Kasia Zaręba, Po mojymu

recenzje

Skąd przyleciała ta Kukułeczka? Recenzja płyty Katarzyny Zaręby

Kiedy kilka tygodni temu pojawiła się w telewizyjnym programie muzycznym, jurorzy przetarli oczy ze zdumienia. Nad jej talentem, i nad muzyczną inteligencją. Mało kto śpiewa muzykę ludową z taką radością, jak Katarzyna Zaręba.

Katarzyna Zaręba jest wokalistką, absolwentką Akademii Muzycznej w Katowicach. Pięć lat temu założyła własną szkołę – Instytut Muzyki Rozrywkowej w Bielsku-Białej. Uczy, a także koncertuje, m. in. w duecie Echo Lamusa (wraz z Łukaszem Piechotą), prezentując gatunek vintage music performance. Niedawno nagrała płytę z muzyką ludową w aranżacjach jazzowo-popowych. Choć mówi, że jej muzyka nie jest komercyjna, zdecydowała się na udział w Must Be The Music i promocję albumu. A jest co promować.

Po mojymu to zbiór siedmiu piosenek ludowych z różnych regionów Polski, opracowanych wokalno-instrumentalnie. Autorami aranżacji są: basista, Artur Kudłacik oraz pianista, Łukasz Piechota. Na próżno szukać w tym zestawieniu utworów surowego, etnicznego brzmienia, które, słusznie skądinąd, serwuje nam dziś wiele zespołów ludowych (np. Kapela ze Wsi Warszawa), również w wersji ostrzejszej (Żywiołak, Percival czy Leśne Licho). Gdyby nie tematyka i zastosowanie gwary, trudno byłoby rozpoznać, że to dzieło z serii folk. Kasia Zaręba wykorzystuje swoje umiejętności w zakresie śpiewu rozrywkowego, zwłaszcza jazzowego, tworząc z pieśni ludowych bardzo przystępne piosenki z łatwymi do zanucenia refrenami – nie zapomina przy tym jednak i o bardziej wymagających słuchaczach. Doborowe towarzystwo instrumentalistów, których zaprosiła do współpracy, sprawia, iż podczas odbioru płyty jest i do czego zatańczyć, i przy czym się zamyślić. Szkoda więc, że piosenek jest tak mało… 

W Must Be The Music Kasia wykonała piosenkę Staro baba, posiłkując się w refrenach pomocą trzech zaznajomionych z tematyką ludową chórzystek z Brennej. Obecność pań: Elżbiety, Wandy i Bronki ożywiła publiczność, zaś figlarna, ale smaczna muzyczna stylistyka Kasi (i tak samo jej stylizacja) dała nadzieję, że na polskiej scenie dzieje się coś świeżego. Na płycie żeński chórek (z Sułkowic) wspomaga artystkę zarówno w utworze Staro baba, jak i w Góry, moje góry.

Staro baba odniosła taki sukces nie bez powodu. Przede wszystkim podstawą piosenki jest żywy, bardzo współczesny akompaniament ze sprawnie wykorzystanymi instrumentami dętymi – taki podkład nie pozostawia wokalisty samego na scenie, każe mu współpracować z instrumentalistami i vice versa. Bardzo podoba mi się zintensyfikowanie roli perkusji w końcowych partiach drugiej zwrotki. Również bardzo energetyczny, mimo nostalgicznej tematyki, jest przepełniony ilustracyjnym brzmieniem fletu utwór Przileciała kukułeczka. W partii wokalnej warto tutaj pochwalić realizację chórków, lecz nade wszystko – przemyślane frazowanie.

fot. Wojciech Wandzel

Jednym z najbardziej przejmujących motywów obecnych w literaturze i muzyce ludowej, może jeszcze dramatyczniejszym niż miłość kochanków, jest miłość matki i córki – zwłaszcza ta poddana próbie rozłąki spowodowanej zamążpójściem córki. Przepiękną muzyczną propozycją, sięgającą do tej tematyki, jest pochodząca z Mazowsza pieśń Matulu moja. Trudno byłoby nie zauważyć jej związków z Uwoz mamo, osławioną przez Karola Szymanowskiego, który korzystał przecież z folkloru, ale kurpiowskiego. W Matulu moja znakomity melodyjny refren pełni jednocześnie funkcję popowo-jazzowej wokalizy, cezury pomiędzy zwrotkami, jak i jest pozostałością ludowej przyśpiewki. Narracji wokalistki towarzyszy nieograniczający się do wygrywania funkcji akordowych fortepian, perkusja oraz „skradający się” bas. Ważną rolę ponadto odgrywa akordeon – który przed ostatnią zwrotką prezentuje wspaniałe solo.

Odkryciem jest dla mnie pieśń Chudobno mnie mama miała – znowu nawiązująca do relacji między matką i córką. Partia fortepianu jest tutaj w swej prostocie godna podziwu – wyrazista akcentacja, sekundy w akordach, zespolenie z wokalistką i solistycznym popisem gitary basowej sprawiają, że można tego utworu za każdym razem słuchać z podobnym zaciekawieniem. Kolejna liryczna kompozycja dowodzi, że taka stylistyka służy Kasi i pomaga wydobyć walory jej głosu oraz umiejętności interpretacyjne.

A oto dla porównania Uwoz mamo z płyty Etnofonie kurpiowskie:

Góry, moje góry to chyba najsłabsze ogniwo płyty Po mojymu, choć właściwie trudno tej piosence zarzucić cokolwiek, poza pewną infantylnością czy może naiwnością. Akompaniament – także zachowuje prostą formę, ale o jego wyrafinowaniu świadczą synkopy i harmonia. Miła dla ucha jest bardzo pogodna Ej, polana, polana z solową partią saksofonu i bardzo jasnym, niemalże „roześmianym” wokalem Kasi (o jego kunszcie świadczą takie drobiazgi, jak łagodne pokonywanie dużych interwałów oraz ponownie – frazowanie). Sprawdza się też zastosowana tu kompozycja klamrowa.

Funkcję „ballady właściwej” pełni na Po mojymu finałowe Luli spać. To przepiękny utwór, jeden z niewielu tak niepokojących na tej płycie. Niepokojących, rzecz jasna, tylko w sferze swego charakteru i wywoływanych u odbiorców emocji. Uporczywe ostinato w akompaniamencie, bajeczne harmonie, kolorystyka jak u Erika Satie, dramatyczna interpretacja wokalistki, rytm potraktowany bardzo swobodnie – wszystkie te przymioty sprawiają, że nie jest to zwykła kołysanka, że piosenka (lub jej wersja instrumentalna) śmiało mogłaby zostać wykorzystana jako soundtrack do filmu. Czego artystce gorąco życzę. Zdaje się, że zakończenie Luli spać, paradoksalnie w forte, to jedyna tak długa melizmatyczna fraza. Mocny akcent ma prawo kończyć dobrze wykonane dzieło.

—————-

Kasia Zaręba, Po mojymu

Realizacja: Mama Music Studio, Katowice, 2012

Mix i mastering: Michał Kuczera

Wykonawcy: Kasia Zaręba, Artur Kudłacik, Łukasz Piechota, Przemysław Smaczny, Marcin Żupański, Sylwester Malinowski, Wojciech Golec, chór żeński z Sułkowic

  1. Góry, moje góry
  2. Matulu moja
  3. Przileciała kukułeczka
  4. Chudobno mnie mama miała
  5. Staro baba
  6. Ej, polana, polana
  7. Luli spać
Wesprzyj nas
Warto zajrzeć