ulotka festiwalu, materiały promocyjne

recenzje

Z morza różnorodności. Audio Art Festival 2016

Audio Art Festival jest jednym z tych, po którym nigdy do końca nie wiadomo, czego się spodziewać. Każdy koncert to mieszanka muzyki, obrazu, światła i ruchu – Festiwal nie porządkuje, nie umieszcza w kategoriach, lecz po prostu pozwala wybrzmieć tym wszystkim odmianom sztuki dźwięku. Członkowie Koła Naukowego Studentów Teorii Muzyki na Akademii Muzycznej w Krakowie uchwycili kilka kropel z tego morza różnorodności, a swoje wrażenia i refleksje zatrzymali w formie krótkich tekstów.

EKG fortepianu
//Maria Zarycka

19.11.2016, godz. 18:00
Akademia Muzyczna
Mark Polishook – fortepian + no art.

Drugiego dnia Festiwalu Audio Art warto było udać się na performance Marka Polishooka i no art’a do Akademii Muzycznej na ul. św. Tomasza. Dlaczego? Po pierwsze: nieczęsto zdarza się możliwość zajęcia miejsca na scenie tuż obok artysty – a do tego zostali zaproszeni widzowie, bo wokół fortepianu czekały przygotowane dla nich dwa rzędy krzeseł. Po drugie: jazzowy charakter muzyki nie był być może główną ideą utworu, ale z pewnością każdy miłośnik tego gatunku doceniłby wspaniałą grę pianisty. Po trzecie: rzadko można obserwować tak silne oddziaływanie dźwięku na obraz.

Zgasło światło, Mark Polishook zasiadł do fortepianu i zaczął grać. Jednak dźwięki okazały się być nie tylko przyjemnością dla słuchaczy, ale też początkowym impulsem dla kształtowania się obrazu i światła. Nagle, na przeciwległej ścianie ukazał się główny motyw utworu: wyświetlane grafiki, figury pulsowały w rytm muzyki zmieniając się jak obraz w kalejdoskopie. W pewnym momencie wyświetlono również zarys kształtu fortepianu z pianistą i częścią widowni, niczym cień, jednak ten obraz zaczął reagować na dźwięk nieco inaczej. Każde uderzenie pianisty, w zależności od dynamiki, powodowało, że ów kształt zaczynał drgać, niczym struna w fortepianie. Przywodziło to na myśl EKG serca – Mark Polishook z fortepianem to serce, a no art (czyli Artur Lis, animator, artysta operujący światłem i obrazem) – eletrokardiograf. Jeśli EKG serca to zabieg przeprowadzany przede wszystkim w celu rozpoznawania chorób serca, to tutaj mieliśmy możliwość przekonać się, jak pracuje „zdrowy” dźwięk. Mogliśmy go nie tylko posłuchać, ale i zobaczyć. Na koniec Mark Polishook i parę innych osób z widowni, krzycząc pod klapę fortepianu, silnie rozedrgało obraz, własnymi głosami, a gdy przerwali, na ścianie ukazał się zarys głowy pianisty.

Ciekawy pomysł + przyjazny klimat spotkania to przepis na udany wieczór. Te dwa aspekty to nieodłączne elementy festiwalu, obecne na każdym performance.

Balony w podziemiach Bunkra Sztuki
//Anna Kenig

20.11.2016r., godz. 18:00

Bunkier Sztuki
Balloon Project (Boston) Judy Dunaway
Selected 2 Baza (Reykjavik, Gdańsk) Olga Szymula & Marcin Dymiter – elektronika analogowa
Michel Banabila & Oene von Geel (Rotterdam) – elektronika, altówka
Mathew Ostrowski & Andrea Parkins (Nowy Jork) – elektronika, akordeon
Olga Szymula (Reykjavik) – głos, elektronika
Judy Dunaway – performans z publicznością

Podczas niedzielnego wieczoru mogliśmy zobaczyć kolejną odsłonę tegorocznego Audio Art Festival, tym razem w formie koncertu muzyki elektronicznej. Rewelacją wieczoru w podziemiach Bunkra Sztuki okazał się jednak nie utwór elektroniczny, ale Balloon Project – trzy kompozycje przeznaczone na balony o różnych barwach, kształtach i wielkości: kulisty balon biały, największy, zakrywający całą postać kompozytorki, średniej wielkości balon czerwony o „klasycznym” eliptycznym i najmniejszy różowy, bardzo wydłużony. Mogłoby się wydawać, że gra na balonie nie wymaga jakichś specjalnych umiejętności, jednak Judy Dunaway z Bostonu dowiodła, jak wyrafinowana może być to sztuka. Różnorodne techniki wydobycia dźwięku: od polewania wodą, przez pocieranie dłońmi lub pojedynczymi palcami, aż do stukania sprawiały, że z balonów wydobywały się skrzeczące melodie, skomplikowane rytmy, a nawet mikrotonowo brzmiące akordy! Zaskoczeni słuchacze uśmiechali się z niedowierzaniem, a rosnące uznanie dla artystki przeobraziło się w burzę wiwatujących oklasków.

Warto dodać, że każdy utwór wykonywany był na innej scenie, toteż publiczność proszona była o odwracanie się z krzesłami w pożądanym kierunku. Wykonaniom towarzyszyła wizualizacja, prezentowana w odrębnym, całkowicie zaciemnionym pomieszczeniu obok jednej ze scen, niewidocznym dla części widowni. Na ekranie wiły się bezkształtne wielobarwne wzory, odkrywając co pewien czas ludzką twarz we fluorescencyjnym świetle.

Pozostali kompozytorzy-wykonawcy zapewnili równie silną dawkę wrażeń. Polski duet BAZA w składzie Olga Szymula i Marcin Dymiter zaprezentował materiał ze swojej płyty Selected 2. Ekspresyjny wokal artystki wraz z hipnotyzującą narracją tła, przerywaną agresywnymi epizodami, złożyły się na ezoteryczną magmę dźwiękową, w której performerzy nawiązali sieć muzycznego porozumienia.

Michel Banabila i Oene van Geel z Rotterdamu zaprezentowali łagodne połączenie brzmienia altówki i elektroniki w klimatycznej szacie orientu. Akcydentalnie pojawiające się arabskie melodie ludowe, nadawały kompozycji enigmatyczny charakter, a jej poszczególne fragmenty nawarstwiały się i rozdzielały tak, by solistycznie traktowana altówka znalazła się na pierwszym planie.

Mathew Ostrowski i Andrea Parkins z Nowego Jorku wykonali swoją kompozycję na akordeonie przy użyciu interaktywnych urządzeń (funkcjonujących za pomocą czujników ruchu reagujących na gesty dłoni). Intensywność brzmienia utworu przeszywała słuchaczy, wywołując mimowolne dreszcze emocji.

Koncert dopełniła raz jeszcze występująca Olga Szymula, tym razem śpiewając utwór, w którym jej głos był modyfikowany przez dodanie efektów elektronicznych. Następnie przekazała pałeczkę „mistrzyni gry na balonie” – Judy Dunaway wykonała performans z publicznością, która mogła spróbować swych sił w grze na nietypowych instrumentach.

 

Niezwykle sycąca porcja muzyki elektroakustycznej
//Marcin Słonina

24.11.2016, godz. 18:00
Bunkier Sztuki

CIME / PSeME – koncert muzyki elektroakustycznej
Hommage to Eugeniusz Rudnik (+24.10.2016)
Tribute to Jean-Claude Risset (+21.11.2016)

Alisa Kobzar – W’ Air (2016) na live electronics i wideo

Sarah Woelker —Memento Mori, instalacja dźwiękowa

Jin Woo – ‘ 0 to -0 ’, instalacja w windzie

GrupLab — Plejrek 62, improwizowany performance

Czwartkowy wieczór w Bunkrze Sztuki upłynął pod znakiem muzyki elektroakustycznej – zaserwowano wszystkim obecnym jej naprawdę solidną porcję. Dodatkowo można było zobaczyć dwie instalacje.

Już sam początek wydarzenia był dość nietypowy — wszyscy zostali zachęceni do skorzystania z windy, w której miała miejsce instalacja  0 to -0 Jin Woo: na ustawionej tam sofie leżał tablet wyświetlający sceny z „życia ulicznego” (m. in. ruch samochodów w centrum miasta). W zaciemnionym pomieszczeniu obok głównej sali prezentowano przez cały czas Memento mori Sary Woelker — instalacja ta złożona była z warstwy dźwiękowej opartej na szumach, wizualizacji oraz szklanej gabloty, wewnątrz której można było usiąść, a na twarz ochotnika padało wówczas jasne światło.

Podczas koncertu „CIME/PSeME”, poświęconego dwóm ważnym dla muzyki elektroakustycznej, niedawno zmarłym kompozytorom: Eugeniuszowi Rudnikowi oraz Jean-Claude Rissetowi, zabrzmiało wiele utworów, m. in.: III symfonia Piotra Czernego, Hommage to Eugeniusz Rudnik złożone z kilkunastu pięciosekundowych utworów (każdy innego kompozytora), Transitus Angeli Andrei Szigetvari, czy Requiem for a City Todora Todoroffa. Szczególnie zainteresowała mnie kompozycja W’ Air Alisy Kobzar, w której ciekawa warstwa elektroniczna, uzupełniana na żywo przez subtelnie modyfikowaną i wzmacnianą partię głosu o dźwiękonaśladowczym charakterze (np. dmuchanie, czy imitacja spadających kropel wody), łączyła się z atrakcyjnymi wizualizacjami, przypominającymi morskie fale oraz lot między chmurami. Bardziej improwizacyjny charakter miał performance Plejrek 62, w którym oprócz medium elektroakustycznego użyto amplifikowanego fletu i przekształconego głosu ludzkiego, a na ekranie prezentowano na żywo twarz jednego z wykonawców.

Formuła koncertu była dość spontaniczna — na bieżąco zmieniano kolejność prezentowanych kompozycji, słuchacze mogli wychodzić z sali, wielokrotnie ogłaszano przerwy (jedna z nich trwała ponad 45 minut). Niestety, w moim odczuciu ta swobodna atmosfera okazała się wadą całego wydarzenia. Czas trwania całości wyniósł niemal cztery godziny, co zdecydowanie nie sprzyjało właściwemu odbiorowi takiej twórczości. Ciekawość i zszokowanie dźwiękowo-wizualnymi propozycjami przerodziły się stopniowo w znużenie, a chwilami wręcz w irytację. Nie byłem w tych odczuciach odosobniony — dały się one we znaki również innym obecnym na sali, wielu opuściło ją przed zakończeniem koncertu.

Mimo to uważam, iż warto gromadzić takie doświadczenia po to, by móc ustosunkować się do tendencji występujących obecnie w sztuce. Miłośnicy muzyki elektroakustycznej z pewnością poczuli się tego wieczoru usatysfakcjonowani jej tak dużą dawką, co można było wywnioskować z niektórych reakcji publiczności — dla mnie jednak ta porcja okazała się zbyt sycąca.

Ciało lasu
//Maria Zarycka

25.11.2016, godz. 18:00
Cricoteka
Yet untitled. Mehdi Farajpour – instalacja ciała, video, taniec.

W poszukiwaniu spokoju i ciszy najlepiej udać się do lasu. To idealne miejsce na odnalezienie „własnego oddechu”. Mehdi Farajpour – irański choreograf, tancerz, dyrektor artystyczny ORIANTHEATRE w Paryżu – pokazał, że las również ma własny oddech. Całość przedstawienia wypełniał dźwięk oddechu i szept artysty. W zmienny, ale rytmiczny sposób wypuszczał i wciągał powietrze wprawiając widzów w rodzaj transu. To była jedyna „muzyka”, do której Mehdi Farajpour wykonywał swój specyficzny taniec. Powolne, delikatne ruchy, bez nadmiernej ekspresji, pełne gracji. Skąpo ubrany poruszał się między drzewami, jakby rozumiejąc ich spokój. Dawał im życie, sadząc nowe i jednoczył się z nimi, tworząc z gliny i gałązek coś na kształt korony – nagle zdaliśmy sobie sprawę, że on jest tym lasem. On pokazuje jak las „tańczy” w ciszy. Jednak ostatnia scena nie jest optymistyczay, bo artysta na koniec zdejmuje owo nakrycie głowy, kładzie na ziemi i przykrywa swoją koszulą – taki jest finał. Tak jak las żył, oddychał, tak też umarł.

Brawa, którymi artysta został nagrodzony po występie okazały się najgłośniejszym momentem koncertu. Odszedł on z uśmiechem, udowadniając, że nie potrzeba fajerwerków, by zachwycić.

Trzy haiku na trzy utwory
//Anna Gluc

25.11.2015, godz 20:00

Bunkier Sztuki

KlangWerk936 (Hague, Warsaw) Kacper Ziemianin & Paweł Krzaczkowski – experimental radio drama, live electronics
Snare Box (Leipzig, Szczecin) Robert Knuth, Sebastian Mac – installation, concert
LightSeq (Hague, Kraków) Kacper Ziemianin – live electronic, self-made objects

 

I
Klatka na Funcie –
Dwa dźwięki mokną w suszy
W ów słońeczny dzień

 

II
W pudle powietrzy
populokulturowa
błona z plastiku

 

III
W kostce Rubika.
Zorza północą świetlistą
bryły wygrywa

 

Dziwne instrumenty
//Karolina Dąbek

26.11.2016 r., godz. 18:00

Cricoteka

The Bike Ensemble Project & 30 Spokes (Tel Aviv) – Daniel Davidovsky
30 Spokes
Wykonawcy: Marcin Barski, Marek Chołoniewski, Konrad Gęca, Kacper Ziemianin; 
The Bike Ensemble Project
Dyrygent – Daniel Davidovsky; 
Rowery – Anna Armatys, Zofia BermEHO, Bożena Boba-Dyga, Paweł Harlender, Paulina Hrabia, Nikodem Kupczyński, Artur Lis, Marta Nowak, Anna Skrzypczyk, Bartosz Ignacy Wrona

Wykonawcy usiedli na scenie, lecz dźwięki nie dochodziły z ich strony, tylko z ustawionych wokół publiczności czterech głośników. Każdy głośnik to jeden z głosów przestrzennego kwartetu, kontrapunktujacych się wzajemnie w punktualistycznej fakturze. Rolę instrumentów pełniły czarne, okablowane pudełka – elektroniczne sterowniki, za pomocą których muzycy tworzyli rozmaite układy brzmień: od bardziej szmerowych lub dźwięcznych (stłumiona barwa wiolonczeli), do tych najmniej przyjemnych, przeszywających i świdrujących w uszach. Uważny widz mógł zaobserwować przełożenie niektórych gestów muzyków na efekt dźwiękowy – do czasu, gdy ci zaczęli odkładać swoje instrumenty, a utwór po prostu brzmiał dalej, z tą różnicą, że zamiast dźwięków zaczęły pojawiać się słowa. Czy zatem wykonawcy 30 Spokes istotnie grali, czy tylko łudzili odbiorców?

Zaskakujący pomysł, aby wykonawcy grali na tym, na czym sami przyjechali, dał równie interesujący rezultat. Stworzony przez Daniela Davidovsky’ego performance to w rzeczywistości na wpół improwizowany utwór na 10 amplifikowanych rowerów. Prawdopodobnie z każdego przedmiotu codziennego użytku można uzyskać sporą ilość brzmień, jednak sztuką jest wybrać te najciekawsze i stworzyć z nich kompozycję. Tutaj wybór padł na dźwięki łagodne, migotliwe: równomierny stukot kręcącego się koła, uderzającego o dłoń lub pałeczkę, multifony lub dźwięki o określonej wysokości, wydobywane arco na szprychach rowerów, czy nawet radosne brzmienie rowerowych dzwonków. Kompozytor-dyrygent panował nad ekspresją, dynamiką i proporcją kolejnych segmentów formy, dając jednak wykonawcom pewną swobodę interpretacyjną.

Na pierwszym koncercie Festiwalu Audio Art dźwięki generowane były za pomocą fal radiowych, później można było posłuchać utworów na kolorowe balony, żarówki czy tzw. obiektofony. Dźwięki – kryją się we wszystkim, co nas otacza. Wystarczy posłuchać.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć