem Robery Flack i Donny’ego Hathawaya. Hip-hopowe jest brzmienie perkusji, tworzonej na automatach perkusyjnych oraz scratche. Dodatkowo pojawiły się tam sample, np. z dorobku saksofonisty jazzowego Lou Donaldsona w utworze „To Zion”. Eklektycznie jest też w warstwie wokalnej – utwór po utworze, Lauryn Hill płynnie przeskakuje pomiędzy rapowaniem, pełnym siły i zdecydowania, a lirycznym, urokliwym śpiewem, pełnym soulowo-gospelowej ekspresji. Istotna również jest treść tej płyty, na której teksty mówią o macierzyństwie, miłości, szacunku w związkach czy relacji z Bogiem. Potwierdzeniem sukcesu tej muzycznej mieszanki jest pięć nagród Grammy, które Lauryn Hill zdobyła za ten album – do dziś żadna kobieta nie pobiła tego osiągnięcia.
Lauryn Hill – „Everything Is Everything”
Album „Misseducation” zasługuje na szczególną uwagę ze względu na to, że obrazuje wszystkie wspomniane związki na linii soul – hip-hop. To właśnie muzyka Lauryn Hill, łącząca kobiecy wokal z męskim światem rapu, zainspirowała mnie do tego porównania. Jeśli soul byłby piękną, uduchowioną kobietą, pełną życiowej dojrzałości, to hip-hop byłby jej krnąbrnym, dorosłym synem – zadziornym, z bezkompromisową opinią o świecie i oczami szeroko otwartymi na wyłapywanie szczegółów otaczającej nas rzeczywistości. Obydwojgu nie brakuje dużej, wręcz gospelowej żywiołowości – w końcu… są przecież rodziną.
Spis treści numeru Jazz jest młody(ch):
Meandry:
Ewa Chorościan, Iwona Granacka, Jazz jest młody(ch)
Max Skorwider, Max i Single – Etta James
Felietony:
Marta Szostak, Anatomia słuchacza
Marta Szostak, ”Baddest vocal cats on the planet”, czyli jazz na 6
Wywiady:
Grzegorz Piotrowski, „Jestem człowiekiem zespołu” – rozmowa z Krystyną Stańko
Natalia Chylińska, „Dajemy sobie czas na rozwój” – wywiad z zespołem Algorhythm
Recenzje:
“Blue Note Poznań Competition” 2017 w relacjach młodych krytyków
Iwona Granacka, „Wiem i powiem”. Dobrze brzmiący życiorys Jerzego Miliana
Publikacje:
Maria Zarycka, Dźwięki jazzu w Ebony Concerto Igora Strawińskiego
Edukatornia:
Jędrzej Wieloch, Więź rodzinna – o relacjach soulu i hip-hopu
Iwona Granacka, Daj się zainspirować. Festiwale jazzowe i wolontariat
Kosmopolita:
Ewa Chorościan, Taniec na wulkanie – koncert w kraterze
Justyna Raczkowska, Na skrzypcach do Stanów
Rekomendacje:
Ewa Chorościan, Aplikacja „Poznań Miliana”
Iwona Granacka, 12 Points Festival
___________________
Tekst opublikowany dzięki wsparciu Urzędu Miasta Poznania