Przebierając w katalogu działającej od 1987 roku OBUH Records można by napisać nie jedną, a kilka historii muzyki. Każda opowieść o tej wytwórni będzie subiektywna i siłą rzeczy wybiórcza. Ja proponuję taką, która uświadamia, jak prowadzący to przedsięwzięcie Wojcek Czern zawiązywał dialog między muzyką tworzoną w Polsce i zagranicą. W moim miksie, który sugeruję włączyć teraz, przeplatam twórczość krajową i zza między – żeby uświadomić, jak niewiele już wtedy dzieliło artystów polskich od mitycznej zagranicy. Dla Czerna istotne było umiejscowienie bliskiej mu muzyki na mapie świata, w obiegu wydawców, magazynów i dystrybutorów. Szybko wyrobił sobie sieć kontaktów dzięki wymienianiu płyt i kaset, potem zaczął wydawać na licencji dokonania twórców nieobecnych jeszcze w Polsce (jak choćby Francisco López, If, Bwana, Illusion of Safety, Stilluppsteypa) a w końcu organizować trasy koncertowe. Tu wymienić należy zwłaszcza Column One i Noise-Maker’s Fifes. Jak wspomina Czern: „To było pokłosie wieloletnich kontaktów zagranicznych. W połowie lat 90–tych intensywność naszych działań była na tyle duża, że OBUH stał się rozpoznawalny (oczywiście w swoim środowisku) na całym świecie. Nasze płyty można było kupić w Nowym Jorku, San Francisco, w Berlinie, Reykjaviku, Atenach i gdzie tylko była jakaś scena eksperymentalna. Dostawałem tak dużo listów i propozycji wydania, że nie było kiedy na nie wszystkie odpowiadać. Nie mieliśmy jednak wystarczającego zaplecza finansowego, żeby to wszystko udźwignąć. Czasu też było coraz mniej i trzeba było się coraz bardziej ograniczać.”1
A wszystko rozpoczęło się zupełnie lokalnie, od uczęszczania do klubu płytowego (gdzie po prostu słuchało się muzyki, tyle że przy blasku świec), jeżdżenia na giełdy płytowe. Czern wymienia tu między innymi Cabaret Voltaire, The Residents, Throbbing Gristle, Psychic TV, czyli szeroko pojęty industrial oraz krautrock i minimal (Glass, Reich, Riley), a także wyjazdy na festiwal Poza Kontrolą. Gdy wpływy wezbrały, ten osłuchany 20-latek poczuł, że sam powinien coś zrobić. Zaczął tworzyć pod szyldem Za Siódmą Górą oraz wydał „kasetoobuh” zatytułowany Dawno temu w Chameryce z okolicznymi (post)-punkowymi zespołami i art-zine, w którym były one opisywane. Jego dźwiękowe przedsięwzięcie zaistniało na winylu w 1991, co było też początkiem właściwego OBUHa. Wytłoczone na jego zlecenie jedyną wtedy dostępną u nas drogą, choć jak zaznacza: „Żadnego wkładu Polskich Nagrań nigdy nie było. Zgłosiłem się do nich jako osoba prywatna, która zleciła tłoczni wytłoczenie 475 egz. płyty. Zapłaciłem za to wg komercyjnego cennika. Był to jeden z pierwszych (jeśli nie pierwszy), prywatnych winyli, wydanych kiedykolwiek w Polsce. Od wielu lat byłem miłośnikiem płyt analogowych i zrealizowałem wtedy jedno ze swoich młodzieńczych marzeń. Mocno mnie to ekscytowało. Albumik był bardzo dobrze przyjęty w środowisku industrialnym i post–industrialnym na świecie. Dostałem nawet od niemieckiej wytwórni Artware Audio propozycję sfinansowania nagrań studyjnych i wydania całego LP, do czego jednak głównie z mojej winy nigdy nie doszło.”2 Utwór Za Siódmą Górą Pośród pogaszonych gwiazd z płyty Rozmaite oblicza tej samej paszczęki to najstarsze oryginalnie wypuszczone przez OBUH dźwięki, które usłyszycie w moim miksie. Na tym albumie słychać głos Czerna, który gra też na basie, gitarze, pianinie, sitarze, klawiszach i przetwarza ich brzmienia. Do współtworzenia ZSG często zapraszał też innych, w tym przypadku między innymi grającego na akordeonie King Elfa. W tym samym 1993 roku wytwórnia przybliżyła twórczość Hiszpana Francisco Lópeza, który później rozwijał koncepcję absolutnej muzyki konkretnej. Ale w wydanym przez OBUH duecie z Jorge Reyesem słyszymy inne jego oblicze, z odwołaniami do muzyki etnicznej i indiańskiej mitologii. Również w 1993 ukazał się wybór nagrań Amerykanina Ala Margolisa, który od 1984 roku produkuje „dadaistyczny noise” pod szyldem If, Bwana (w październiku będzie go można usłyszeć w Poznaniu). Kilka nagrań, które potem OBUH wydał na licencji także wydano w 1993, jak choćby Audiography (opublikowane najpierw przez kultową holenderską wytwórnię Staalplaat) autorstwa Masona Jonesa działającego od 1987 roku pod nazwą Trance. Ten intrygujący elektroniczny projekt pojawiał się też później w katalogu polskiego wydawnictwa, podobnie jak niemiecki producent Rudolf Ratzinger, który od 1991 tworzył muzykę zainspirowaną w równej mierze dark ambientem jak electro jako :wumpscut:. Z Niemiec pochodzi wspominany już Column One, czyli audiowizualny kolektyw inspirujący się konstruktywizmem, teorią informacji i wprowadzoną przez Williama S. Burroughsa metodą cut up. Zespół ma koncie współpracę między innymi z Psychic TV czy ansamblem zeitkratzer.
Jeśli chodzi o polskich artystów, to chyba najbardziej rozpoznawalną nazwą w katalogu jest Księżyc. Zespół, który powstał jako trio wokalne nawiązujące do muzyki ukraińskiej w 1990 roku, po rozszerzeniu składu zakończył działalność siedem lat później, by powrócić w 2014 (od tego czasu często łącząc siły z Pawłem Romańczukiem z Małych Instrumentów). OBUH wydał ich pierwsze nagrania w 1993, a debiutancki album, który przeszedł do legendy, trzy lata później. Ten „psychodeliczno-etniczny minimal” okazał się jedną z bardziej ponadczasowych propozycji tego wydawcy i wciąż zyskuje nowych wyznawców. Od innej strony do folku podchodzi duet Karpaty Magiczne (Anna Nacher i Marek Styczyński, wcześniej działający w Atman), który od 1998 uprawia „akuzmatyczną psychogeografię” korzystając z tradycyjnych instrumentów europejskich i azjatyckich, głosu oraz elektroniki. Z pozostałymi członkami Atmana, Markiem Leszczyńskim i Piotrem Koleckim, którzy powołali do życia Pathmana, współpracował Wojciech Kucharczyk. Tej hiperaktywnej postaci, prowadzącemu wytwórnię Mik.Musik, można (i należałoby) poświęcić osobny artykuł, ale tutaj pojawi się jak współtwórca Mołr Drammaz, które w 1999 zaznaczyło się w annałach OBUHa winylem Neutrop. Tu też dałoby się wysłyszeć folkowe inspiracje, jednak tak mocno przetrawione, że obecne bardziej jako echa i pogłosy służące jedynie jako mapa, na której kreślić można nowe, własne kontynenty. Silniej odznaczył się w kronikach wydawnictwa Spear, projekt Macieja Ożóga (przedtem Noize Dance Esthetics, Skull Tribe potem Ben Zeen, Nonstate, Aural Treat), w którym początkowo udzielała się Joanna Niekrasewicz. Nakładem OBUHa ukazały się w latach 1994-97 trzy materiały, później EP-ka w cenionej niemieckiej Drone Records i w końcu album w założonej przez Ożóga Ignis. Twórczość Spear trudno opisać, wobec czego zagadkowe określenia „ambient zewowy” czy „muzyka hermetyczna”3 okazują się strzałami wcale nie tak chybionymi. Podobne problemy nastręczała recenzentom działalność Warszawskiej Jesionki, kwartetu (Monika Weiss, Grzegorz Mędza, Zbigniew Reszka, Robert Szczerbowski), który w 1997 zadebiutował Podróżą do umysłu Boga. Nobliwy festiwal muzyczny służył im za trampolinę ideową, choć w tej improwizowanej kameralistyce pewnie dałoby się odnaleźć podobieństwa do kompozycji tam prezentowanych. Jednak najpierw należało na naszym gruncie przyswoić ideę muzyki swobodniej improwizowanej, jak tłumaczył Szczerbowski: „Naszym założeniem jest przeciwstawienie się modelowi muzyki komponowanej i wykonywanej, przy czym intencje dotyczą głównie sfery tzw. muzyki współczesnej (poważnej?). Kompozytorzy, nawet jeśli sami wykonują swoje utwory, piszą je również z myślą o innych, wierząc, że będą wykonywane w przyszłości.
Wtedy jednak kompozycje ulegają interpretacji i nie są już tym, czym były w zamyśle. Tego, co gramy nie można powtórzyć, brak w tym również zamysłu i tu tkwi może największa wartość tego, nazwijmy to, improwizowania. Improwizować znaczy tyle co grać bez przygotowania. Czasem mówi się też, że jest to komponowanie z jednoczesnym wykonywaniem. Chcemy tak grać, by nie czuć się nie tylko kompozytorami, ale nawet wykonawcami. Zrzekamy się praw autorskich do swoich nagrań. Uważamy, że są one własnością publiczną. Jeśli nazywamy swoją grę wykonaniem (jak np. na pierwszej płycie lub na koncercie w Mózgu, który nosił tytuł Prawykonanie), to w oczywisty sposób dopuszczamy się kpiny i autoironii.”4 Swoisty humor cechował też muzykę a zwłaszcza teksty Jacka Wanata, który po rozszerzeniu formuły Chore Ia (dwie kasety w OBUHu w 1995) i nagrywaniu z Radkiem Dziubkiem jako Blimp (tamże kaseta w tym samym roku) objawił w katalogu nazwę Choremy, której propozycję można by określić jako bardzo avant-pop.
No i w końcu Rongwrong, których utwór z Historii Alfonsa Czachora we fragmentach pojawia się w kilku miejscach miksu. Pomyślałem, że ta kompozycja, dotycząca tajemniczej postaci, o której zbyt wiele nie wiadomo, jej pojawiania się i znikania, będzie dobrą metaforą dla opowieści o wytwórni, trochę mitycznej, trochę zapomnianej, której historia to nieciągłości, zerwania i powroty. Podobnie jak Księżyc, także Rongwrong po wielu latach powrócił na scenę. Działający jako trio od 1990 (Maciek Piaseczyński, Marcin Kamieniak, Piotr Gałczyński) cztery lata później wydał wspominany album, a w 2014 ujawnił się jako solowy projekt Piaseczyńskiego. Opisując nowy krążek („Krwy” wydane przez Requiem Records) Bartek Chaciński zauważa, że „Konstrukcja wydanej po latach kolejnej opowieści dźwiękowej nawiązuje bardziej właśnie do tej drugiej płyty [Historia Alfonsa Czachora], są elementy ambientu, głosy, field recording, jest przestrzeń rodem ze studiów eksperymentalnych, którymi interesowali się w latach 90. muzycy Rongwronga.”5 Konkretnie powoływali się na takie postaci jak Pierre Schaeffer, John Cage, Karlheinz Stockhausen, Eugeniusz Rudnik, które to inspiracje przenosili w świat post-industrialu i dark ambientu. Z mniej znanych i właśnie zapomnianych (niesłusznie) podopiecznych OBUHa wymienić trzeba zespół Le Plastique Mystification, który wywodzi się z Ukrainy, ale jego członkowie wyemigrowali do Polski i wtedy trafili pod skrzydła Czerna, u którego wydali swój trzeci album w 2000 roku. Jeden z recenzentów pisząc o In the Land of Melancholy zauważył
„Gdybym miał się silić na porównanie to wskazałbym na The Legendary Pink Dots jako muzycznych braci zespołu Le Plastique Mistification. To ta sama melancholijna oprawa dźwiękowa, niespieszne klimaty i poczucie obcowania z autentycznym pięknem. Wydaje się, że to właśnie jest głównym celem tej grupy – odkrywanie piękna. Przypomina to pracę rzeźbiarza, który tworząc pozbywa się niepotrzebnych elementów, kawałków kamienia zakrywających istotę rzeczy.”6
Nie będę udawać, że dorastałem na bieżąco pochłaniając kolejne produkcje OBUHa, bo w latach największej aktywności Czerna jeszcze nie słuchałem „takiej” muzyki, ale artyści, których prezentował szybko stali się dla mnie ważni. A samo przedsięwzięcie ze względu na wyrazistość i spójność (ale mądrze pożenioną ze stylistyczną różnorodnością) oraz podejście, pełne pasji i na swój sposób kontynuujące etos DIY („do it yourself”) imponuje mi do dziś. Choć ostatnio wytwórnia zwolniła nieco tempo, to nie daje o sobie zapomnieć wciąż wypuszczając ciekawe produkcje (Limboski, Tatvamasi, Małe Instrumenty, Job Karma). Cieszy mnie to, bo jest jakimś dowodem na to, że warto się starać, nie kalkulować, może nawet nie myśleć perspektywicznie (a na pewno nie w krótkiej i finansowej perspektywie), tylko działać na rzecz muzyki – czasem może się udać.
Na koniec czas może wyjaśnić kwestię nazwy. Jednym z rozwinięć skrótu może być „odgłosy bocznic utworzą harmonię”, do czego odnoszą się słowa spiritus movens: „Wydaje mi się, że pewne zjawiska kulturowe, które na początku wydają się marginesem, bezwartościowym odgłosem bocznicy po latach zyskują na znaczeniu.”7 Bo OBUH to nie tylko muzyka nowa, ale też przypominanie dawniejszych dziejów. Dzięki staraniom Czerna na winylu ukazała się muzyka Krzysztofa Pendereckiego do Rękopisu znalezionego w Saragossie i nagrania Jerzego Miliana z lat 1967-72.
________________________________________________
[1] Łukasz Pawlak, wywiad z Wojckiem Czernem, „Hard Art”, 4/2012, dostępne na https://archiveseries.requiem-records.com/teksty/OBUH.pdf
[2] Tamże
[3] Artur Mieczkowski, „Spear. Sakralne penetracje ambientu”, „Antena Krzyku”, 6/2000+1/2001
[4] Arkadiusz Zacheja, wywiad z Robertem Szczerbowskim, „Fort Lyck”, https://www.fortlyck.pl/warje.html
[5] Bartek Chaciński, „Wstyd kibicować”, https://polifonia.blog.polityka.pl/2014/07/01/wstyd-kibicowac/
[6] Jakub „Negative” Karczyński, https://www.bat-cave.pl/le-plastique-mystification-in-the-land-of-melancholy/
[7] „Człowiek analogowy, czyli Wojcek Czern i jego sposób na życie”, https://www.dziennikwschodni.pl/magazyn/czlowiek-analogowy-czyli-wojcek-czern-i-jego-sposob-na-zycie,n,1000092103.html
Spis treści numeru Elektryfikacja :
Felietony:
Robert Gogol, Oskubany Kaczan (o duchowości w muzyce elektronicznej)
Monika Winnicka, Technika Foley
Wywiady
Wojtek Krzyżanowski, Motor napędowy [memy]. Wywiad z Ehh hahah
Wojtek Krzyżanowski, Post-punk, elektronika lat 80., internet – wywiad z zespołem Niemoc
Recenzje
Dobrochna Zalas, Rumuński Spektralizm, Rafał Zapała, Dawid Srokowski, Radosław Sirko, Wojtek Krzyżanowski, Elektronika PL – metarecenzja
Wojtek Krzyżanowski, Cyber-surrealizm
Publikacje
Edukatornia
Dobrochna Zalas, Czy opera może się jeszcze odegrać?
Sebastian Dembski, „Technologia nie jest zła ani dobra, nie jest też neutralna.”
Kosmopolita
Mikołaj Kierski, Lua Preta – afrykański ogień
Luiza Sadowska, Nam June Paik, interactive art
Rekomendacje
Hubert Karmiński, Toruńska scena muzyczna
Natalia Chylińska, W przestrzeni. Wokół muzyki elektronicznej
Dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach Programu Kultura – Interwencje 2018