pxfuel.com, Creative Commons Zero - CC0

felietony

Przy sporcie o muzyce

W USA są trzy święta ogólnonarodowe: Dzień Niepodległości, Święto Dziękczynienia i… Super Bowl. Wypada gdzieś tak w drugiej połowie stycznia lub początku lutego i stanowi ukoronowanie sezonu w rozgrywkach Narodowej Ligi Futbolu (National Football League – NFL), co kompletnie nie ma nic wspólnego z naszą piłką nożną (Amerykanie nazywają ją soccer), a historią sięga do 1967 r.

Chodzi o to, że kilkudziesięciu facetów ubranych w obszerne stroje, zabezpieczonych kaskami z ochroną twarzy, stara się donieść jajowatą skórzaną piłkę do końca strefy bronionej przez przeciwnika. Pole gry podzielone jest na 10-jardowe odcinki i trzeba, w maksymalnie czterech próbach, taki odcinek przebyć, uważając żeby przeciwnik nie zabrał jaja. Kiedy nadarzy się okazja, zawodnik biegacz (runner) wykonuje popisowy bieg zakończony przyłożeniem (touchdown) na polu bramkowym. Można jeszcze wykonać strzał (podwyższenie – conversionna wysoką bramkę, która nie posiada poprzeczki. Publika, w zależności od sytuacji na boisku, drze się wniebogłosy offense (defense), let’s go!, je masę fast-foodów przepijając to hektolitrami napojów gazowanych i piwa. Podobnie zachowują się miliony przed ekranami, co powoduje, że 30 sekund reklamy (ograniczenie czasowe) ostatnio wylicza się ostatnio na jakieś sześć milionów w ichniejszej walucie.

Impreza trwa kilka godzin i w sumie nikt nie wie kiedy się skończy. Podobnie jak w hokeju jest efektywny czas gry, ale częste zatrzymania i wznowienia oraz wymiany formacji z ofensywnych na defensywne (i odwrotnie) powodują, że kilkanaście sekund faktycznej gry jest otoczone nawet kilkuminutowymi przerwami, bo jeszcze dochodzi wyjaśnianie sytuacji przez sędziów (fajny zwyczaj tłumaczenia publiczności dlaczego podjęto daną decyzję) i cała masa innych rzeczy składających się na widowisko.

Po dwóch kwartach dochodzi do dłuższej przerwy i wtedy zaczyna się inny show. Muzyczny show.

Przez wiele lat jego głównym punktem były popisy orkiestr marszowych związanych z danym miejscem rozgrywek (wojskowe i uczelniane często z towarzyszeniem zespołów dopingujących i tanecznych, co jest popularne w USA). Dodatkowo pojawiali się muzycy z kręgu jazzu, ale tego o charakterze rozrywkowym. Z czasem zaczęto wykorzystywać jeszcze muzyczny motyw przewodni nawiązujący do jakiegoś wydarzenia, osoby, filmu itp.

Pierwszą dużą gwiazdą była Ella Fitzgerald, która wystąpiła w 1972 r. w Nowym Orleanie. Co ciekawe, wybrała utwór pochodzący z Opery za trzy grosze – Mackie Majcher (Mack The Knife), który, raczej, nie należy do nurtu zabawowego, ale kto Królowej zabroni?

W latach 70. tylko jeszcze raz zdecydowano się na gwiazdę, a był nią syn Duke’a Elligtona – Mercer. Cała następna dekada to występy raczej lokalnych artystów, bardziej rozpoznawalnych na rynku amerykańskim niż światowym (wyjątkiem był Chubby Checker i duet aktorski George Burns, Mickey Rooney w show poświęconym filmom).

W czasach coraz bardziej dominującej pozycji mediów zaczęto przyglądać się takim imprezom jako doskonałemu agregatowi pieniędzy. W telewizji silną pozycję zaczęły mieć także rozgrywki koszykówki (National Basketball Association – NBA) i ligi hokeja na lodzie (National Hockey League – NHL), które stały się mocnym punktem programowym.

Przełom lat 80. i 90. to także silna pozycja stacji Music Television czyli MTV. Pewnie wtedy ktoś dodał dwa do dwóch i wyszło, że trzeba spróbować połączyć sport z muzyką popularną, a chętni na taką formę rozrywki pewnie się znajdą.

Jak wymyślono, tak zrobiono i zupełnie nową erę zapoczątkował w 1991 r. występ modnego wówczas boys-bandu New Kids On The Block. W następnym roku była Gloria Estefan, ale prawdziwym hitem był samodzielny występ Michaela Jacksona w 1993 r., który, za pośrednictwem telewizji, oglądało około 550 milionów widzów skutecznie polepszając sprzedaż promowanego wówczas albumu Dangerous.

Jednak nie przyjęto tego za jedyny słuszny model halftime shows. Dobór artystów często wiąże się z ogólną koncepcją tego wydarzenia, o czym wcześniej wspomniałem. Nie można też pominąć, że pomysły są związane z firmą organizującą lub finansującą dany show, a przez lata były to m.in. Disney, MTV, Radio City Music Hall czy House Of Blues.

W przypadku Disneya była to np. promocja strefy w parku rozrywki związanej z filmem Indiana Jones, co podkreślał przewodni motyw muzyczny, pojawienie się postaci głównego bohatera (gra go Harrison Ford) i Marion Ravenwood (Karen Allen), a wystąpił m.in. Tony Bennett – piosenkarz kojarzony z musicalem i klasycznym pop.

Tematyka filmowa powróciła jeszcze dwukrotnie. W 1997 r. przypomniano komedię The Blues Brothers (na żywo wystąpili Dan Aykroyd, John Goodman i James Belushi), a listę artystów uzupełnili ZZ Top i James Brown. Tutaj za dobór wykonawców odpowiadało m.in. House Of Blues.

W 2010 r. odbył się występ The Who – to okres bardzo dużej popularności telewizyjnej serii C.S.I (Crime Scene Investigation), w której czołówkach były użyte utwory tego zespołu.

Ale z czasem odchodzono od myśli przewodniej, a także zaczęto stawiać na tego samego corocznego sponsora. Miało to zagwarantować możliwość kontraktowania topowych artystów. I tak najpierw Bridgestone a potem Pepsi zaczęły wykładać pieniądze na takich wykonawców jak Paul McCartney, Justin Timberlake (przypadkowe odsłonięcie kawałka piersi Janet Jackson w trakcie wspólnego występu stało się powodem do zupełnie nieuzasadnionej histerii w amerykańskich mediach), The Rolling Stones, Beyoncé, Destiny’s Child, Madonna, The Black Eyed Peas i wielu innych.

Jak widać inwestuje się w artystów możliwie uniwersalnych, a przy tym niezbyt kontrowersyjnych. Co ciekawe, pomimo, że w trakcie sezonowych rozgrywek do oprawy chętnie sięga się po utwory zespołów grających zdecydowanie mocniejszą muzykę niż klasyczny rock (reprezetowany m.in. przez ZZ Top, McCartney’a czy Springsteen’a), to równie zdecydowanie nie zaprasza się ich na występ w trakcie finałów. W 2016 r., po fiasku negocjacji, Metallica zorganizowała dzień przed meczem koncert zatytułowany “Metallica: Too Heavy For Halftime” (Zbyt ciężcy na występ w przerwie). Wygląda na to, że muzycy potraktowali sprawę dosyć luźno, ale to raczej oficjalne stanowisko, a w podtekście, jednak, odebrali to jako afront. W tej sytuacji organizator następnych rozrywek w czasie przerwy będzie musiał liczyć się ze zdecydowanie większym kosztem ewentualnego uczestnictwa Hetfielda i spółki zwłaszcza, że obaj gitarzyści zespołu zostali zaproszeni do zagrania własnej wersji hymnu narodowego podczas finałów rozgrywek NBA.

W tym roku Halftime Show stał pod znakiem śpiewających pań – wystąpiły Shakira i Jenifer Lopez. Cała impreza, zarówno sportowo jak i muzycznie, została uznana za najlepszą od kilku lat. Widownia samego występu przerosła nawet oglądających rozgrywkę, a pozytywne komentarze w sieci wyniosły prawie 70%. Odczuwalny okazał się także przyrost odsłuchów utworów, które wtedy pojawiły się.

Ciekawe co przyniesie przyszły rok, bo poprzeczka została zawieszona wyjątkowo wysoko…

Dofinansowano ze środków Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Artystów ZAiKS

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć